W 2009 r. stawiaj na defensywne spółki

Odchodzący do historii rok zapisze się w niej wielkimi literami, pełen bezprecedensowych wydarzeń, bankructw, cięć stóp, strat inwestujących w fundusze i dwucyfrowych zysków z obligacji.

W 2008 roku rynki finansowe przeszły głęboką i przyspieszoną ewolucję. Od bagatelizowania problemu amerykańskich kredytów subprime i wiary w siłę gospodarki, po defetyzm i przekonanie, że globalna recesja będzie najsilniejszą od czasów II Wojny Światowej. Indeksy giełdowe skurczyły się o o połowę, a hossa na rynku surowców roztopiła się w upalne dni lata. Nieoczekiwanie rekordowo wysokie zyski przynosiły za to inwestycje w odtrącane przez ostatnie lata obligacje, do łask powróciły też zapomniane inwestycje walutowe. Tymczasem polskie banki od rozdawania kredytów na prawo i lewo przeszły w zaledwie kilka miesięcy do bezpardonowej walki o depozyty.

Reklama

GIEŁDY ZAGRANICZNE

Rok 2008 był jednym wielkim testem nerwów dla inwestorów lokujących kapitał na wszystkich rynkach finansowych. W styczniu większość analityków widząc nawarstwiające się problemy na amerykańskim rynku kredytów spodziewała się maksymalnie dwóch, trzech gorszych kwartałów dla rynku akcji, co jak się wówczas wydawało byłoby zdrową korektą po kilku latach silnego trendu wzrostowego. Zamiast spodziewanego efektu stycznia (tradycyjnych wzrostów), za kołnierz inwestorów spadł zimny prysznic, bo indeksy na całym świecie pod ciężarem negatywnych wiadomości z USA runęły

z impetem nieobserwowanym od kilku lat. Z perspektywy czasu łatwo opisywać psychologiczne mechanizmy, które rządziły rynkiem, ale jak się później okazało najbardziej strachliwi, którzy pozbyli się akcji na początku roku i przenieśli kapitał na bezpieczne instrumenty bankowe, uzyskali najlepsze w 2008 r. stopy zwrotu. Nie ma odrobiny przesady w stwierdzeniu, że miniony rok przejdzie do historii jako ten, w którym model biznesowy oparty o pożyczony kapitał, zaczął szwankować, a pojęcie zaufania nabrało nowego wymiaru. O spektakularnych bankructwach największych banków inwestycyjnych, instytucji kredytowych, międzynarodowych koncernów czy wielomiliardowych programach pomocowych mających złagodzić kryzys, powstaną z pewnością setki publikacji naukowych i książek. Historie ogromnych defraudacji, przekrętów i piramid finansowych dla dżentelmenów w drogich garniturach, które przy okazji wyszły na jaw, mogą zaś trafić do szerszej publiki w postaci hollywoodzkich produkcji filmowych.

Początkowo zakres kryzysu analitycy ograniczali wyłącznie do Stanów Zjednoczonych i to nie do całej gospodarki, a jedynie do rynku kredytów hipotecznych. Gdy spadające ceny domów uruchomiły negatywną spiralę i przełożyły się nie tylko na zaległości gospodarstw w spłacie kredytów, ale przede wszystkim na zaciskanie pasa przez konsumentów, ekonomiści zaczęli wspominać o spowolnieniu gospodarczym. Słowa recesja unikano jak ognia w pierwszej połowie roku, bo sam fakt, że giełda wyprzedzająca z reguły cykle gospodarcze o około pół roku znalazła się w nieciekawej sytuacji, nie upoważniał do twierdzenia, że największej światowej potędze grozi coś poważniejszego niż ?miękkie lądowanie?. PKB Stanów Zjednoczonych sztucznie pompowano zachętami dla konsumentów (np. zwroty podatkowe), którzy odpowiadają za 70 proc. jego wartości, ale zamiast przeznaczyć dodatkowe środki na bieżące wydatki spora, część schowała pieniądze do skarpety lub spłaciła przed terminem ratę kredytu. Później okazało się, że ryzykowne instrumenty pochodne, które były prawdziwym źródłem wszystkich problemów i nierzadko straciły na wartości ok. 90 proc., uderzyły nie tylko w amerykańskie banki, ale praktycznie w każdą większą instytucję finansową na świecie.

