Zaskakująco spokojny rynek ropy. Nowa wojna podbiła cenę surowca. Na chwilę
Po izraelskim ataku na instalacje nuklearne Iranu ceny ropy naftowej na rynkach światowych wystrzeliły, ale tylko na chwilę. W styczniu baryłki ropy brent i WTI były wyraźnie droższe niż w krytyczny piątek 13 czerwca. Jeśli wzrost cen surowca nie stanie się trwałym trendem, to nie wywoła poważnych skutków inflacyjnych w Polsce.
- W tej chwili kluczową sprawą jest ewentualne zamknięcie przez Irańczyków Cieśniny Ormuz. To główny szlak morski, którym transportowana jest ropa naftowa z Zatoki Perskiej. Taki ruch Teheranu sprowokowałby kolejny skok cen surowca
- Sytuację na rynkach światowych komplikuje spadek produkcji amerykańskiej ropy. Ograniczona opłacalność wierceń w USA sprawia, że nawet uproszczony dostęp do pozwoleń na wydobycie nie pobudza inwestycji
- W tym tygodniu na polskich stacjach paliw zarówno cena najpopularniejszego gatunku benzyny PB 95, jak i oleju napędowego powinna być o kilka groszy wyższa niż na początku czerwca
Uderzenie Izraela uszkodziło kluczowe ośrodki atomowe Iranu, a także wyeliminowało najwyższych dowódców armii tego kraju i naukowców pracujących w sektorze nuklearnym. Teheran odpowiedział atakami rakietowymi i zagroził uderzeniami w bazy wojskowe m.in. USA, Francji i Wielkiej Brytanii, jeśli te państwa będą wspierały militarne działania rządu Benjamina Netanjahu. Irańczycy zapewniali w weekend, że to oni "napiszą zakończenie tej wojny". Nie widać jednak oznak, by Teheran zyskiwał przewagę w tym konflikcie.
Skok cen ropy naftowej w momencie, gdy zaczynała się akcja armii izraelskiej był bardzo poważny. Jeszcze w czwartek 12 czerwca baryłka brent kosztowała 69 dolarów, nazajutrz osiągała poziom 78,5 dolara, by przed weekendową przerwą w notowaniach spaść do 74,5 dolara. Dynamika ceny baryłki ropy WTI (West Texas Intermediate) była bardzo podobna. Mieliśmy ruch w górę od 67 do 77,5 dolara, a potem stabilizację na poziomie 73,2 dolara. Na początku tego tygodnia rynek porzucił trendy sprzed weekendu - ropa wyraźnie potaniała.
Trzeba tu przypomnieć, że w tym roku obie baryłki bywały droższe niż w momencie wybuchu najnowszego konfliktu izraelsko-irańskiego. W styczniu ropa brent kosztowała 82,5 dolara, a WTI 79,4 dolara. Najniższe ceny tegoroczne (poniżej 60 dolarów) zanotowano wczesną wiosną, kiedy rynki były przekonane, że wielka wojna celna Stanów Zjednoczonych z resztą świata zmniejszy zapotrzebowanie na paliwa.
Rynki ropy naftowej są wrażliwe na wydarzenia na Bliskim Wschodzie, który odpowiada za około jedną trzecią globalnej produkcji surowca. Iran, Irak i Arabia Saudyjska to kluczowi członkowie OPEC+, a wszelkie zakłócenia w tym regionie mogą znacząco wpłynąć na światowe łańcuchy dostaw. Nie można wykluczyć, że przy eskalacji konfliktu izraelsko-irańskiego i włączeniu do niego innych krajów, rakiety będą niszczyć instalacje i pola naftowe. Z drugiej strony, Iran swoją ropę eksportuje głównie do Chin i najnowsza sytuacja geopolityczna w żaden sposób tego nie zmieni.
W tej chwili kluczową sprawą jest ewentualne zamknięcie przez Irańczyków Cieśniny Ormuz, którą dzielą ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. To główny szlak morski, którym transportowana jest ropa naftowa z Zatoki Perskiej. Cieśnina jest nazywana "największym na świecie punktem przeładunkowym ropy". Szacuje się, że przez Ormuz przepływa 21 milionów baryłek surowca dziennie, co stanowi około 21 proc. światowej jego konsumpcji. Policzono już, że w razie zamknięcia cieśniny tylko około 6,5 miliona baryłek będzie można przekierować na inną trasę.
Blokada Cieśniny Ormuz wydaje się jednak mało prawdopodobna. Po pierwsze dlatego, że Irańczycy mieliby wielkie problemy z logistyką takiej operacji. Po drugie, uderzyłaby w kilka krajów, które są przychylne Iranowi, w tym także w Chiny.
Bank JP Morgan prognozował jeszcze przed atakiem Izraela na Iran, że w najgorszym scenariuszu, czyli przy zamknięciu Cieśniny Ormuz, cena ropy brent mogłyby podskoczyć do 120-130 dolarów za baryłkę. Tu warto przypomnieć, że w ostatnich latach największy skok cen surowców energetycznych zanotowaliśmy w 2022 roku, zaraz po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Cena baryłki ropy brent przekroczyła wtedy nawet 130 dolarów.
Nie tylko konflikty wojenne na Bliskim Wschodzie komplikują sytuację na rynkach ropy naftowej. Wyższym cenom surowca sprzyja słabnący dolar. W dodatku, prezydent Donald Trump zapowiedział, że będzie wprowadzał nowe jednostronne cła, co może negatywnie wpłynąć na wiele gospodarek i osłabić apetyt inwestorów na ryzykowne aktywa.
Bardzo ważnym czynnikiem najnowszej sytuacji jest duży spadek amerykańskiej produkcja ropy. Od połowy marca aktywność wiertnicza w Stanach Zjednoczonych znacząco zmalała, osiągając najniższy poziom od jesieni 2021 roku. Jak informuje Baker Hughes, w tej chwili w USA aktywne są zaledwie 442 platformy. Choć prognozy na ten rok nadal zakładają wzrost wydobycia o około 200 tysięcy baryłek dziennie, to jest to efekt wyłącznie zaskakująco dobrego początku roku. Produkcja osiągnęła szczyt już w kwietniu, gdy wyniosła 13,59 miliona baryłek dziennie, choć wcześniej zakładano, że na takie maksimum trzeba będzie poczekać do grudnia 2025 roku.
Dotychczasowe niskie ceny ropy i ograniczona opłacalność wierceń w USA sprawiają, że nawet uproszczony dostęp do pozwoleń na wydobycie nie pobudza inwestycji. Trend spadkowy ma się utrzymać również w 2026 roku. Wiele wskazuje na to, że w Stanach Zjednoczonych zanotowany zostanie wówczas pierwszy spadek wydobycia od 2021 roku, kiedy gospodarka odczuwała skutki pandemii. W efekcie kraje OPEC+ mogą w przyszłym roku odzyskać część rynku, który wcześniej opanowali amerykańscy producenci surowca łupkowego.
W Polsce rosnące na rynkach światowych notowania ropy naftowej prowokują pytania o ceny na stacjach benzynowych. Eksperci podkreślają, że jeśli wzrost ceny surowca nie będzie trwałym trendem, to skutki inflacyjne w naszym kraju będą nieduże. W przeciwnym razie trzeba liczyć się z faktem, że wzrost notowań ropy o 15 proc. podniesie inflację w Polsce o około 0,3 punktu procentowego.
Eksperci firmy e-petrol.pl przewidują, że w tygodniu, który zakończy się 22 czerwca cena najpopularniejszego gatunku benzyny PB 95 powinna mieścić się w przedziale 5,69-5,81 zł za litr, a PB 98 - 6,47-6,59 zł. Diesel ma być oferowany w zakresie cenowym 5,70-5,82 zł, a autogaz kosztować 2,75-2,82 zł. To oznacza, że w porównaniu z liczbami z początku i środka czerwca zanotujemy wzrost cen PB 95 i oleju napędowego o kilka groszy na litrze.
Jacek Brzeski