Wyprzedaż niemodnych akcji
W ostatnich dniach mocno w dół idą notowania spółek, które jeszcze w końcu marca gwałtownie zyskiwały na wartości, takich jak Elektrim i Lubawa. Ucieczce inwestorów towarzyszą duże obroty. W przeszłości podobne zachowanie kursów zapowiadało kontynuację przeceny.
Akcje Elektrimu potaniały wczoraj o 22,3 proc., do 9,25 zł. Lubawa straciła na wartości 10,4 proc. i kosztowała 9,95 zł. Szybki spadek ich notowań trwa już od początku miesiąca. W porównaniu z niedawnymi szczytami walory Elektrimu przeceniono o 49,5 proc., Lubawy zaś o 39 proc. Przyczyną gwałtownego spadku jest odreagowanie po wcześniejszych równie dynamicznych zwyżkach. Pod koniec marca Elektrim podrożał prawie o 125 proc. w ciągu zaledwie trzech sesji. Z kolei walory Lubawy niemal podwoiły wartość w ciągu pięciu dni notowań.
Efekt domina
Charakterystyczne jest, że zarówno załamaniu kursów tych spółek, jak i wcześniejszemu ich wzrostowi towarzyszy wzmożony handel. Wolumen obrotu papierami Elektrimu osiągnął poziom nienotowany od ponad czterech lat. Średnio na ostatnich 10 sesjach wolumen wyniósł prawie 4,5 mln sztuk. Tymczasem np. w styczniu przeciętny wolumen nie sięgał nawet 400 tys. akcji. Rekordowe obroty notowane są w ostatnim czasie w przypadku Lubawy. Wczoraj wyniosły blisko 63 mln zł.
Nagły odwrót kupujących połączony ze wzmożoną wymianą akcji to nie nowość w przypadku średnich czy mniejszych spółek. Podobne spektakularne zmiany kursów zanotowano choćby na przełomie stycznia i lutego w przypadku kilku spółek o kapitalizacji liczonej w dziesiątkach milionów złotych - EMC Instytutu Medycznego, Muzy czy Swissmedu.
Schemat jest zazwyczaj podobny. Początkowo notowania rosną przynajmniej przez kilka tygodni w umiarkowanym tempie. Później pojawienie się mniej lub bardziej istotnych (ale w każdym razie pozytywnych) informacji ze spółki sprawia, że do kupna jej akcji rusza "gorący kapitał". Coraz szybszy wzrost notowań i duże obroty wywołują efekt domina. Do gry przyłączają się coraz to nowi gracze, jeszcze bardziej podbijając kurs. Notowania odrywają się od fundamentów. Wartość firm na giełdzie rośnie z dnia na dzień po kilkadziesiąt procent, co zazwyczaj nie ma pokrycia w podobnych zmianach ich kondycji. Wreszcie w kulminacyjnym momencie zaczyna brakować popytu, a część inwestorów przystępuje do realizacji zysków. Efekt domina zaczyna nagle działać w drugą stronę, napędzając przecenę.
Spadająca gwiazda
W czasie odwrotu kupujących na wykresach tego typu spółek powstają charakterystyczne formacje świecowe znane z analizy technicznej. Częstą formacją jest tzw. spadająca gwiazda. Układ taki powstał właśnie na wykresie tygodniowym Elektrimu. Do pełnego jego ukształtowania doszło wczoraj, kiedy kurs przebił połowę białej świecy z ostatniego tygodnia marca - 11,6 zł. Zgodnie z teorią, spadająca gwiazda zapowiada odwrócenie dotychczasowego trendu na spadkowy. Na wykresie Lubawy nie powstała co prawda podobna spadająca gwiazda, ale długa czarna świeca w całości przesłoniła poprzedni biały korpus, co także ma negatywną wymowę.
Te mało optymistyczne wnioski potwierdza zachowanie kursów wspomnianych spółek na początku lutego. Kursy firm z branży medycznej do tej pory nie wróciły do rekordowych poziomów, które poprzedziły załamanie. Szczególnie spektakularne zmiany zanotowano w przypadku akcji EMC Instytutu Medycznego, które 2 lutego w najlepszym momencie zyskiwały 42,9 proc., by zakończyć dzień niewielką zwyżką (o 0,6 proc.). Rekordowy wolumen towarzyszący powstałej w ten sposób długiej czarnej świecy zapowiadał nadchodzącą przecenę. Spadki zatrzymały się dopiero po pięciu tygodniach. W najlepszym położeniu są akcjonariusze Muzy, która jest już notowana powyżej lutowego szczytu, jednak i w tym przypadku w ciągu dwóch tygodni walory przeceniono o 40,6 proc.
Tomasz Hońdo