1/4 lekarzy zapowiada odejście z pracy

Blisko jedna czwarta lekarzy w Czechach potwierdziła, że wraz z Nowym Rokiem odejdzie ze szpitali w proteście przeciw zarobkom w służbie zdrowia - poinformowały wczoraj w Pradze lekarskie związki zawodowe. Podobna sytuacja jest w Polsce,14 tys. lekarzy zostanie bez pracy jeżeli nie podpisze kontraktu z NFZ do końca grudnia.

Lekarzy obowiązuje dwumiesięczny okres wypowiedzenia. Skutki ich odejścia, grożące paraliżem systemu publicznej opieki zdrowotnej, czescy pacjenci odczują od 1 marca 2011 roku.

W ramach zorganizowanej przez Lekarski Klub Zawodowy-Związek Lekarzy Czeskich (LOK-SCzL) akcji "Dziękujemy, odchodzimy" wypowiedzenia chce złożyć 3513 z blisko 16 tys. pracujących w czeskich szpitalach doktorów. Skutki protestu będą odczuwalne w 78 szpitalach, głównie w województwie morawskośląskim, Wysoczyźnie i stolicy. Nie wyklucza się, że niektóre placówki zostaną zamknięte, inne zrezygnują z części oddziałów lub ograniczą ich pracę.

Reklama

Najpoważniejsza sytuacja zapowiada się na Wysoczyźnie. Tam - jak powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej przewodniczący LOK-SCzL Martin Engel - odejście zaplanowało 80 proc. zatrudnionych przez państwo lekarzy. Równie ciężko może być w kraju morawskośląskim, gdzie zrezygnować chce 508 doktorów. W Pradze miejsca pracy chce opuścić większość neurologów.

Lekarze twierdzą, że znajdą zatrudnienie za lepsze pieniądze za granicą lub w placówkach prywatnych. Domagają się wzrostu wynagrodzeń do co najmniej 1,5-krotnej wartości średniej pensji krajowej, zniesienia przestarzałego systemu szkoleń podyplomowych i lepszych warunków pracy.

Chcą więcej

Obecnie czescy lekarze średnio zarabiają miesięcznie około 50 tys. koron (8 tys. złotych). Chcą co najmniej 70 tys. koron (11 tys. zł).

Kampania "Dziękujemy, odchodzimy" trwała dwa miesiące. Przyłączyło się do niej 4100 lekarzy, w tym największe sławy czeskiej medycyny. Związki podają, że ogłoszone w poniedziałek liczby nie są jeszcze ostateczne.

Resort zdrowia wraz z władzami województw próbuje znaleźć rozwiązanie dla szpitali, ale z planem kryzysowym czeka na końcową liczbę wypowiedzeń, która powinna być znana w styczniu. Ministerstwo tłumaczy, że to nierealne, aby znalazło dodatkowe pieniądze na podwyżki w 2011 i 2012 roku. Podkreśla, że na spełnienie żądań lekarzy potrzebowałoby co najmniej 6 mld CZK (950 mln złotych).

Jeszcze w piątek minister zdrowia Leosz Heger wzywał doktorów, aby wstrzymali się z wypowiedzeniami i dali mu czas na wdrożenie reform, mogących zwiększyć ich wynagrodzenia. Jeśli z tych 4 tysięcy maksymalnie odejdzie 700, 800 lekarzy, będzie to i tak dla mnie wielkie zaskoczenie - zauważył. Zaznaczył przy tym, że większość z nich okaże się jednak "rozumna" i nie odejdzie.

-----

14 tys. lekarzy bez pracy?

Od podniesienia stawki za świadczenie lekarze Porozumienia Zielonogórskiego uzależniają podpisanie kontraktów z NFZ na 2011 rok. NFZ podkreśla, że nie ma pieniędzy na taką podwyżkę. W tej sprawie PZ ma dziś spotkać się z premierem Donaldem Tuskiem.

Lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego domagają się podniesienia o 72 grosze tzw. stawki kapitacyjnej (środków wypłacanych przez NFZ za udzielenie porady lekarskiej pacjentowi) za świadczenie wykonane przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Obecnie stawka wynosi 8 zł.

PZ podwyżkę za świadczenia motywuje tym, że od stycznia 2011 r. lekarze POZ mają przekazywać bardziej szczegółowe dane dotyczące niektórych świadczeń zdrowotnych. Do tej pory były to dane zbiorcze, teraz mają zawierać szczegółowe dane dotyczące niektórych grup pacjentów - dzieci i młodzieży. Kontrakty muszą zostać podpisane do końca grudnia, w przeciwnym razie pacjenci nie będą mogli korzystać w ramach ubezpieczenia w NFZ z porad medyków należących do PZ, które zrzesza ponad 14 tys. lekarzy.

NFZ: lekarze bez kontraktu nie wystawią recept

Lekarzom, którzy do końca roku nie podpiszą kontraktów z NFZ, zostaną wypowiedziane umowy na wypisywanie recept na leki refundowane - zapowiada NFZ. - To szykana ze strony Funduszu - mówi wiceszef Porozumienia Zielonogórskiego Krzysztof Radkiewicz.

Radkiewicz poinformował PAP, że od kilku dni otrzymuje od lekarzy zrzeszonych w PZ informacje, że NFZ wypowiada z nimi umowy na wypisywanie recept. - Zastanawiam się, czy nie napisać w tej sprawie do Rzecznika Praw Obywatelskich - dodał. W ocenie wiceszefa PZ, "ta sprawa być może nadaje się na zbadanie przez prokuraturę".

Umowy na wypisywanie leków refundowanych lekarze podpisują z wojewódzkimi oddziałami NFZ niezależnie od kontraktów zawieranych z NFZ. Są to umowy bezterminowe z miesięcznym terminem wypowiedzenia. Wypowiedzenie lekarzowi takiej umowy oznacza, że jeśli nie będzie miał kontraktu z NFZ, nie będzie mógł wypisywać recept na leki refundowane także w ramach prywatnej praktyki lekarskiej.

Z kolei rzecznik NFZ Andrzej Troszyński podkreślił w rozmowie z PAP, że lekarz, który nie podpisze kontraktu z NFZ nie będzie mógł jednocześnie wypisywać recept na leki refundowane z tego samego Funduszu. - Umowy zostaną wypowiedziane - powiedział.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | szpital | zarobki | odeszli | bez pracy | lekarze | Narodowy Fundusz Zdrowia | lekarza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »