Wielki popyt na złoto. Kruszec może być drogi jak nigdy
Cena uncji złota efektownie przełamała poziom 2 100 dolarów i znalazła się w pobliżu rekordu wszech czasów z grudnia zeszłego roku. Tamten rekord zyskał jednak miano specyficznego, incydentalnego, wręcz przypadkowego. Teraz kruszec staje przed szansą osiągnięcia szczytu notowań z bardziej racjonalnych powodów.
- Wielu ekspertów jest zdania, że przedłużający się konflikt na Bliskim Wschodzie jest bardzo ważnym czynnikiem wzmacniającym zainteresowanie inwestorów złotem
- Analitycy banku UBS prognozują, że cena uncji kruszcu może wzrosnąć w tym roku do 2 250 dolarów. Taki byłby efekt cięcia stóp procentowych przez Fed, które osłabiłoby dolara amerykańskiego
- Ekonomiści Citibanku w perspektywie najbliższych 12-18 miesięcy cenę uncji złota widzą nawet na poziomie 3 tysięcy dolarów, o ile spełnionych zostanie kilka warunków. Wśród nich duży popyt na kruszec ze strony banków centralnych
Zdaniem ekonomistów reprezentujących duże światowe instytucje finansowe, złoto, tradycyjnie uznawane za bezpieczną przystań w niepewnych czasach, w nadchodzących miesiącach będzie się poruszać po ścieżce wzrostu cen. Uncja złota od dłuższego czasu utrzymuje się na wysokim poziomie i kosztuje ponad 2 tysiące dolarów.
W tym roku tylko w połowie lutego (i to incydentalnie) notowania "królewskiego metalu" spadały poniżej wartości 2 tysięcy. W ostatnich latach wycenom kruszcu, który z oczywistych powodów swoim właścicielom nie wypłaca żadnych procentów, szkodziły podwyższone stopy procentowe zachęcające wielu inwestorów do lokowania kapitału w aktywach przynoszących odsetki (np. w obligacjach).
Mimo, że stopy kluczowych banków centralnych nadal są wygórowane, to złoto w pierwszych tygodniach tego roku jest wyjątkowo pożądanym aktywem inwestycyjnym. Wiele wskazuje na to, że rynkom wystarcza prognoza o pierwszym od dawna cięciu stóp, które w czerwcu tego roku miałaby przeprowadzić amerykańska Rezerwa Federalna.
Trzy miesiące temu, w nocy z 3 na 4 grudnia, cena uncji złota w kontraktach terminowych wspięła się do rekordowego poziomu 2 150 dolarów. Był to jednak specyficzny ruch na wykresie. O krótkotrwałym skoku notowań "żółtego metalu" zdecydował budzący się jako pierwszy po weekendzie rynek azjatycki, czyli głównie inwestorzy z Japonii. Zapewne zbiegły się tutaj kwestie operacji wykonywanych w skrajnych strefach czasowych z chwilowym brakiem płynności na rynku. Już kilkanaście godzin później za uncję złota płacono około 2 040 dolarów, czyli 40 dolarów mniej niż wynosił poprzedni rekord wszech czasów.
Komentatorzy za polityczną przyczynę "rekordowego incydentu cenowego" uznali fakt, że w tamten grudniowy weekend jemeńscy rebelianci z szyickiej milicji Houthi na wodach międzynarodowych w południowej części Morza Czerwonego uderzyli w trzy statki handlowe. Amerykański okręt wojenny USS Carney odpowiedział na ten atak zestrzeleniem trzech dronów, które leciały w jego kierunku (choć być może przypadkowo).
Wielu ekspertów, w tym Tim Waterer, główny analityk rynku w KCM Trade, podkreśla, że przedłużający się konflikt na Bliskim Wschodzie jest bardzo ważnym czynnikiem wzmacniającym zainteresowanie inwestorów złotem. Innym bodźcem jest i będzie spodziewane osłabianie się dolara w związku z prawdopodobnym rozluźnianiem polityki monetarnej przez amerykański bank centralny.
Jeszcze w poniedziałek 26 lutego kurs uncji złota nieznacznie przekraczał 2 030 dolarów. Z początkiem marca cena kruszcu ruszyła w górę. Michał Tekliński, ekspert rynku złota w Goldsaver.pl, jest zdania, że wpływ na to miał najnowszy odczyt amerykańskiej inflacji PCE, czyli wskaźnika, który obrazuje wydatki konsumpcyjne ponoszone przez obywateli USA. Indeks PCE spadł między grudniem a styczniem z 2,6 do 2,4 proc. i jest najniższy od 2021 roku. "To bardzo ważny wskaźnik dla Rezerwy Federalnej w kontekście decyzji o obniżce stóp procentowych. Okazał się lepszy niż zakładano, co pozwala nam myśleć, że cięcie stóp jest coraz bliżej" - napisał Michał Tekliński.
Trzeba tu dodać, że w tej chwili rynki spekulują, że do najbliższej obniżki stóp procentowych w USA dojdzie w czerwcu. Jak wskazuje narzędzie CME FedWatch Tool, prawdopodobieństwo takiego ruchu jest oceniane na ponad 70 proc.
Eksperci ING prognozują średnią cenę uncji na poziomie 2 150 dolarów w czwartym kwartale i 2 081 dolarów w całym 2024 roku. Ich przewidywania opierają się na założeniu, że Rezerwa Federalna rozpocznie obniżanie stóp procentowych w drugim kwartale tego roku, co z kolei osłabi dolara. Analitycy biorą też pod uwagę globalną sytuację polityczną.
"Oczekujemy, że ceny złota będą w tym roku wyższe, ponieważ popyt na kruszec w bezpiecznej przystani w dalszym ciągu będzie duży w obliczu niepewności geopolitycznej związanej z trwającymi wojnami i zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych" - czytamy w raporcie ING.
Z kolei analitycy SeekingAlpha prognozują, że kurs "królewskiego metalu" w latach 2024-25 może wystrzelić nawet do poziomu 2 500 dolarów za uncję. Trzeba tu dodać, że ci sami eksperci trafnie wypowiadali się ostatnio się o przyczynach wyprzedaży metalu w połowie lutego. Pisali wówczas, że "może być ona próbą zbicia ceny przez największych giełdowych graczy, aby następnie w okolicach 2 tysięcy dolarów zainicjować nowy ruch wzrostowy, którego celem będą historyczne szczyty notowań". Dodawali, że "obniżki stóp procentowych w USA są nieuniknione, a termin ich wprowadzenia jedynie odkłada w czasie proces, co do którego rynki nie mają żadnych wątpliwości".
Ekonomiści TD Securities przewidują, że już w ciągu najbliższych sześciu miesięcy cena uncji złota może przekroczyć pułap 2 300 dolarów. W ich scenariuszu, gwałtowny spadek realnych stóp procentowych w USA przyciąga inwestorów spekulacyjnych i fundusze ETF.
Dodatkowego popytu ze strony funduszy zajmujących się złotem notowanym na giełdzie spodziewają się także eksperci banku UBS. Ich zdaniem cena uncji kruszcu może wzrosnąć w tym roku do 2 250 dolarów. Prognoza ta opiera się na połączeniu różnych czynników, z których najważniejszym jest spekulowana zmiana polityki stóp procentowych Rezerwy Federalnej. Stworzyłaby ona presję na dolara amerykańskiego i realne stopy procentowe.
W swoich prognozach najdalej idą ekonomiści Citibanku, którzy w perspektywie najbliższych 12-18 miesięcy cenę uncji złota widzą nawet na poziomie 3000 dolarów. Zaznaczają jednak, że musi być spełnionych szereg konkretnych warunków.
"Szybkie obniżki stóp procentowych w USA mogą spowodować panikę i narrację recesyjną, w której inwestorzy byliby skłonni rzucić się na kojarzone z bezpieczeństwem złoto. Jeśli poziom stóp spadnie w okolice 1 proc., to powinno nas to doprowadzić do ceny w okolicach 3000 dolarów za uncję" - czytamy w raporcie Citibanku.
Ci sami analitycy piszą też, że złoto mocno podrożeje, o ile nadal będzie wspieranie przez popyt ze strony banków centralnych rynków wschodzących. Praktyka ostatnich lat pokazuje, że te właśnie banki chcą więcej swoich rezerw trzymać w twardym aktywie, jakim jest złoto. W ten sposób pogłębiają kryzys zaufania do amerykańskiego dolara. Innymi słowy, przyczyniają się do dedolaryzacji świata.
Z raportu Światowej Rady Złota (World Gold Council) wynika, że banki centralne kontynuują zakupową passę z 2023 roku. W minionym roku nabyły łącznie 1 037,4 tony złota. Inwestowanie części rezerw w kruszec pozwala im na dywersyfikację i zmniejszenie ryzyka związanego z wahaniem wartości tradycyjnych walut.
Pierwsze miejsce pod względem popytu na złoto przypadło Chinom, których bank centralny powiadomił, że w minionym roku kupił 225 ton metalu. Drugie miejsce zajęła Polska z wynikiem 130 ton, co zwiększyło nasze łączne rezerwy do 360 ton. Poważne zakupy poczyniły także Rosja, Indie, Turcja i Brazylia. W Polsce NBP stawia sobie za cel osiągnięcie pułapu 20 proc. całości rezerw w postaci złota. W tej chwili jest to niecałe 13 proc.
Eksperci banku ANZ z Nowej Zelandii i Australii, zakładają, że zainteresowanie banków centralnych kupowaniem złota fizycznego będzie bardzo duże aż do 2030 roku. To z kolei będzie z pewnością miało wpływ na rynkową cenę kruszcu.
Jacek Brzeski