W Telekomunikacji myślą o strajku
Solidarności Telekomunikacji Polskiej nie podoba się umowa społeczna. Zarząd chciał się dogadać z pracownikami jeszcze w tym tygodniu. Spodziewam się protestów. Taka jest rola związków i tak zachowywały się one w przeszłości. TP, która do tej pory korzystała z pozycji quasi-monopolisty, teraz musi szukać oszczędności.
Telekomunikacja Polska (TP) chce do końca tego tygodnia zakończyć rozmowy ze związkami w sprawie umowy społecznej na lata 2007-09, przewidującej odejście z firmy 5,7 tys. osób. Może się to nie udać.
Wysłaliśmy dziś list do prezesa Macieja Wituckiego i Jacka Kałłaura, członka zarządu TP. Informujemy, że nie zgadzamy się z formą negocjacji zarządu z pracownikami. Zarząd dał nam dwa dni na podpisanie projektu umowy, a to za mało - mówi Waldemar Stawski, wiceszef zakładowej Solidarności, jednego z dwóch największych związków TP.
Związkowcy TP mówią, że umowę społeczną podpisało 8 na 19 organizacji. Nie jest do końca jasne, czy firma zdecyduje się na zignorowanie części z nich. Zwłaszcza że już kilkakrotnie w jej historii zapowiedzi redukcji zatrudnienia wywoływały protesty.
- Nie mamy nic przeciwko dobrowolnym odejściom. Ale rozważymy różne opcje, jeśli pracodawca będzie zmuszał pracowników do odejścia z TP - wyjaśnia Waldemar Stawski.
Związkowców niepokoi out-sourcingowanie 25 proc. załogi telekomu i zbyt ogólnikowe zapisy o przesuwaniu pracowników na stanowiska o niepełnym wymiarze pracy.
Spodziewam się protestów. Taka jest rola związków i tak zachowywały się one w przeszłości. TP, która do tej pory korzystała z pozycji quasi-monopolisty, teraz musi szukać oszczędności. Naturalne jest szukanie ich w zasobach ludzkich - mówi Jarek Parczewski, analityk DM BGŻ.
Analitycy podkreślają, że TP powinna zwalniać ludzi, by zbliżyć się do wskaźników efektywności europejskich telekomów. Krzysztof Kaczmarczyk z Deutsche Banku szacuje, że dzięki zwolnieniom TP może liczyć na oszczędności 50 mln zł w 2007 r. Komentarza TP nie udało nam się uzyskać. MEW