Kryzys rynku subprime ewoluował do miana globalnego kryzysu finansowego. Koszt pieniądza pomimo trwającej już serii obniżek stóp procentowych przez banki na całym świecie sięgnął rekordowych poziomów, co obrazowało paraliż systemu i panikę panującą wśród bankierów nieufających wieloletnim partnerom biznesowym. Dotychczasowi bohaterzy zanim legli w gruzach desperacko szukali zastrzyku kapitału emitując nowe akcje dla pojedynczych inwestorów posiadających górę gotówki pochodzącej np.

z handlu międzynarodowego czy wydobycia ropy naftowej. Chińczycy rok temu objęli 9,9 proc.

w banku (wówczas jeszcze inwestycyjnym) Morgan Stanley, rząd Singapuru zainwestował w papiery szwajcarskiego UBS i Citigroup, a akcjonariusze z Abu Dhabi dofinansowali Citigroup kwotą 7,5 mld USD. Model bankowości inwestycyjnej stracił ekonomiczne uzasadnienie, gdy po bankructwie Bear Stearns (marzec) i Lehman Brothers (wrzesień) ? jesienią 2008 r. na rynku międzybankowym przestał krążyć kapitał. Banki inwestycyjne, które uniknęły wrogiego przejęcia przez konkurencję za śmieszne pieniądze, dzięki furtce otwartej przez regulatorów rynku przekształciły się w ?zwykłe banki? (przyjmujące depozyty od klientów) i otrzymały państwowe środki na pokrycie strat. Giełdowe indeksy opanowane przez niedźwiedzie zbijające ciężką łapą kursy akcji w dół odnotowały w 2008 r. niezliczoną liczbę rekordów, najczęściej negatywnie wpływających na wartość portfeli inwestorów czy funduszy emerytalnych.

Każda bessa ma jednak to do siebie, że w momencie gdy panika osiągnie szczytowy punkt, o spadkach na giełdzie rozpisują się nawet kolorowe magazyny o gwiazdach, a taksówkarz rekomenduje nam sprzedaż akcji czy przewalutowanie kredytu, następuje korekta trendu.

Pomiędzy 9 października 2007 r. a 20 listopada 2008 r. amerykański indeks S&P500 stracił 51,9 proc. bez ani jednej korekty przekraczającej 20 proc. wartości. To stawia ubiegły rok na trzecim miejscu w rankingu największych serii spadkowych bez odbicia ? gorsze były tylko lata 1932 i 1938. Nie znaczy to jednak, że nie dało się zarabiać na rynku akcji, bo choć strategia ?kup i trzymaj? zupełnie się nie sprawdziła, to krótkoterminowi spekulanci nie mogli wyobrazić sobie lepszych warunków. Olbrzymia zmienność nastrojów stwarzała okazję za okazją ? kilkakrotnie po spadku indeksów o 8-10 proc. następnego dnia obserwowaliśmy nie mniej imponujące wzrosty. Indeks VIX, potocznie zwany indeksem strachu, służy do monitorowania wahań kursów akcji (indeksu S&P500). Do tej pory odczyt w okolicy 30 uznawano za skrajną zmienność i z reguły taka wartość precyzyjnie wskazywała dołki po panicznej wyprzedaży. Dla zobrazowania olbrzymiej zmienność (czyli innymi słowy ryzyka) z 2008 r. wystarczy wspomnieć, że VIX otarł się jesienią o poziom 80 pkt. Najpopularniejszymi frazami roku pojawiającymi się w komentarzach giełdowych w 2008 r. uznajemy ?zmienność? oraz ?program pomocowy?.

