Wiedźmy odleciały, zabierając ze sobą obroty

Po piątkowych szaleństwach, nasz rynek powrócił do szarej codzienności. Tęsknota do niedawno przeżywanych emocji jest jednak raczej niewielka. Większość inwestorów doszła pewnie do wniosku, że lepszy w miarę przewidywalny marazm niż zaskakujące "ekscesy". Została nam po nich jedynie korekta, która i tak się nam "należała".

Po piątkowych szaleństwach, nasz rynek powrócił do szarej codzienności. Tęsknota do niedawno przeżywanych emocji jest jednak raczej niewielka. Większość inwestorów doszła pewnie do wniosku, że lepszy w miarę przewidywalny marazm niż zaskakujące "ekscesy". Została nam po nich jedynie korekta, która i tak się nam "należała".

Na warszawskiej giełdzie główne indeksy zaczęły tydzień w okolicach poziomów z piątkowego fixingu. Po krótkich wahaniach sytuacja jednak szybko zaczęła się pogarszać. Tuż przed południem WIG20 tracił już 1 proc., a wskaźnik szerokiego rynku niewiele mu ustępował. Najsłabiej zachowywał się indeks małych spółek, który zniżkował o 1,3 proc. W gronie największych firm liderem spadków były debiutujące w składzie indeksu WIG20 akcje Polskiej Grupy Energetycznej, zniżkujące o około 2 proc.

Dorównać mu starały się jedynie walory PKO i PKN Orlen. O 1,5 proc. spadały papiery Telekomunikacji Polskiej. Wszystko to działo się przy bardzo niskich obrotach, których wartość w południe nie przekraczała 380 mln zł. Naszym inwestorom nie sprzyjała sytuacja na parkietach europejskich oraz spadki na amerykańskich kontraktach. Gdy tylko okazało się, że inwestorzy za oceanem do kontynuacji korekty się nie kwapią, nastroje się poprawiły. Ostatecznie indeks największych spółek stracił 0,16 proc., WIG zniżkował o 0,13 proc., a sWIG80 o 0,4 proc. Jedynie wskaźnik średnich firm wzrósł o 0,21 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły nieco ponad miliard złotych.

Reklama

Giełdy zagraniczne

Wall Street poddała się wreszcie niewielkiej korekcie. Indeksy nieznacznie spadły w piątek. Na razie S&P500 obronił się przed wyraźniejszym zejściem poniżej 1160 punktów. Wszystko jednak wskazuje, że będziemy świadkami nieco większego osłabienia. Nie brakuje ani powodów, ani pretekstów. Główny powód to "potrzeba" schłodzenia nastrojów po trwającej 27 sesji fali wzrostowej. Widać jednak wyraźnie, że rynek do większych spadków zupełnie nie jest "gotowy".

Na giełdach azjatyckich dziś nastroje wyraźnie się pogorszyły. Po decyzji Indii o podniesieniu stóp procentowych nasiliły się obawy przed zaostrzaniem polityki pieniężnej w regionie. Indeks w Bombaju zniżkował o 1 proc. Liderem spadków był wskaźnik w Hong Kongu, który stracił 2 proc. Na Tajwanie zniżka sięgnęła 0,8 proc. Shanghai B-Share zwiększył swoją wartość o 0,1 proc., a Shanghai Composite o 0,2 proc.

Piątkowe spadki na Wall Street i dzisiejsze minusy na kontraktach terminowych na amerykańskie indeksy spowodowały, że europejscy inwestorzy zaczęli tydzień od sporych zniżek. Na otwarciu CAC40 tracił 0,5 proc., indeks we Frankfurcie spadał o 0,3 proc., a londyński FTSE zniżkował o 0,2 proc. Jeszcze przed południem skala strat wyraźnie się powiększyła. W Paryżu przekroczyła 1 proc., we Frankfurcie i Londynie sięgała 0,7 proc. W naszym regionie liderem spadków był rumuński BET, zniżkujący o 1,8 proc. Moskiewski RTS tracił 1,6 proc. W Budapeszcie i Pradze wskaźniki spadały po 0,6 proc. Jedynie Sofia trzymała się w pobliżu piątkowego zamknięcia. Indeks w Atenach około południa szedł w dół o 2,8 proc., a madrycki IBEX zniżkował o ponad 2 proc.

Sytuacja nieco się poprawiła, gdy okazało się, że początek sesji za oceanem nie jest taki zły, jak się tego obawiano. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 i DAX powróciły w okolice piątkowego zamknięcia, a FTSE zniżkował o 0,5 proc.

Waluty

W poniedziałkowe przedpołudnie na światowym rynku walutowym było wyjątkowo spokojnie. Kurs euro trzymał się okolic 1,35 dolara, czyli poziomu osiągniętego jeszcze w piątek wieczorem. Nic nie wskazuje na to, by wspólna waluta miała szanse na umocnienie się.

Złoty kontynuował dziś osłabienie rozpoczęte jeszcze w ubiegły czwartek. Około południa trzeba było za niego płacić 2,9 zł, o 10,5 grosza drożej niż zaledwie trzy dni temu. Deprecjacja złotego sięgnęła 3,7 proc. Kurs euro skoczył z piątkowego 3,88 zł do 3,92 zł. Od środy zdrożało o ponad 6 groszy, czyli o 1,6 proc. Za franka trzeba było dziś w południe płacić 2,73 zł, o 8 groszy (3 proc.) więcej niż w ubiegłą środę rano. Kursy głównych walut wróciły więc do poziomu z końca lutego. Do końca dnia zmiany były niewielkie. Naszej walucie udało się odrobić po 1-2 grosze.

Podsumowanie

Po piątkowych zawirowaniach dziś na warszawskim parkiecie było już znacznie spokojniej. Porównując zaś dzisiejsze obroty z piątkowymi, można wręcz powiedzieć, że nie działo się nic. Mamy więc powrót do "normalności" i niesmak z powodu świadomości, że jeden lub góra kilku inwestorów może zrobić z naszym rynkiem jeśli nie wszystko, to przynajmniej bardzo wiele. Korekta spadkowa trwa. Widać jednak, że jej losy rozstrzygają się nie u nas, lecz za oceanem. Nasze główne indeksy podążały ścieżką, wyznaczaną przez Wall Street. Do tego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Na "niezależność" wybijają się jedynie wskaźniki małych i średnich firm.

Roman Przasnyski

Goldfinance
Dowiedz się więcej na temat: WIG | wiedźmy | korekta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »