Ropa polem rozgrywek USA, Rosji, Chin i kartelu OPEC. "Sprawy mocno się skomplikowały"
Eksperci kilku instytucji zgodnie przewidują, że cena baryłki ropy naftowej brent przed końcem tego roku może osiągnąć pułap 100 dolarów. Byłby to powrót do notowań z lata 2022 roku. Prognozowanie nie jest jednak łatwe, gdyż rynek "czarnego złota" jest polem rozgrywek geopolitycznych, w których biorą udział: kartel OPEC+, USA, Chiny i Rosja.
- Eksperci Goldman Sachs podnieśli prognozę ceny baryłki brent do 95 dolarów do końca 2023 roku i do 100 dolarów w 2024 roku
- Inni analitycy spodziewają się 100 dolarów już w tym roku. Takie są przewidywania między innymi MUFG Banku i TMS Brokers
- Pod prąd tych opinii idą ekonomiści UniCredit Research, którzy uważają, że kartel OPEC+ będzie zainteresowany stabilizacją ceny ropy brent na poziomie 90 dolarów i dlatego już latem tego roku może po części wycofać się z ostatnich decyzji o zmniejszeniu wydobycia surowca
Miesiąc temu ceny ropy naftowej miały swoje 15-miesięczne minimum. Od tamtej pory baryłka brent podrożała z 70 do 87 dolarów, by spaść do 82, a notowania ropy WTI poszły w górę z 64 do 83 dolarów, a następnie spadły do 78. Choć w ostatnich dniach surowiec potaniał, to wielu ekonomistów nie ma wątpliwości, że już wkrótce może być dużo droższy.
Za wzrostem cen ropy stoją obawy, że wkrótce gwałtownie zmaleje jej podaż. Na początku kwietnia członkowie Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) i ich sojusznicy (między innymi Rosja) określani wspólnie jako OPEC+ zgodzili się na kolejne zmniejszenie wydobycia, aby "przeciwdziałać niestabilności rynku i ustabilizować ceny".
Obawy o podaż surowca podsycają także doniesienia o kurczących się zapasach ropy w Stanach Zjednoczonych. Można już mówić o najdłuższej serii spadków zapasów od ponad roku. Z najnowszego raportu firmy Baker Hughes wynika, że w USA systematycznie spada także liczba aktywnych platform wiertniczych.
Według analityków MUFG Banku zaskakująca decyzja OPEC+ o dobrowolnej redukcji wydobycia "czarnego złota" pozwoli ropie jeszcze w tym roku wrócić w okolice 100 dolarów za baryłkę. Eksperci MUFG Banku spodziewają się średniej ceny w 2023 roku powyżej 90 dolarów. Twierdzą, że ropa z miesiąca na miesiąc powinna drożeć, gdyż Amerykanie nie będą w stanie w dalszym ciągu skutecznie wpływać na ten rynek, zwłaszcza w obliczu słabnącego dolara. Wzrośnie także popyt ze strony gospodarki chińskiej, która ożywia się po zniesieniu obostrzeń covidowych.
Produkt Krajowy Brutto Chin poszedł w górę o 4,5 proc. w pierwszym kwartale tego roku. Analitycy spodziewali się skromniejszego, bo 4-procentowego wzrostu. "Uważamy, że od czerwca tego roku rynek ropy znajdzie się w deficycie, co spowoduje wzrost cen surowca, zwłaszcza że już dziś zapotrzebowanie chińskiej gospodarki na ropę jest znaczne" - napisali analitycy MUFG Banku.
Także Łukasz Zembik, kierownik departamentu analiz OANDA TMS Brokers, zakłada że w drugiej połowie 2023 roku rynek ropy naftowej będzie w deficycie. - Co ważne, będzie to większy deficyt, niż jeszcze do niedawna oczekiwano. Choć OPEC+ powołuje się na chęć stabilizowania rynku, to moim zdaniem kartel prowadzi zaawansowaną rozgrywkę geopolityczną i wywiera presję na kraje Zachodu. Sprawy mocno się skomplikowały, dlatego nasz dział analiz uważa, że ropa brent może osiągnąć w drugim półroczu zakres między 95, a 100 dolarów za baryłkę - komentuje ekspert TMS Brokers. Jak dodaje, cięcia wydobycia przejęte przez OPEC+ spowodują spowolnienie dezinflacji, co może sprzyjać dalszym podwyżkom stóp procentowych, a przez to i recesji.
Rzeczywiście wiele wskazuje na to, że w perspektywie długoterminowej ceny ropy naftowej zależeć będą przede wszystkim od rozwoju sytuacji gospodarczej na świecie. Zmniejszenie zapotrzebowania na "czarne złoto" w wyniku globalnego spowolnienia ekonomicznego może częściowo zneutralizować działania podjęte przez kartel OPEC+. Między innymi z tego powodu Goldman Sachs jest dosyć ostrożny w swoich najnowszych prognozach i przewiduje dla baryłki brent 95 dolarów do końca 2023 roku i 100 dolarów dopiero w 2024 roku.
Kwietniowa decyzja krajów OPEC+ o ograniczeniu produkcji ropy naftowej oznacza, że od maja do końca tego roku skala cięcia wydobycia będzie duża i wyniesie ponad milion baryłek dziennie (1,6 miliona wliczając w to Rosję), co jest wielkością odpowiadającą co najmniej 1 proc. globalnej podaży.
Największy wkład w obniżenie światowej produkcji zapowiedziała Arabia Saudyjska, która zmniejszy podaż surowca o 0,5 miliona baryłek dziennie. Istotne cięcia zadeklarowały Irak (211 tys.), Zjednoczone Emiraty Arabskie (144 tys.) i Kuwejt (128 tys.). Do przedsięwzięcia włączają się także Algieria, Kazachstan, czy Oman. Jest to kolejny taki krok ze strony OPEC+, gdyż w październiku 2022 roku uzgodniono ograniczenie wydobycia o 2 miliony baryłek dziennie.
Analitycy UniCredit Research podzielają opinię wielu innych ekspertów, że rynek ropy w drugim półroczu 2023 roku będzie niedostatecznie zaopatrzony w surowiec, co może pchnąć notowania baryłki brent nawet do 110 dolarów. Przypominają jednak, że celem OPEC, określonym w dokumentach założycielskich, jest koordynacja polityki naftowej krajów członkowskich w celu ustabilizowania rynków ropy wokół “sprawiedliwej" ceny.
Oczywiście nie jest jasne, co w praktyce oznacza “sprawiedliwa" cena, ale z wypowiedzi kluczowych członków kartelu miałoby wynikać, że idealnym poziomem dla ropy brent jest 90 dolarów. "Taka cena byłaby zgodna z trwałym wzrostem gospodarczym na świecie i pozwoliłaby większości członków kartelu na zaspokojenie potrzeb budżetowych swoich rządów" - czytamy w raporcie UniCredit Research.
Eksperci tej instytucji przypominają też, że gdy jesienią ubiegłego roku kartel zmniejszył wydobycie o 2 miliony baryłek dziennie, to faktycznie była to redukcja tylko o milion baryłek, gdyż wielu członków OPEC już wcześniej produkowało poniżej limitów z powodu ograniczonych możliwości technicznych. W takiej sytuacji rzeczywista suma redukcji wydobycia ogłoszona przez kartel w ciągu ostatnich 6 miesięcy to nie 3,6, a 2,6 miliona baryłek dziennie.
"W wyniku oczekiwanego wzrostu popytu na ropę ze strony Chin, po ponownym otwarciu tamtejszej gospodarki, na rynku światowym będzie brakowało około 2,2 miliona baryłek dziennie" - czytamy w opracowaniu analityków UniCredit Research. Z tego właśnie powodu uważają oni, że gdy latem tego roku ceny ropy zaczną mocno rosnąć, OPEC+ prawdopodobnie dokona kolejnego zwrotu. Kartel może wycofać się po części ze swoich dwóch ostatnich decyzji o obniżeniu wydobycia i ogłosić "zmniejszenie cięć co najmniej o 2 miliony baryłek dziennie".
Jacek Brzeski