GIEŁDA W WARSZAWIE

Inwestorzy z warszawskiej giełdy wycofywali się w 2008 r. etapami, które dobrze obrazuje rozkład wpłat nowych środków i umorzeń jednostek TFI. Przez cały rok spadała wartość aktywów funduszy ? po części za sprawą przeceny akcji, po części ze względu na długą kolejkę Polaków ustawiających się po swoje oszczędności. W listopadzie według serwisu Analizy Online wartość aktywów TFI netto po trzynastu miesiącach ciągłego obniżania się wyniosła 70,9 mld PLN, zrównując się z poziomem

z marca 2006 r. WIG20 w połowie grudnia znajdował się na poziomie 1760 pkt, wobec 3535 pkt sprzed roku. To oznacza spadek wartości akcji 20 największych spółek notowanych na GPW

o połowę.

Sytuację z ostatnich 12 miesięcy możemy również postrzegać jako szklankę z wodą: pesymista powie, że jest w połowie pusta, optymista, że w połowie pełna. Oczywiście nikt o zdrowych zmysłach nie będzie się chwalił, że w ciągu roku stracił tylko połowę kapitału, ale jeśli chcielibyśmy na siłę znaleźć pocieszenie to wystarczy, że porównamy kondycję polskiej gospodarki i finansów publicznych do tego co dzieje się na Węgrzech. Polskie spółki w końcówce roku odczuły twarde lądowanie Europy Zachodniej, a te nastawione na rynek wewnętrzny największe wyzwanie mają dopiero przed sobą.

Struktura uczestników naszego rynku kapitałowego i zdrowy rozsądek podpowiadały już w styczniu 2008 r., że nie ma szans by mocne fundamenty ochroniły nas przed wyprzedażą polskich akcji.

W pierwszym kwartale nałożyły się na siebie ucieczka kapitału zagranicznego i masowy exodus Polaków z funduszy inwestujących na rynku giełdowym.

Po mizernych obrotach z czwartego kwartału możemy przypuszczać, że pierwszą najdrastyczniejszą fazę bessy mamy już za sobą, jednak nie oznacza to wcale, że dotarcie indeksów do poziomów z 2004 r. wyczerpało możliwości niedźwiedzi. Najważniejszy na GPW sektor bankowy odczuł zmianę warunków biznesowych mocniej niż jakikolwiek inny.

Brak kapitału na akcję kredytową i wojna o depozyty to ciężki bagaż, którego nie sposób się pozbyć w krótkim okresie, dlatego inwestorzy powoli zaczęli przygotowywać się na gorsze wyniki finansowe banków. Same zmiany kursów akcji informują, że najspokojniejsi są udziałowcy PKO BP, bo jego papiery potaniały w ciągu roku ?tylko? o ok. 30 proc. Zapewne niemały wpływ na grudniowy powrót kupujących akcje miała informacja, że bank ten negocjuje warunki przejęcia polskich oddziałów grupy AIG, która została znacjonalizowana przez rząd USA. Na przeciwnym biegunie znalazły się Bank Millennium, Bank BPH i inne, których akcje potaniały w ciągu 12 miesięcy nawet o ponad 70 proc.

Po etapie paniki z akcjami pozostała wciąż spora grupa drobnych inwestorów, którzy liczą, że gorzej być już nie może i odrobią straty w ciągu kilku najbliższych miesięcy, a jeśli okaże się, że po spodziewanym odwróceniu trendu nie ma ani śladu, zaczną w zrezygnowaniu opuszczać rynek. Dopiero gdy olbrzymie wahania indeksów unormują się i nikt nie będzie chciał słyszeć ?o tej złodziejskiej giełdzie?, warto rozważyć powrót do strategii ?kup i trzymaj?. Psychologia inwestowania każe kupować akcje w okresie największej paniki, ?gdy na parkiecie leje się krew?, ale dodajmy, że promocje cenowe pojawiają się gdy leje się ostatnia krew.

Defensywnych spółek na przyszły rok szukać powinniśmy głównie w sektorach niezbyt silnie uzależnionych od koniunktury gospodarczej, takich jak służba zdrowia, usługi komunalne czy budownictwo infrastrukturalne.

Open Finance
Dowiedz się więcej na temat: bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »