Wojna nie sparaliżowała giełd
Wojna za naszą wschodnią granicą nie sparaliżowała giełd na Zachodzie, w tym także w Polsce. Środowe notowania na Wall Street zakończyły się prawie 2-procentowym wzrostem indeksów, po słowach szefa Fed o umiarkowanym kursie w polityce monetarnej. Na GPW indeksy są mocniejsze niż w pierwszym dniu wojny, a akcje producentów sprzętu wojskowego - Lubawy, Zrembu, Protektora i Wojasa - przez ostatni tydzień podrożały nawet o kilkaset procent. Zdarzają się sesje, że idą w górę także spółki ukraińskie notowane w Warszawie.
W czwartek 24 lutego, czyli w dniu rozpoczęcia rosyjskiego ataku na Ukrainę, WIG20 dramatycznie spadł do 1800 punktów. Jednak od tamtej pory poprawił się i dziś utrzymuje się w okolicach 2 tysięcy punktów. Tygodniowy bilans giełdy nowojorskiej też jest korzystny. Wczoraj okazało się, że gdy o kierunkach w polityce pieniężnej mówi prezesa Rezerwy Federalnej, to zdecydowanie mniej ważna staje się sytuacja na froncie rosyjsko-ukraińskim.
Główne indeksy na Wall Street w środę poszły w górę o prawie 2 proc. Wcześniej jednak Jerome Powell, szef Fed, oświadczył, że w tym miesiącu zaproponuje i poprze 25-punktową podwyżkę stóp procentowych. W zasadzie tak jednoznaczna deklaracja powinna zaniepokoić inwestorów, bo przesądzone jest pierwsze pocovidowe zaostrzenie polityki monetarnej w USA.
Jednak rynki odetchnęły z ulgą, gdyż spodziewały się w tym miesiącu podwyżki stóp nawet o 50 punktów bazowych. Po najnowszej deklaracji Powella zaczyna też dominować pogląd, że w całym 2022 roku Rezerwa Federalna podniesie stopy tylko na pięciu, a nie siedmiu posiedzeniach. Oznacza to, że Fed nie będzie agresywnie zaostrzał kursu nawet w obliczu ponad 7-procentowej inflacji w USA.
Niektórzy ekonomiści są zaskoczeni łagodnym stanowiskiem Powella. W ostatnich godzinach bardzo drożeje ropa naftowa (baryłka brent kosztuje prawie 120 dolarów), co może być czynnikiem podsycającym inflację - nie tylko zresztą w USA. Z kolei wysoka dynamika cen konsumpcyjnych zwiększa ryzyko stagflacji, czyli inflacji połączonej ze stagnacją gospodarczą.
Tego właśnie zjawiska eksperci obawiają się bardziej niż globalnego zamieszania z powodu rosyjskiej napaści na Ukrainę. Stratedzy Barclays podkreślają, że - jak uczy historia - wstrząsy geopolityczne są dla rynków bolesne, ale zazwyczaj krótkotrwałe. W dodatku, stwarzają nawet pewne możliwości w perspektywie średnioterminowej.
Bilans pierwszych godzin czwartkowej sesji na warszawskim parkiecie jest ujemny. Jednak na tle rynków europejskich GPW przez pierwsze trzy dni tego tygodnia wypadała bardzo dobrze. Co więcej, w środę WIG20 stał się kontynentalnym liderem, po tym jak poszedł w górę o prawie 4 proc. WIG był niewiele mniej efektowny - zyskał prawie 3 proc.
Prawdziwe giełdowe żniwa na przełomie lutego i marca mają polskie spółki produkujące sprzęt kupowany przez armię. Akcje Lubawy, dostarczającej namioty, hełmy i kamizelki kuloodporne, w ciągu ostatniego tygodnia podrożały z 1,11 do 4,50 zł, choć dziś notowano spadek ceny do 4,20 zł. W tym samym czasie Zremb-Chojnice ruszył w górę z poziomu 1,64 do 4,16 zł. Fabryka produkuje konstrukcje stalowe i kontenery dla wojska. Drożeją także spółki obuwnicze zaopatrujące żołnierzy. Cena akcji Protektora wzrosła z 2,74 do nawet 5,96 zł (dziś zniżkowała do 5,25 zł), a Wojasa z 4,16 do 9,30 zł.
Dużo gorzej wypadają notowane w Warszawie firmy ukraińskie reprezentujące branżę rolno-spożywczą. Są dni, że wskaźnik WG-Ukraine traci nawet kilkanaście procent. Dziś jednak - przynajmniej w pierwszej części sesji - jest inaczej. Astarta drożeje o kilkanaście procent, a Kernel o 35 proc. Ta druga spółka jest jednak ciągle o ponad połowę tańsza niż w październiku 2021 roku.
Na rynkach globalnych notowany jest wielki wzrost cen towarów rolnych. Na 14-letnich szczytach znalazła się na przykład pszenica, której buszel kosztuje więcej niż 11 dolarów. W niektórych polskich sklepach zaczęło brakować makaronu i produktów zbożowych w związku ze zwiększonym zapotrzebowaniem ze strony uchodźców z Ukrainy. Nic więc dziwnego, że popyt na artykuły żywnościowe podbija ceny akcji ich producentów. Walory Pamapolu przez pierwszy tydzień wojny podrożały z 2,15 do 6 zł, a Makaronów Polskich z 6,72 do 11 zł.
Jacek Brzeski