Zapachniało bessą

Spadek kursów prawie 3/4 spółek z indeksu WIG i osiągnięcie przez ten wskaźnik, po piątej zniżce z rzędu, najniższego poziomu od 2 lutego - tak w skrócie wypadł bilans pierwszej sesji tego tygodnia na warszawskiej giełdzie.

Wyprzedaż akcji przetoczyła się również przez inne światowe rynki. Była odpowiedzią na wyraźne pogorszenie koniunktury na giełdach za oceanem.

Jeden z najpopularniejszych indeksów, mierzących koniunkturę na amerykańskich parkietach - S&P 500 - stracił przez trzy ostatnie sesje ubiegłego tygodnia 3,8%. W początkowej fazie wczorajszych notowań nie doszło do poprawy sytuacji. To potwierdza, że staje się ona coraz poważniejsza, a groźba kontynuacji wyprzedaży jest bardzo realna. Indeks S&P 500 niedługo może znaleźć się w rejonie ubiegłorocznego dołka (1063 pkt).

Reklama

Gospodarka USA słabnie

Bezpośrednim powodem pogorszenia nastrojów na giełdach w Stanach Zjednoczonych były rozczarowujące wyniki IBM, które zostały opublikowane po zakończeniu czwartkowych notowań. Zepchnęły one w piątek kurs tej spółki o ponad 8%, do najniższego poziomu od dwóch lat. Przyczyniły się jednocześnie do największej od maja 2003 r. zniżki indeksu DJIA, który stracił ponad 190 pkt i osiągnął najniższą wartość od 2 listopada 2004 r. Wczoraj inwestorzy zwrócili uwagę na słabszą od spodziewanej sprzedaż w I kwartale innego przedstawiciela indeksu DJIA - 3M. Cena tych walorów w połowie dnia spadała o niemal 7%. W sumie jednak dotąd opublikowane wyniki amerykańskich korporacji są wciąż całkiem dobre - w porównaniu z I kwartałem 2004 r. wzrost wynosi przeszło 8%.

Słabsze wyniki części spółek trafiły na podatny grunt i zwiększyły obawy inwestorów przed zwolnieniem gospodarki i pogorszeniem wyników w drugiej połowie roku. Rzeczywiście, wiele danych nie tylko było gorszych od prognoz, ale i w bezwzględnym ujęciu wskaźniki były bardzo złe. Nastroje konsumentów znalazły się na najniższym poziomie od drugiej połowy 2003 r., subindeks oczekiwań spadł do poziomu z pierwszej połowy 2003 r. Poprzedni rekord pobił deficyt handlowy. Narastająca, pomimo trzyletniej deprecjacji dolara, nierównowaga w handlu zagranicznym stopniowo prowadzi do wniosku, że do zatrzymania tej tendencji konieczne będzie spowolnienie gospodarki, które wpłynęłoby na popyt na towary z zagranicy. Utrzymuje się wysoki deficyt budżetowy, o którym z obawami wyrażano się podczas weekendowego spotkania najbogatszych państw świata - grupy G-7.

Równocześnie - po raz pierwszy od kwietnia 2003 r. - zmniejszyła się 12-miesięczna średnia wzrostu sprzedaży detalicznej z wyłączeniem samochodów. Natomiast wciąż w dobrej kondycji pozostaje rynek nieruchomości. Pozytywnych wiadomości dostarcza również wskaźnik aktywności w sektorze usług, ale w sektorze produkcyjnym nie jest tak dobrze jak jeszcze kilka miesięcy temu.

Odwrót od rynków wschodzących

Słabe nastroje na giełdach w USA najbardziej rzutują na bieg wydarzeń na parkietach krajów określanych mianem emerging markets. Wczoraj wyraźnie spadały ceny akcji nie tylko w Polsce, ale i na Węgrzech, gdzie BUX stracił 2,7%, czy w Azji (koreański KOSPI poszedł w dół o 2,35%, tajlandzki SET o przeszło 3%, Hang Seng, opisujący koniunkturę na giełdzie w Hongkongu, o ponad 2%). Końcówka minionego tygodnia przyniosła też znaczący spadek cen akcji na giełdach w Ameryce Łacińskiej. Widać coraz wyraźniej, że mamy do czynienia z kolejną odsłoną wyprzedaży rozpoczętej w pierwszej połowie marca.

Gorsze postrzeganie rynków wschodzących odbija się również na kursach walutowych państw zaliczanych do tej grupy. Przez ostatni tydzień wśród najgorzej radzących sobie wobec dolara walut były m.in. brazylijski real, południowoafrykański rand, turecka lira, słowacka korona i nasz złoty. Wszystkie straciły w tym czasie od 1,1% do 1,9% i to pomimo spadku notowań dolara na świecie. Wczoraj euro zwyżkowało wobec złotego o ponad 4 gr i było najdroższe od 13 grudnia 2004 r. O pół grosza w górę poszedł dolar, który kosztował niecałe 3,22 zł i pozostawał w pobliżu 5-miesięcznego maksimum.

Przyszłość w czarnych barwach

Obawy o losy ożywienia gospodarczego na świecie, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych, są obecne także na innych rynkach.

Po ukształtowaniu w drugiej połowie kwietnia szczytu w rejonie 4,6% systematycznie obniża się rentowność obligacji skarbowych USA. W przypadku 10-latek wynosi obecnie niecałe 4,25%. Dziś i jutro zostaną opublikowane w USA dane o marcowej inflacji na poziomie producentów i konsumentów. W przypadku wzrostu większego od oczekiwań możliwe jest pogorszenie nastawienia inwestorów do papierów skarbowych.

Wyraźny spadek w ostatnich dniach odnotowały też ceny surowców. Notowania miedzi obniżyły się z powyżej 3300 USD za tonę tydzień temu do ponad 3100 USD wczoraj. Baryłka ropy naftowej potaniała z ponad 56 USD na początku kwietnia do nieco ponad 51 USD wczoraj.

Mocne sygnały sprzedaży, jakie zostały wysłane przez amerykańskie giełdy w ubiegłym tygodniu każą liczyć się z kontynuacją spadku. Zachowania rynków finansowych potwierdzają tezę o powszechnych obawach o spowolnienie rozwoju amerykańskiej gospodarki i utratę przez świat motoru napędowego. Inwestorzy reagują w ostatnich dniach jedynie na złe wiadomości, dając tym samym znak, że na giełdach zapachniało bessą.

Krzysztof Stępień

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: wskaźnik | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »