Zadecyduje rynek ropy

Przed posiedzeniem OPEC ropa staniała, więc podjęcie przez kartel decyzji nieco gorszej od oczekiwanego podniesienia limitów może wywołać skok cen surowca.

Przed posiedzeniem OPEC ropa staniała, więc podjęcie przez kartel decyzji nieco gorszej od oczekiwanego podniesienia limitów może wywołać skok cen surowca.

Z Ameryki

Tutejszy rynek akcji dojrzał do odbicia. Czekał tylko na okazję. Miniony tydzień sprawił, że zła sława maja nie potwierdziła się. Owszem, pierwsze trzy tygodnie przyniosły spadki, ale ostatni wyprowadził miesiąc na plusy. Wzrosty były nawet największe od czterech tygodni. Bardzo pomógł spadek ceny ropy naftowej, która taniała mimo braku poprawy stanu zapasów. Spekulanci doszli widać do wniosku, że czas realizować zyski, a OPEC im bardzo pomógł w podjęciu tej decyzji.

Reklama

Bardzo cieszył inwestorów również spadek rentowność obligacji (dzięki słabym danym makro). W raportach widać już było, że gospodarka hamuje, ale informacje te tym razem pomagały obozowi byków. Działały na dwie strony: obniżały rentowność obligacji, zmniejszając obawy przed szybkim wzrostem stóp procentowych, a jednocześnie nie były aż tak złe, by rynek zaczął się bać o wyniki spółek. Przynajmniej na razie takich obaw brak. Naprawdę niepokoić może spadek sprzedaży nowych domów o prawie 12 proc. do pięciomiesięcznego minimum. To mógłby być początek bessy na tym rynku, która znacznie zmniejszyłaby zakupy Amerykanów i stłumiła ożywienie gospodarcze. Jednak w hossie jeden gorszy raport nie zmusza analityków do myślenia o bessie. Dlatego reakcji na rynku akcji prawie nie było.

Sytuacja polityczna bykom nie pomaga. Coraz gorzej wyglądają szanse na reelekcję George'a W. Busha. Przed bezbarwnym poniedziałkowym przemówieniem poparcie dla prezydenta USA spadło do najniższego poziomu 41 proc. To jeszcze nie jest najgorsze. Problem w tym, że zmniejsza się liczba Amerykanów wierzących, że sytuacja gospodarcza jest dobra. Optymistów ubywa: do 52 proc. w maju z 55 proc. w kwietniu. Być może Amerykanie już odczuli wpływ wysokich cen ropy naftowej.

Od początku zeszłego tygodnia sprawa tego surowca była w centrum uwagi. Decyzja Arabii Saudyjskiej o podniesieniu wydobycia zdenerwowała innych członków OPEC, co utrudni w tym tygodniu przyjęcie dobrych dla gospodarki wyższych limitów. Sprawy się skomplikowały, bo według Hugo Chaveza, prezydenta Wenezueli, większość członków organizacji zgadza się z propozycją tego kraju, by ograniczeń nie zmieniać. Zupełnie innego zdania jest Purnomo Yusgiantoro, prezes OPEC. Poinformował, że rozważane są trzy opcje zwiększenia wydobycia, z których ta mówiąca o zatwierdzeniu istniejącej już nadprodukcji i znacznym zwiększeniu limitu z pewnością wywołałaby duży spadek cen ropy. W piątek mówiono nawet o czasowym zniesieniu ograniczeń wydobycia. Sytuacja jest bardzo ciekawa i nie sposób przewidzieć nie tylko decyzji kartelu, ale i reakcji rynku. Ten już ustawił się pod to posiedzenie (ropa staniała), więc podjęcie przez OPEC decyzji nieco tylko gorszej od najlepszej może wywołać spory wzrost cen.

Ostatnio agencja Standard & Poor's stwierdziła, że wzrost ceny ropy, a co za tym idzie benzyny i oleju opałowego, nie wpłynie na spowolnienie ożywienia, bo gospodarka amerykańska znacznie uniezależniła się od nafty. Uważam, że patrzenie wyłącznie na USA jest błędem. Po pierwsze, inne gospodarki aż tak bardzo nie uniezależniły się od ceny ropy, a jeśli ożywienie na świecie wyhamuje, to nie ma szans, by nie odczuły tego USA. Po drugie, takiej sytuacji, jak obecna, jeszcze nigdy od wojny nie było. Niezwykle niskie stopy procentowe, rekordowe zadłużenie państwa i konsumentów oraz rosnąca inflacja to bardzo nieciekawa kombinacja. Nikt mi nie wmówi, że nie ma znaczenia fakt, iż zamiast kupować produkty amerykańskich firm konsument będzie musiał przeznaczyć więcej pieniędzy na paliwo czy olej opałowy. Poza tym podrożeje energia. Wszystko to podniesie inflację, co zmusi Fed do ostrzejszego działania.

Inwestorów w USA czeka krótszy o jeden dzień tydzień giełdowy, ale emocji trochę będzie. Na przekąskę otrzymamy dane o indeksach ISM pokazujących sytuację w sektorze produkcyjnym i usługowym. Głównym daniem będzie miesięczny raport z rynku pracy. Przypominam jednak, że duże oczekiwania wobec niego zazwyczaj nie dają spodziewanego efektu i raport przechodzi bez echa. Tak może się stać i tym razem. Wchodzimy bowiem w miesiąc z posiedzeniem Fed, w tym samym czasie USA mają zamiar przekazać władzę w Iraku (co będzie zapewne tylko teatralnym wydarzeniem, ale rynki mogą się bać o reakcje w okolicach 30 czerwca). W następnym tygodniu zobaczymy wskaźnik inflacji, a to w dalszym ciągu powinno ograniczać aktywność na giełdach. Kluczowy jednak wydaje się środek tygodnia z posiedzeniem OPEC. Jeśli ataków terrorystycznych nie będzie, to początek miesiąca powinien być jak zwykle dobry. Byki mają przewagę i do środy powinny ją utrzymać, ale potem zadecyduje rynek ropy.

Z Polski

Ostatni tydzień przyniósł na GPW niewielkie wzrosty, podobnie jak na giełdach Eurolandu. Indeksy poruszały się w rytmie informacji docierających z geopolityki i z rynku ropy Đ nas dodatkowo uwierał czynnik polityki wewnętrznej. W tym tygodniu ważnym wydarzeniem dla całej Unii (nie tylko dla strefy euro) będzie posiedzenie ECB. Bank stóp nie zmieni, ale jego posiedzenie zawsze wpływa na ruchy indeksów. Ważne są bowiem nie tylko decyzje, ale i słowa.

W Eurolandzie nadal widać lekkie ożywienie, chociaż wzmacniająca się wspólna waluta może gospodarce zaszkodzić. Strefa euro wybrała właściwą drogę rozwoju i nie niepokoi mnie, że rozwija się wolniej niż USA. Zysk spółek wzrósł w niej w zeszłym roku o 23 proc., a w USA niewiele więcej (26 proc.), ale jakim kosztem... W Stanach społeczeństwo jeszcze drogo za to gorączkowe pobudzanie gospodarki zapłaci, a Euroland ma szansę się obronić i zachować większą spójność społeczną. Są u nas prominentni politycy, którzy mówią o niemieckim socjalizmie, o potrzebie większej deregulacji i o konieczności naśladowania USA. Zachęcam do przyjmowanie ich argumentów z dużym sceptycyzmem. To zazwyczaj anachroniczni fundamentaliści rynkowi (określenie J.E.Stiglitza) - na świecie powoli odchodzi się od głoszonych przez nich tez.

Zaczynamy już niepokoić się, że i u nas zaczną rosnąć stopy procentowe.

