"Wybuchowy" inwestor

Sprawą inwestora, który w ostatni piątek groził wysadzeniem w powietrze budynku Ilmetu przy rondzie ONZ w Warszawie, może ponownie zająć się prokurator. Jerzy G. uważa się za poszkodowanego przez Dom Maklerski BIG-BG.

Sprawą inwestora, który w ostatni piątek groził wysadzeniem w powietrze budynku Ilmetu przy rondzie ONZ w Warszawie, może ponownie zająć się prokurator. Jerzy G. uważa się za poszkodowanego przez Dom Maklerski BIG-BG.

Jerzy G. był od 1993 r. klientem DM BIG Banku Gdańskiego w Bydgoszczy (dziś Millennium Dom Maklerski). Miał tam rachunek inwestycyjny. W 1996 r. zakwestionował transakcje sprzedaży i zakupu akcji (dyspozycje wykonano przez telefon). Twierdzi, że poniósł na nich stratę - nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.

KPWiG zawiadomiła prokuraturę

- Zajęliśmy się sprawą po skardze inwestora. To my zawiadomiliśmy prokuraturę w Bydgoszczy o możliwych nieprawidłowościach. Dotyczyły kwestii bezpieczeństwa przy zawieraniu transakcji - tłumaczy Łukasz Dajnowicz, rzecznik KPWiG. Prokuratura Rejonowa w Bydgoszczy zbadała sprawę. Stwierdziła, że w aneksie do umowy o prowadzenie rachunku inwestycyjnego podpis jest sfałszowany. Aneks umożliwiał składanie dyspozycji przez telefon. - Dochodzenie nie wykazało, kto podrobił podpis więc sprawę zamknęliśmy - tłumaczy Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Jak jednak doszło do fałszerstwa? - Nie jestem obecnie w stanie tego wyjaśnić. Musimy dowiedzieć się, czy prokuratura sprawdziła wszystkie aspekty tej sprawy. Dokumentów jest bardzo wiele, więc trzeba czasu - tłumaczy J. Bednarek.

Reklama

Sąd nie pomógł

Bank Millennium poinformował, że zlecenia zostały złożone przez telefon. - Po odsłuchaniu zleceń okazało się, że dyspozycje składał Jerzy G. - twierdzi J. Bednarek. Jak więc Jerzy G. mógł składać zlecenia telefoniczne, skoro nie miał podpisanej odpowiedniej umowy? - Trudno dziś powiedzieć, czy badaliśmy tę sprawę pod tym kątem - wyjaśnia J. Bednarek. Jerzy G. po porażce jaką poniósł w prokuraturze, zwrócił się z powództwem cywilnym do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Ten jednak je oddalił. Podobnie postąpił Sąd Apelacyjny w Gdańsku.

Roczna zwłoka

Wojciech Kaczorowski, rzecznik Banku Millennium, twierdzi, że po stronie DM BIG-BG wszystko było w najlepszym porządku. Zastanawia się nad zachowaniem inwestora. - Dlaczego minął rok od zawarcia transakcji zanim Jerzy G. złożył reklamację? Był jednym z aktywniejszych graczy w Bydgoszczy, więc pewnie wiedział co ma na rachunku - twierdzi rzecznik Millennium. Jak informuje, pierwsza transakcja dotyczyła sprzedaży akcji BIG Banku. Druga kupna papierów Warty i PPABanku. - Ta sprawa jest nietypowa. W tym przypadku nikt nie wyłudził żadnych pieniędzy. Nic nie wyparowało z konta. Problem dotyczy tylko realizacji transakcji. Nikt postronny na tych operacjach nie skorzystał - mówi Łukasz Dajnowicz. - Klienci różnych biur składają podobne skargi - dodaje.

Sprawę trzeba wyjaśnić

Akcje BIG Banku, które zostały sprzedane, zyskały potem na wartości. Papiery Warty i PPABanku, które kupiono - straciły. Czyżby inwestor chciał wykorzystać fakt "fałszywego" podpisu i postanowił postarać się o unieważnienie transakcji. Nie wiadomo. Wielu wątków tej sprawy nie wyjaśniono. Jeżeli dochodziło do takich fałszerstw, prokurator powinien wyjaśnić wszystkie niewiadome.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: prokuratura | dom maklerski | Biuro Informacji Gospodarczej | telefon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »