Świat wychodzi z kryzysu. Ropa naftowa najdroższa od marca
Wzrost cen paliw to cena, jaką kierowcy zapłacą za wychodzenie gospodarki z kryzysu pandemicznego.
Na giełdach w Londynie i Nowym Jorku ropa naftowa jest najdroższa od 6 marca, czyli od dnia, w którym inwestorzy z rynków surowcowych zrozumieli, że zaczyna się pandemia koronawirusa. Idą w górę także ceny paliw na polskich stacjach benzynowych - olej napędowy jest najdroższy od 9 miesięcy.
Baryłka ropy brent w Londynie wczoraj z impetem przekroczyła granicę 50 dolarów, a dziś koło południa była tylko niewiele tańsza. W porównaniu z grudniem 2019 roku cena jest o kilkanaście dolarów niższa, ale między dzisiejszymi notowaniami, a kursem z kwietnia 2020 roku mamy prawdziwą przepaść. Osiem miesięcy temu za baryłkę płacono mniej niż 20 dolarów.
Także w Nowym Jorku amerykańska ropa WTI jest teraz kilka razy droższa niż wiosną. Pod koniec kwietnia baryłka kosztowała niecałe 13 dolarów, a wczoraj i dziś cena została wywindowana do około 47 dolarów.
Tak wyraźny skok cen ma jedną oczywistą przyczynę. Przez rynki finansowe od kilku tygodni przetacza się fala optymizmu wywołany doniesieniami o bardzo szybkim wprowadzaniu skutecznej szczepionki na COVID-19. Popyt na ropę rośnie, bo wszyscy spodziewają się rychłego zniesienie restrykcji administracyjnych paraliżujących niektóre sfery gospodarki. Maleje także prawdopodobieństwo, że w najbliższym czasie ogłaszane będą kolejne zakazy przemieszczania się ludzi.
Optymizm jest tak wielki, że rynki zignorowały nawet wiadomość o potężnym wzroście amerykańskich zapasów ropy. Ich zwiększenie się w zeszłym tygodniu o ponad 15 milionów baryłek to drugi tak poważny wzrost w historii. W przeszłości na niemal każdy komunikat o magazynach przepełnionych surowcem giełda reagowała spadkiem cen.
Nasze rafinerie są uzależnione od importowanej ropy naftowej. Po każdym dużym wzroście kursów na rynkach światowych idą w górę krajowe ceny hurtowe. W efekcie drożej jest także na stacjach benzynowych.
Cena oleju napędowego jest najwyższa od marca. Jeszcze pod koniec października za litr ON płaciło się niewiele więcej niż 4,25 zł. Z prognozy firmy e-petrol.pl obowiązującej do najbliższej niedzieli (13 grudnia) wynika, że za olej możemy płacić około 4,47 zł.
Litr benzyny Pb98 w połowie listopada kosztował 4,71 zł, a prognoza przewiduje na koniec tego tygodnia 4,84 zł. Dla Pb95 mamy w tym samym okresie wzrost z 4,37 do 4,51 zł. Autogaz LPG do połowy października kosztował mniej niż 2 złote. Potem cena zaczęła szybko rosnąć. Prognoza e-petrol.pl na ten tydzień to 2,17 zł.
Drożejące paliwa mogą podsycić inflację, i tak już bardzo wysoką w Polsce. Od wielu miesięcy relatywnie niskie ceny na naszych stacjach benzynowych łagodzą skalę wzrostu cen towarów i usług. Z raportu Głównego Urzędu Statystyczny wynika, że w zeszłym miesiącu mieliśmy 3-procentową inflację, ale paliwa były o ponad 9 proc. tańsze niż w listopadzie 2019 roku.
Rysujący się na horyzoncie koniec światowego kryzysu gospodarczego sprawia, że oprócz ropy naftowej drożeją też inne surowce. Przez ostatnie dwa tygodnie uncja złota podrożała z 1780 do 1850 dolarów, a uncja srebra z 22,5 do 24 dolarów.
Jednak najbardziej spektakularnie idzie w górę cena miedzi - surowca, który znajduje zastosowanie w bardzo wielu branżach przemysłowych. Tona miedzi dziś nad ranem osiągała niebotyczny poziom 7900 dolarów, podczas gdy w marcowym "dołku" z trudem przekraczała granicę 4,5 tysiąca dolarów.
Wzrost cen miedzi i srebra to bardzo dobra wiadomość dla naszego KGHM. Na warszawskie Giełdzie Papierów Wartościowych jedna akcja kombinatu z Lubina osiąga ostatnio cenę nawet 190 złotych, co oznacza, że w ciągu roku podrożała o ponad 100 proc.
Jacek Brzeski