Silnie penetrowany rynek

Wyprzedaż aktywów przez inwestorów globalnych odcisnęła swoje piętno i na naszym rynku, który przecież nie jest tak silnie penetrowany przez ten rodzaj inwestorów.

Wyprzedaż aktywów przez inwestorów globalnych odcisnęła swoje piętno i na naszym rynku, który przecież nie jest tak silnie penetrowany przez ten rodzaj inwestorów.

Nie mniej złoty musiał dostosować się do światowej tendencji, czyli spadku notowań walut rynków wschodzących. Nie było to byle jaki spadek - w ciągu pięciu dni dolar podrożał o 13 groszy do 2,40 PLN i jest już o 20 proc. droższy niż pod koniec lipca, a zarazem najdroższy od lutego. Euro podrożało o 3,1 proc. do 3,43 PLN najwyższego kursu od maja. Z kolei frank podrożał o 4,9 proc. do 2,16 PLN i jest najdroższy od kwietnia.

Notowania euro spadły w tym tygodniu o 2,4 proc. do 1,43 USD (a najniższy poziom notowań to 1,4198 USD) i były najtańsze od końca października 2007 roku. Za wyprzedażą euro stało kilka powodów natury fundamentalnej - obniżenie prognoz tempa wzrostu gospodarczego dla unii walutowej przez ECB czy dane napływające z USA, Francji czy Hiszpanii. Dopiero piątkowa informacja o wzroście stopy bezrobocia w USA (oczekiwano, że nie zmieni się) pozwoliła euro na częściowe odrobienie strat. Generalnie jednak inwestorzy są przekonani o zbliżającej się do Europy recesji i traktują jako coś gorszego niż scenariusz stagnacji w USA.

Reklama

Wrażenie po minionym tygodniu zostanie słabe, ale to głównie zasługa sesji piątkowej. Podczas wcześniejszych dni GPW zachowywała się znacznie lepiej niż inne rynki europejskie, lecz ta odporność nie mogła trwać wiecznie. W piątek WIG20 spadł o 4 proc., a w skali tygodnia o 3,6 proc. Lepiej wypadł WIG, który stracił 1,4 proc., ale najlepiej zaprezentowały się spółki o średniej kapitalizacji - mWIG zyskał 4,6 proc. (mimo piątkowego spadku o 2 proc.). sWIG w skali tygodnia zyskał 1,8 proc. - łatwo zaobserwować, że spółki o małej i średniej kapitalizacji nie zawsze poddają się trendom globalnym.

ZAGRANICZNE RYNKI

EUROPA. Najważniejszymi wydarzeniami dla europejskich rynków finansowych były w tym tygodniu decyzje banków centralnych i chociaż zgodnie z oczekiwaniami Bank Anglii i Europejski Bank Centralny pozostawiły stopy procentowe bez zmian, to z ich komunikatów płyną odmienne sygnały. Wielka Brytania znajduje się już praktycznie w fazie recesji i prawdopodobnie jeszcze w tym roku możemy spodziewać się obniżek kosztu kredytu, co miałoby złagodzić spowolnienie. Natomiast J.C.Trichet kolejny raz podkreślił, że głównym celem ECB jest walka z inflacją, a co za tym idzie obniżki w najbliższym czasie nie wchodzą w grę.

USA.

Początek tygodnia przebiegał pod dyktando kupujących akcje głównie za sprawą taniejącej ropy naftowej, ale dane z rynku pracy pogrzebały wszelkie nadzieje na powrót dobrej koniunktury na giełdowe parkiety. W czwartek najważniejsze indeksy straciły na wartości ok. 3 proc., a w piątek, gdy okazało się, że stopa bezrobocia w USA wynosi 6,1 proc. zamiast oczekiwanych 5,7 proc. niedźwiedzie ośmieliły się do pogłębienia spadków. Wcześniej dowiedzieliśmy się, że sprzedaż samochodów na amerykańskim rynku była w sierpniu aż o 16 proc. niższa niż przed rokiem. Zaciskanie pasa przez konsumentów widać również w słabych wynikach największych sieci sklepów detalicznych.

AZJA.

Dymisja premiera Japonii z pewnością nie sprzyja walce o przywrócenie gospodarki na ścieżkę wzrostu i rządowy program pomocowy, o którym dowiedzieliśmy się w ubiegłym miesiącu inwestorzy mogą potraktować jako polityczną zagrywkę mającą pozyskać głosy wyborców. Indeks NIKKEI odnotował w mijającym tygodniu największy spadek od roku, ponieważ prognozy wyników finansowych obniżają koncerny motoryzacyjne, a ponure nastroje konsumentów z kluczowych dla eksporterów rynków skłaniają posiadaczy akcji do wycofywania się z rynku.

Sezon huraganów, które zaburzają ciągłość prac rafinerii nie dobiegł jeszcze końca, ale w tym tygodniu ropa bardzo silnie potaniała ze względu na niższe potrzeby energetyczne światowych gospodarek.

W piątek po południu za baryłkę płacono 106 USD, czyli cena obniżyła się o ponad 10 dolarów w odniesieniu do poziomu z ubiegłego tygodnia. Miedź przeceniono o blisko 7 proc., gdyż branża budowlana znajduje się w zapaści już nie tylko w USA, ale także w Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii, a nie wykluczone, że wkrótce dowiemy się o kłopotach Chin, bo na giełdzie metalowej w Szanghaju w szybkim tempie gromadzą się coraz większe zapasy miedzi oczekującej na kupców.

Pod koniec tygodnia po zaskakująco słabych danych o bezrobociu w USA na rynku surowców kupowano złoto i można spodziewać się, że w najbliższych tygodniach metale szlachetne będą chętniej wybierane przez inwestorów, którzy traktują tego typu aktywa jako zabezpieczenie kapitału przed utratą wartości w trudnych dla światowej gospodarki czasach.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o inwestowaniu, zapytaj doradcy OpenFinance Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.

Open Finance
Dowiedz się więcej na temat: USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »