Rząd bardzo nie lubi giełdy

Rząd przyjął dyskryminującą inwestorów giełdowych metodę wspólnego rozliczania podatkowego małżonków. Od nowego roku dochody ze sprzedaży akcji będą brane pod uwagę przy wyliczaniu tzw. stopy podatkowej dla małżeństw. Tymczasem do wspólnego dochodu nie będą zaliczane np. zyski z lokat bankowych. Nowe rozwiązania są krytykowane przez doradców podatkowych.

Rząd przyjął dyskryminującą inwestorów giełdowych metodę wspólnego rozliczania podatkowego małżonków. Od nowego roku dochody ze sprzedaży akcji będą brane pod uwagę przy wyliczaniu tzw. stopy podatkowej dla małżeństw. Tymczasem do wspólnego dochodu nie będą zaliczane np. zyski z lokat bankowych. Nowe rozwiązania są krytykowane przez doradców podatkowych.

Od przyszłego roku dochody z kapitału - m.in. ze sprzedaży akcji na giełdzie, lokat bankowych i umarzania jednostek funduszy inwestycyjnych - mają być opodatkowane 19-proc. podatkiem. W przypadku giełdy dochód będzie obliczany jako różnica między przychodem ze sprzedaży. Kosztem będzie prawdopodobnie, oprócz ceny zakupu, także wartość prowizji biura maklerskiego. Prawdopodobnie - bo Ministerstwo Finansów tego nie uściśliło. Nie wiadomo też, czy obowiązujące są deklaracje resortu finansów, że straty będzie można rozliczać w ciągu 5 lat oraz kumulować je z innymi dochodami kapitałowymi.

Reklama

Wiadomo już, że podatnicy i "podmioty uprawnione do prowadzenia rachunków papierów wartościowych" nie będą wpłacać comiesięcznych zaliczek na podatek. Rozliczenie ma być sporządzane w osobnym zeznaniu rocznym. Podatnicy będą musieli - podobnie, jak w przypadku zwykłych zeznań - składać je do 30 kwietnia następnego roku. Fiskus "odpuści" zyskom ze sprzedaży akcji kupionych przed końcem 2003 r. Nie zmieni się zasada odprowadzania podatku od dywidend (odprowadzą go spółki wypłacające dywidendy).

Wspólne opodatkowanie z przeszkodami

Jako wyjątkowo skomplikowane i niekorzystne prawnicy określają metodę wspólnego rozliczania małżonków w przypadku, gdy jedno z nich będzie miało zyski ze sprzedaży akcji na giełdzie. Zastosowana ma tu być metoda podobna do tej, jaka obowiązuje w przypadku uzyskiwania przez podatnika części dochodów za granicą. Bazą do obliczenia tzw. stopy podatkowej będzie suma wszystkich dochodów. Przedstawiciele resortu finansów tłumaczą, że zaliczenie do podstawy wspólnego opodatkowania także dochodów kapitałowych ma zapobiec nadmiernemu wykorzystywaniu przywileju wspólnego rozliczania małżonków. Jako przykład podają sytuację, w której żona uzyskuje wysokie dochody z pracy - np. 74 tys. zł rocznie - a mąż czerpie duże zyski tylko z giełdy (np. kolejne 100 tys. zł). Gdyby nie zaliczać jego dochodów do podstawy, to przy wspólnym rozliczaniu każde z małżonków płaciłoby podatek od 37 tys. zł dochodu - czyli według 19-proc. stawki. Dodatkowe 19% od giełdowych zysków zapłaciłby mąż-inwestor. Według resortu finansów, takie rozwiązanie "powodowałoby nieuzasadnione zaniżenie zobowiązania podatkowego małżonków w stosunku do faktycznie uzyskanych przez nich dochodów w roku podatkowym".

Zgodnie z nowymi zasadami, średnia "dochodowa" dla każdego z małżonków wyniesie więc 87 tys. zł - a to oznacza wejście w 40-proc. próg. Według tej stawki, małżeństwo zapłaci podatek właściwie tylko od dochodów żony (choć formalnie jej dochód jest za mały, żeby "wpaść" w najwyższy próg). Podatek od zysków z giełdy wyniesie 19%.

Skomplikowane i dyskryminujące

Prawnicy nie mają wątpliwości. - Jeśli to ma być uproszczenie systemu podatkowego, to jak miałaby wyglądać jego komplikacja - komentuje propozycje zmian Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.

- Ta konstrukcja w pewnym stopniu uchyla liniowość podatku od dochodów z kapitału. I ewidentnie pokazuje, że rząd nie ma spójnej koncepcji zmian w systemie - ocenia Michał Stolarek, radca prawny z kancelarii White & Case.

Ministerstwo Finansów twierdzi, że do bazy wspólnego opodatkowania nie będą wliczane dochody kapitałowe opodatkowane ryczałtowo. Dziś do takich należą m.in. zyski z lokat bankowych i umarzania jednostek funduszy inwestycyjnych. Oznacza to, że właściciel dużej lokaty w banku będzie uprzywilejowany wobec inwestora giełdowego. Zdaniem przedstawicieli rynku kapitałowego, rozwiązania przyjęte przez rząd zniechęcą do inwestowania na giełdzie. Poza tym, jak mówią, zostało mało czasu na przygotowanie się do wprowadzenia nowych rozwiązań w życie.

Mariusz Sadłocha, prezes DM BZ WBK

Jestem przekonany, że wprowadzenie podatku od zysków kapitałowych wpłynie niekorzystnie na aktywność inwestorów indywidualnych. Od strony technicznej natomiast wciąż nic nie wiemy. Informacje typu, że ma on być 19-procentowy czy rozliczany rocznie, nic jeszcze nie znaczą. Wciąż nie znamy żadnych algorytmów potrzebnych do wyliczenia potrzebnych dla inwestorów danych i w związku z tym nie można przystąpić do budowania systemu informatycznego. Nie potrafię też przewidzieć, ile on będzie kosztować, bo to zależy od stopnia skomplikowania systemu podatkowego. Wiadomo natomiast, że do końca roku pozostało bardzo mało czasu i to wpływa na naszą niekorzyść.

Marek Słomski, prezes ING Securities

Wprowadzenie podatku przyczyni się do utraty przez rynek kolejnych inwestorów. To bardzo źle, że daje się nam tak mało czasu - do opracowywania systemu będzie można przystąpić dopiero po uchwaleniu ustawy i pojawieniu się do niej rozporządzeń. Pojawia się wiele wątpliwości co do liczenia wyniku z inwestycji. Cały szereg problemów pojawił się już przy wprowadzaniu systemu służącego do obliczania podatku od obligacji na początku 2002 r., a w tym przypadku wygląda to o wiele bardziej skomplikowanie. Nawet jeśli dom maklerski ma nie być płatnikiem, choć nie znam oficjalnego stanowiska w tej sprawie, i tak trzeba będzie stworzyć system, który będzie dostarczać inwestorom prostą i zbiorczą informację. W innym przypadku rozliczanie się byłoby dla nich bardzo skomplikowane i uciążliwe.

Krzysztof Polak, kierownik centrum obsługi klienta indywidualnego BM BPH PBK

Wciąż pozostaje bardzo wiele znaków zapytania, a ocena skomplikowania systemu zależy od przyjętych metod księgowych. Obawiam się, że rozliczanie może być uciążliwe dla inwestorów - może okazać się, że będą gromadzić, szczególnie ci aktywniejsi, długie i skomplikowane wykazy dokonanych na rachunku operacji. Stopień zmian i nakładów, jakie musi ponieść dom maklerski w ramach dostosowania systemu informatycznego, zależy od zakresu informacji, jaki trzeba będzie udostępnić klientom. Jeśli brokerzy będą musieli przekazywać inwestorom jedynie potwierdzenia dokonanych transakcji - od strony technicznej nie będzie to skomplikowane, a nakłady niewysokie. Pojawią się natomiast dodatkowe koszty, które powstaną przy wydawaniu dużej ilości dokumentów. Inaczej będzie w przypadku, kiedy domy maklerskie będą musiały przygotowywać bardziej zbiorcze zestawienia.

Marek Chądzyński, Piotr Wojtaszek

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: dochody | podatek | rzad | giełdy | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »