Z perspektywy lidera

W latach 2000-2004 rynek płytek ceramicznych rósł rocznie średnio 6 proc., w tym samym czasie Opoczno rosło w tempie 11,5 proc. - chwali się Sławomir Frąckowiak, prezes OPOCZNO SA.

INTERIA.PL: Opoczno upublicznia się poprzez sprzedaż akcji głównego akcjonariusza. Jaki jest sens ekonomiczny takiej operacji? Co z tego ma firma?

Sławomir Frąckowiak: Mogę powiedzieć, że firma już ma z tego bardzo wiele. Już przy pozyskiwaniu inwestora podczas procesu prywatyzacyjnego w 2000 r. było wiadomo, że Credit Suisse First Boston Ceramic Partners wycofa się za około 5 lat. Dzięki obecności funduszu w tej chwili firma dysponuje dodatkowo nowym zakładem produkcyjnym i dużą zdolnością generowania środków finansowych. Nie jest planowana emisja akcji w celu pozyskania środków na nowe inwestycje.

Reklama

INTERIA.PL: Branża budowlana w Polsce rokrocznie przeżywa kryzys. Opoczno jest liderem na krajowym rynku, jednak w ciągu ostatnich lat wyrosła silna konkurencja. Jak wygląda strategia firmy na ryku krajowym, jakie są kierunki rozwoju?

S. Frąckowiak: Jeżeli stwierdzamy historycznie, że w roku 2000 rynek płytek wynosił 60 mln mkw., a Opoczno sprzedawało wtedy 13 mln mkw.; w ubiegłym roku całość to było już 70 mln mkw., a Opoczno sprzedało w Polsce 16 mln mkw., więc widać, że rynek rósł rocznie średnio 6 proc., w tym samym czasie Opoczno rosło w tempie 11,5 proc. Według The Boston Consulting Group, w tej chwili mamy 26 proc. udziałów w rynku krajowym i rokrocznie wzrasta on o 2 proc.

Jeśli spojrzymy na to, że według statystyk, brakuje nam miliona mieszkań, autostrad, które wymagają infrastruktury - moteli, zajazdów - to należy się spodziewać, ze kiedyś nie najlepsza sytuacja na rynku budowlanym musi się zmienić.

INTERIA.PL: Poruszacie się po rynku wschodnim, Skandynawii itd. Jednak w Rosji i byłych republikach radzieckich, gdzie trwa boom budowlany, który u nas mieliśmy w latach 90., rosną w siłę firmy tureckie i chińskie. Jaka jest strategia Opoczna na tym terenie i jakie są planowane przyszłe kierunki rozwoju za granicą?

S. Frąckowiak: Niewątpliwie Rosja i Ukraina są na poziomie polskiego rozwoju lat 90. Jeszcze 10 lat temu udział importu na rynku polskim kształtował się na poziomie 70 proc., dziś jest inaczej. Podobne zdarzenia będą miały miejsce na rynku rosyjskim czy ukraińskimi. Jeżeli tam nie będziemy mieć swojej własnej produkcji, to prawdopodobnie będziemy tak wyparci z tamtych rynków jak Włosi czy Hiszpanie z rynku polskiego.

Opoczno ma w swojej strategii akwizycje na terenie Rosji. Prowadzone są obecnie rozmowy na dość wysokim poziomie zaawansowania z trzema partnerami. Oprócz tego zamierzamy otworzyć biuro regionalne i salon ekspozycyjny w Moskwie, a także w dalszej przyszłością biura regionalnego w Sankt Petersburgu i Nowosybirsku.

INTERIA.PL: Zaczynał Pan od podstaw firmy, przeszedł w Opocznie długą drogę. Poza niewątpliwymi zaletami, że zna się firmę od podszewki, to jest to niewątpliwie obciążenie znajomościami z kadrą. Nie wszystkie decyzje, które Pan podejmuje są popularne, np. zwolnienia. Jak Pan zachowuje niezbędny dystans przy podejmowaniu ich podejmowaniu?

S. Frąckowiak: Kiedy rozpoczynałem prace w Opocznie, w firmie pracowało 3 600 osób, a produkcja była na poziomie 8-9 mln mkw. Dziś jest 1200 osób i produkujemy 28 mln mkw. w kraju, 3 mln mkw. na Litwie. W ciągu swojego prezesowania od 1999 r. wymieniłem 4 członków zarządu. Staram się wszystkim mówić prawdę, ze wszystkimi jestem na "ty". Jeżeli nie realizują założeń, bądź zadania ich przerosły, to oczywiście ich o tym informuję i dokonuję zmian.

INTERIA.PL: Jakie ma Pan argumenty dla przyszłych akcjonariuszy, nabywców akcji Opoczna? Co wyróżnia, Pana zdaniem, ofertę Opoczna spośród 300 innych firm szykowanych przez KPWiG?

S. Frąckowiak: Kupują niewątpliwie lidera polskiego rynku. Kupują firmę, która jest we wszystkich kluczowych kanałach sprzedażowych. Firmę, która ma najszersza ofertę produktową, niskie koszty produkcji , dobrą jakość, dobry park maszynowy i bardzo dobry management, który w ostatnich latach budował firmę i potrafił osiągać dobre wyniki.

INTERIA.PL: Punkty zwrotne w rozwoju Opoczna od roku 1990 to...

S. Frąckowiak: 1994 r. - pierwszy etap restrukturyzacja, jeszcze w ramach firmy państwowej, kiedy doszło do odchudzenia firmy o 1000 osób i zakupu nowoczesnych maszyn. 1998 r. - komercjalizacja firmy. 2000 r. - prywatyzacja. 2001 r. - wybudowanie i oddanie do użytku nowoczesnego zakładu "Mazowsze". 2004 r. - wykupienie przez właściciela pozostałych akcji od Skarbu Państwa. A teraz 24 czerwca przewidywane pierwsze notowanie na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.

INTERIA.PL: Co jest dla Pana synonimem sukcesu?

S Frąckowiak: Z jednej strony są to niewątpliwie zyski, wskaźniki finansowe. Natomiast z pozycji menedżera, który prowadzi firmę, jest danie załodze, z która pracuje, pewnej stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa i pokazanie, że te wszystkie wyrzeczenia, które zostały poniesione przez tę załogę, nie poszły na marne.

Wszystko, co chcielibyście wiedzieć się o rynku pierwotnym, znajdziecie tutaj

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: firma | Opoczno SA | firmy | perspektywy | Opoczno | perspektywa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »