Retoryka a rzeczywistość

Komisja Europejska proponuje wprowadzenie w UE podatku od transakcji finansowych. To nie jest najlepszy moment na przeprowadzenie tak dwuznacznej w konsekwencje operacji. Ten podatek to zagrywka va banque.

Podatek od transakcji finansowych (Financial Transaction Tax - FTT) nie jest pomysłem nowym. Protoplastą idei był James Tobin, amerykański noblista w dziedzinie ekonomii, który zaproponował wprowadzenie opłat od spekulacyjnych transakcji walutowych. Obecnie podatek Tobina ponownie powraca do łask i coraz częściej traktowany jest jako cudowny środek na ciągle rosnące zadłużenie państw europejskich. Nie bez powodu rozkwit retoryki nad problematycznymi kwestiami FTT nastąpił teraz. Prowadzone są przecież rozmowy nad nowym budżetem Wspólnoty na okres 2014-2020, a ważnym aspektem określającym jego rozmiar ma być właśnie FTT.

Reklama

Dwa aspekty podatku

Nowe regulacje i zobowiązania finansowe obejmować będą zarówno transakcje kupna, jak i sprzedaży. Istotne przy tym jest, że opodatkowaniu ma ulec ogólna wielkość obrotów na rynku, a nie zaksięgowany zysk. Mało tego wysokość stawki procentowej FTT zależna byłaby od konkretnego instrumentu finansowego. Na akcjach i obligacjach jego wysokość ustalono wstępnie na 0,1 proc. od wartości przeprowadzonych transakcji. Natomiast instrumenty pochodne oprocentowane byłyby stawką 0,01 proc., w tym transakcje na rynku walutowym. Skalę przeprowadzonych zmian najlepiej podkreślają oczekiwania Komisji Europejskiej w kwestii wprowadzenia podatku. Zdaniem Manfreda Bergmanna, dyrektora KE ds. podatków i unii celnej, poprzez nałożenie FTT na ogół transakcji finansowych na terenie UE do budżetu Wspólnoty (w tym przewidziano także wsparcie finansowe dla każdego z państw członkowskich) trafić miałoby 50-60 mld euro. Suma spora, a tym samym i kwestia podatku jest warta przemyślenia, szczególnie przy obecnych problemach finansowych Europy i ciągle postępującym zadłużeniu niektórych państw.

Niemniej, należy pamiętać, że FTT zdecydowanie ograniczyłby obroty na rynku. Problem spadku płynności dotknąć może przede wszystkim rynek akcji i obligacji, chociaż dla uczestników Międzynarodowego Rynku Finansowego Forex i handlujących instrumentami pochodnymi będzie to także spore obciążenie. Warto wspomnieć, że podane stawki procentowe mają być wyłącznie propozycjami. Ich ostateczny rozmiar zależeć będzie od indywidualnych decyzji konkretnych państw UE, a to już doskonała okazja dla rozkwitu nadużyć na bardzo dużą skalę. Wypracowany plan oszczędności może ponownie być ograniczony do minimum - niepotrzebne będą dalsze cięcia, jeśli zamiast tego można podnieść procentową stawkę podatku i z łatwością zapełnić dziurę budżetową, pozyskując przy tym nowe środki na działalność rządu. Niebezpieczeństwo takiej sytuacji polega jednak na tym, że szybko można stracić kontrolę nad rynkiem, doprowadzić do znacznego zahamowania jego rozwoju i swobody przepływu środków. Skutki takiej sytuacji byłyby katastrofalne dla każdej gospodarki.

Europa ponownie zakłada sobie pętlę na szyję

Istotnym aspektem nowego podatku jest fakt, że dotyczyć on będzie wyłącznie transakcji przeprowadzanych na terenie UE. Wystarczy przy tym, żeby tylko jedna ze stron handlujących miała siedzibę w Europie, aby podatek zapłaciły obie strony. FTT uderza w niezależność i wolność rynku finansowego. Oczywiście nie wprost, bo na handel nie zostaną nałożone żadne restrykcje, czy ograniczenia. Nawet liczba transakcji przeprowadzanych każdego dnia nie będzie regulowana, ani odgórnie ograniczana. Pośrednio jednak, w znacznym stopniu FTT przyczyni się do spadku płynności na rynku, czego powodem będzie ograniczenie liczby przeprowadzanych operacji handlowych, z bardzo prostego powodu ekonomicznego - przez szukanie oszczędności. Według KE obroty na rynku akcji i obligacji spadną nawet o 10 proc. i nawet o 70 proc. na rynku instrumentów pochodnych. Prognozy opracowano, przy uwzględnieniu minimalnych stawek procentowych. Niemniej obrazują one skalę zmian i powagę sytuacji. KE wpadła niestety w modną w ostatnim czasie tendencję ciągle postępujących regulacji i szukania dodatkowych środków w najmniej odpowiednich sektorach. FTT uderzy w szczególności w banki, a te przecież dość mocno nadszarpnęły swoje aktywa po ostatnim kryzysie i nie zdołały jeszcze w pełni odrobić strat. A już KE szykuje dla nich kolejny cios i finansowe obciążenie.

60 mld euro... ale jakim kosztem?

FTT w założeniu ma przyczynić się do ukrócenia spekulacyjnej działalności na rynku finansowym. Wpłynąć ma zatem na wzrost bezpieczeństwa i stabilności strefy euro. Mało tego, środki pozyskane w ten sposób powinny zasilić nie tylko budżety narodowe, ale i finanse KE, czyli finansować działalność unijną. To tyle, jeśli chodzi o teorię. Przy zderzeniu z rzeczywistością FTT może wywołać reakcję łańcuchową niekorzystnych zjawisk ekonomicznych. Zdecydowanie, obecne warunki funkcjonowania rynków finansowych to nie najlepszy okres dla przeprowadzania reform na tak dużą skalę. Rynek w dalszym stopniu jest niestabilny, rozwija się chaotycznie. Z tego też powodu wprowadzenie FTT w Europie przyczyni się zapewne do spadku płynności i bardzo prawdopodobne, że nastąpi odpływ kapitału poza granice Wspólnoty. A podobne zjawisko w perspektywie powracającej recesji i kontekście długoterminowej strategii rozwoju kontynentu odbiłoby się na poziomie gospodarczego wzrostu UE i przyczyniło się do ponownego rozkwitu zjawisk niekorzystnych. PKB Wspólnoty mogłoby ulec uszczupleniu nawet o 200 mld euro. Pojawiłyby się także ograniczenia w przepływie kapitału, gdyż transakcje transgraniczne, jeśli nie stałyby się nieopłacalne, to na pewno bardzo kosztowne. Z pewnością wstrzymany byłby także wzrost sektora bankowego. FTT ma być cudownym lekarstwem na pokryzysową rzeczywistość w Europie. Niestety po raz kolejny jest to działanie krótkowzroczne. W momencie, gdy cięcia wydatków przygotowuje coraz więcej państw europejskich, to FTT przyczyni się raczej do ich wstrzymania i zaprzestania dalszych reform. Jest to złudna nadzieja na poprawę finansów unijnych. Nie można zapominać, że do stanu kryzysowego UE dochodziła przez kilkanaście lat, a nieprzemyślane regulacje (bądź ich brak), zbytnie rozluźnienie gospodarcze, brak dalekowzroczności w działaniu w końcu doprowadziło do poważnych problemów gospodarczych i stagnacji ekonomicznej. Dodatkowe ograniczenia podatkowe mogą być w obecnych warunkach bardzo kosztowne i zamiast korzyści przynieść ogromne straty. Oczywiście działanie spekulacyjne na szeroką skalę są niepożądane, ale żeby móc w pełni przeciwstawić się kapitałowi spekulacyjnemu najpierw należałoby naprawić system finansowy i bankowy w Europie. Sporne kwestie dotyczące realiów finansowych UE muszą czym prędzej znaleźć rozwiązanie i na pewno nie powinna być nim dodatkowa regulacja, czy kolejne świadczenia podatkowe.

Jeśli już, to kiedy?

Kwestii FTT w ostatnim czasie politycy europejscy poświęcają sporo miejsca w swoich wypowiedziach i ocenach sytuacji rynkowej. Niemniej, konkretnych postanowień póki co brakuje. Europa ponownie jest podzielona. Z jednej strony - zwolennicy - Francja, Niemcy, z drugiej zaś - silny oponent nowej idei - Wielka Brytania. KE liczy, że szybko dojdzie do porozumienia pomiędzy państwami członkowskimi (potrzebna jest zgoda wszystkich państw wchodzących w skład UE, przynajmniej w teorii).

Przy optymistycznym wariancie FTT mogłoby zacząć obowiązywać już od 1 stycznia 2014 roku. Jednakże, jak wynika z wypowiedzi premiera Wielkiej Brytanii, James'a Camerona - Anglia będzie optowała za vetem w sprawie podatku. W takiej sytuacji FTT ograniczy się wyłącznie do eurolandu, co nie znaczy, że Londyńskie City nie odczuje jego wpływu. Jedno jest pewne. O kształt nowego budżetu walka się dopiero zacznie. Bez wątpienia każda ze stron będzie chciała zyskać jak najwięcej, przez co kontrowersyjny podatek może wracać jeszcze wielokrotnie na arenę politycznych starć.

Bartosz Bednarz

miesięcznik KAPITAŁOWY
Dowiedz się więcej na temat: podatek transakcyjny | moment | strefa euro | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »