Rykoszet spadków bije w oferty

Przecena na giełdzie zbiera żniwo wśród giełdowych debiutantów. Skończyło się eldorado dla giełdowych nowicjuszy. To już pewne. Spadki na giełdzie odczuł rynek pierwotny. Liczba ofiar rośnie z dnia na dzień. Krakchemia znacznie obniżyła widełki cenowe z 10 do 7 zł. Z zapisów na Bomi wycofał się jeden z inwestorów finansowych.

Quantum zaliczyło wczoraj jeden z najgorszych debiutów w historii GPW, tracąc nawet w trakcie sesji 20 proc. Najtrudniejsze chwile jednak przed spółkami, które szykują się do oferty. Oponeo przesunęło wczoraj zapisy. Według naszych informacji, informatyczny Arcus na razie podtrzymuje harmonogram oferty. Sytuacja zmienia się jednak jak w kalejdoskopie. Analitycy uważają, że oferty teraz nie mają sensu.

Pierwsze ofiary

O wyraźnym pogorszeniu sytuacji na rynku pierwotnym świadczyło już w ubiegłym tygodniu przełożenie emisji z prawem poboru przez notowany na GPW Triton Development (dawny 7Bulls, a jeszcze dawniejszy AS Motors). Teraz cień bessy dopadł absolutnego nowicjusza Oponeo, który dziś planował opublikowanie swojego prospektu.

Reklama

- Przesuwamy termin zapisów w związku z sytuacją na rynku podczas wczorajszej sesji. Według nowego harmonogramu, prospekt ma być opublikowany we wtorek, a oferta zostanie przeprowadzona w ostatnim tygodniu sierpnia - mówi osoba zbliżona do Oponeo. Według nieoficjalnych informacji "PB" spółka, handlująca oponami za pośrednictwem internetu, podjęła decyzję po spotkaniach z inwestorami finansowymi i nie osiągnięto satysfakcjonującego spółkę poziomu cenowego.

- W ubiegłym tygodniu w rozmowach z funduszami nie było tego problemu. Teraz wszystko skomplikowała wczorajsza panika na rynku akcji - dodaje nasz rozmówca. Poza Oponeo w ostatnim czasie Komisja Nadzoru Finansowego zatwierdziła prospekty Arcusa i Polmotu Warfamy. W biurze prasowym Arcusa dowiedzieliśmy się, że spółka pozostaje przy swoim harmonogramie oferty publicznej. Z kolei Polmot Warfama planuje przeprowadzenie emisji dopiero w drugiej połowie września. Producent maszyn rolniczych oczekuje, że do tej pory koniunktura giełdowa się przynajmniej ustabilizuje.

Koniec eldorado

Analitycy nie mają wątpliwości, że inwestorzy już nie będą akceptować wyśrubowanych wycen. - Rynek pierwotny, wskutek reakcji łańcuchowej, musi ucierpieć na załamaniu koniunktury. Inwestorzy będą znacznie ostrożniej podchodzić do każdej oferty. Wcześniej ogromny popyt, wielkie redukcje i wiara w przyszłość sprawiały, że debiutanci nie mieli kłopotu, by sprzedać akcje po wysokiej cenie. Teraz na rynku jest zamęt. Spółki kandydujące na GPW albo znacznie obniżą oczekiwania cenowe, albo będą rezygnować z emisji - uważa Rafał Salwa, niezależny analityk.

Zdaniem Marcina Materny, dyrektora działu analiz Millennium DM, w najbliższym czasie żadna spółka nie powinna przeprowadzać oferty publicznej. - Gdy rynek panikuje, to nie ma sensu. Inwestorzy nie będą się zapisywać, mając w perspektywie zamrożenie pieniędzy na kilka tygodni i ryzyko, że w debiucie będzie strata nawet kilkudziesięciu procent. Sytuacja musi się uspokoić, ale spółki raczej będą musiały na dłużej ograniczyć apetyty na wysokie wyceny w emisji - dodaje Marcin Materna.

Objawy bessy w 2000 roku były podobne

Giełdowa historia lubi się powtarzać. Wtedy mieliśmy pierwszą w tym roku mocną korektę. Wtedy też inwestorzy zadawali sobie pytanie, czy to już koniec hossy, czy tylko przejściowa realizacja zysków? Podobieństwa ze zmierzchem hossy z 2000 r. nakazywały przynajmniej ostrożność. Okazało się, że inwestorzy bardzo szybko zapomnieli tamtą nauczkę. Po korekcie znów kupowali akcje na wyścigi. Teraz liżą rany.

Sześć lat temu mieliśmy spekulacyjną bańkę internetową. Do niedawna pompowane były wyceny firm z branży deweloperskiej i biopaliwowej. Zainteresowanie graczy małymi spółkami z niezbyt stabilnymi fundamentami zawsze było oznaką spekulacyjnej, zwykle ostatniej, fazy hossy. W 2000 r. szybowały w górę kursy firm, które odnajdywały możliwości do rozwoju w internecie chociaż wcześniej np. szyły buty.

Nie obędzie się bez wątku politycznego. Hossa z początku XXI w.kończyła się wyborami i zmianą władzy. Przełożyło się to na czystki w zarządach państwowych firm i zapowiedzi skarbu państwa o wysłaniu kilkuset spółek na giełdę. Jeśli tradycyjnie niechętni prywatyzacji i wolnemu rynkowi politycy dostrzegli giełdę, to naprawdę trzeba było uważać.

Pod koniec ubiegłej hossy GPW chętnie chwaliła dzieliła się planami - zapowiadano tworzenie nowych rynków dla małych firm, nowych wskaźników sektorowych, zmiany w indeksach i plany budowy regionalnego centrum giełdowego. Czy to nie brzmi znajomo? Na koniec coś, co z jednej strony bardzo cieszyło, z drugiej rodziło największe obawy - ogromne zainteresowanie giełdą drobnych graczy. Nie znali smaku bessy, kierując się jedynie chęcią zysku. Traktowali giełdę jak kasyno. Czy teraz zapamiętają nauczkę?

Sebastian Gawłowski

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: inwestorzy | GPW | wycofał się
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »