Rosjanie próbują wyeliminować Orlen
Czy Orlen zrezygnuje z przejęcia litewskiej rafinerii w Możejkach? Tak miał powiedzieć prezes płockiego koncernu - twierdzą rosyjskie media. Orlen zdecydowanie dementuje te informacje. Wszystko wskazuje na to, że gra o Możejki jeszcze się nie skończyła. Z pewnością nie dla Rosjan.
Dwa rosyjskie dzienniki gospodarcze "Wiedomosti" i "Kommiersant" napisały, że Orlen wycofa się z inwestycji w litewską rafinerię, jeśli nie uda się załatwić dostaw ropy do Możejek. Od 29 lipca w związku z awarią magistrali "Przyjaźń" na odcinku między Briańskiem w Rosji, a Nowopołockiem na Białorusi, Możejki nie otrzymują surowca rurociągiem. Rafineria obniżyła poziom produkcji, mimo zwiększenia importu ropy przez terminal w Butyndze, nad Morzem Bałtyckim.
Nie ma takiej możliwości
Według rosyjskiej prasy, przerwa w dostawach obniża wartość litewskiej rafinerii. Gazety powołują się na prezesa zarządu PKN Orlen Igora Chalupca, który - jak relacjonuje "Kommiersant" - oświadczył w piątek, że spółka ma prawo odstąpić od zakupu rafinerii w Możejkach do 31 grudnia, jeśli jej wartość istotnie spadnie.
"Kommiersant" odnotował, że po tym, jak Rosja przestała tłoczyć ropę przez terytorium Litwy, akcje Mazeikiu Nafta potaniały z 3,19 do 2,71 dolara za akcję, podczas gdy PKN Orlen kupuje je po 3,927 dolara.
Rzecznik prasowy płockiego koncernu, Dawid Piekarz, stanowczo zdementował informację, że władze koncernu biorą pod uwagę taką możliwość.
- To, co się w tej chwili dzieje (wstrzymanie dostaw ropy) nie ma wpływu na transakcję zakupu Możejek - powiedział.
- Absolutnie dementuję, że deklarowaliśmy na piątkowej konferencji, że chcemy zrezygnować z kupna rafinerii - powiedział Piekarz.
Piekarz dodał, że Chalupec poinformował jedynie, iż w umowie sprzedaży litewskiej rafinerii istnieje klauzula, że każda ze stron transakcji ma prawo od niej odstąpić, gdyby wartość firmy dramatycznie spadła.
- Teraz nie ma nie ma dramatycznego spadku wartości rafinerii w Możejekach i PKN Orlen jest zdecydowany ją kupić - zaznaczył rzecznik.
Umyślna awaria
"Wiedomosti" przytaczają wypowiedź przewodniczącego litewskiego Sejmu Viktorasa Muntianasa, który uważa, że wstrzymanie dostaw ropy do Możejek jest skutkiem świadomych działań rosyjskich władz, a nie rezultatem awarii rurociągu.
"W jego opinii, Rosja karze Litwę za to, że ta nie sprzedała Mazeikiu Nafta rosyjskiej spółce" - dodaje gazeta.
Analityk Walerij Niestierow, którego cytują "Wiedomosti", powątpiewa, by rafineria w Możejkach dostała się któremuś z rosyjskich koncernów, jeśli kontrakt z PKN Orlen zostanie zerwany.
"Niestierow nie wyklucza, że PKN Orlen może zerwać umowę, aby potem zawrzeć nową - na korzystniejszych warunkach. Według analityka, Litwie nie opłaca się obniżać ceny za Mazeikiu Nafta, ale nawet jeśli tak się stanie, to koncern prawdopodobnie przypadnie Kazmunaigazowi" - pisze gazeta.
Spółka z Kazachstanu, o której wspomina Niestierow, była jednym z głównych rywali PKN Orlen w przetargu na akcje rafinerii w Możejkach.
W wydanym w piątek komunikacie PKN Orlen podkreślił, iż ma nadzieję, że za awarią rurociągu "Przyjaźń" nie stoją przyczyny natury pozabiznesowej. "PKN Orlen jest głęboko przekonany, że Transnieft szybko upora się z awarią i uruchomi rurociąg" - oświadczyła spółka.
Tymczasem "Kommiersant" nie wyklucza, że eksport rosyjskiej ropy przez terytorium Litwy może nie zostać wznowiony. Dziennik zauważa, że Transnieft, operator rosyjskich rurociągów naftowych, zapowiedział już zwiększenie przepustowości alternatywnej trasy - Bałtyckiego Systemu Rurociągów z terminalem w Primorsku k. Petersburga - z 65 do 70 mln ton rocznie.
"W Transniefcie od dawna panuje przekonanie, że należy zmniejszać tranzyt rosyjskiej ropy przez terytorium sąsiednich krajów. Koncern w 2003 roku zrezygnował z tłoczenia surowca przez Łotwę do portu w Wendawie. Teraz podobny los może spotkać rurociąg przebiegający przez Litwę" - pisze dziennik.