W minionym tygodniu Rada Polityki Pieniężnej ich nie podniosła, ale podtrzymała restrykcyjne nastawienie. Spodziewałem się, że RPP uspokoi nastroje, oświadczając że dane z okresu przed wejściem do UE nie są miarodajne i trzeba poczekać, co pokażą kolejne miesiące. Niepokoi tylko fakt, że znaleźli się analitycy zachęcający RPP do szybkiego podniesienia stóp i twierdzący, że im później to zrobi, tym większa będzie skala podwyżki. To byłby racjonalny postulat, gdyby nie wyjątkowość okresu poprzedzającego posiedzenie Rady. Trzeba poczekać przynajmniej dwa-trzy miesiące i dopiero wtedy podjąć decyzję. Niepokoi również, że o czerwcowej podwyżce stóp mówi wicepremier Jerzy Hausner. Popełnia błąd, dając polityczny sygnał, że rząd nie ma nic przeciwko temu (może i nie ma, bo to wzmocni złotego i zmniejszy zagrożenie przekroczenia ostrożnościowego progu zadłużenia). Poza tym Radę musi niepokoić nie tylko wzrost cen ropy, ale również żywności (na razie mniejszy od prognoz, ale poczekajmy do jesieni). Cenę skupu mięsa bardzo podniosły zakupy starej Unii, ceny detaliczne zwiększyły się na razie nieznacznie, ale jestem pewien, że to "na razie" będzie trwało krótko. Ciekaw jestem, czy NBP nadal uważa, że wzrost inflacji w skali rocznej z powodu wejścia do UE wyniesie tylko 0,9 pkt proc.

Polityka zeszła na chwilę na plan dalszy, bo z góry było wiadomo, że dwutygodniowy okres przeznaczony na znalezienie premiera przez Sejm jest czasem straconym.

Coraz wyraźniej widać jednak parcie sił politycznych do nowych wyborów. Na pewno wpływają na takie nastroje ostatnie sondaże pokazujące spadek poparcia dla Samoobrony. Ciężko powiedzieć, czy wynika on z rzeczywistej zmiany nastrojów (wpływ kampanii medialnej) czy też badani ukrywają swoje preferencje. Dopiero wybory dadzą odpowiedź i nie zdziwię się, jeśli będzie ona zupełnie inna niż oczekują eksperci. Poza tym badanie CBOS pokazało, że poparcie dla Marka Belki w społeczeństwie jest niewielkie, a 41 proc. Polaków chce nowych wyborów. W naszej sondażokracji wyniki te wystarczą, by partie z nowym wigorem żądały elekcji. Rząd Marka Belki ma coraz mniejsze szanse. Poza tym piątkowe głosowanie nad raportem komisji śledczej w sprawie Rywina pokazało słabość SLD. Może również otwierać drogę nie tylko do kryzysu rządowego, ale i prezydenckiego. To nie jest zachęta do kupna akcji. Do rozstrzygnięcia mamy jednak jeszcze przynajmniej trzy tygodnie, a to dużo czasu dla zagranicznych spekulantów.

Obecnie sytuacja na polskim rynku jest typowa dla trendu bocznego. W dalszym ciągu możliwe jest utworzenie formacji RGR, szczególnie że domniemane prawe ramię formowane jest na małym obrocie. Niepokoi również bardzo duża ilość byków (Wigometr sygnalizuje, że 48 proc. oczekuje zwyżki). To prawda, że na wykresach widać sygnały kupna i sam muszę być w związku z tym optymistą, ale taki powszechny optymizm nieco mnie niepokoi. Praktycznie tylko nadchodzący tydzień będzie w miarę normalny. Potem będziemy mieli długi weekend, wybory do Parlamentu Europejskiego i w końcu głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Belki. Miesiąc zakończą posiedzenia Fed i RPP. Obóz byków ma więc tylko ten tydzień, by oddalić się od wsparć. Potem niepewność powinna rynek ochłodzić przynajmniej do głosowania nad wotum zaufania. Oczywiście, o ile nie dojdzie do politycznego przełomu.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »