4 zł na godzinę to jałmużna?

Samorządy mają nakaz, aby organizować na własny koszt "prace społecznie użyteczne", ale bezrobotni ich nie chcą - informuje "Gazeta Lubuska".

26-letni Czesław Ciereszko z Wojcieszyc pod Gorzowem nigdy nie miał pracy, ale ta "społecznie użyteczna" też go nie interesuje: - Gdyby to było 50 godzin w tygodniu, mógłbym robić naprawdę wszystko. Ale dziesięć? Więcej formalności niż korzyści.

Zmieniły się przepisy. Pomysł polega na tym, że samorządy mają zatrudnić bezrobotnego przez 10 godzin tygodniowo i płacić mu najwyżej 6 zł za godzinę brutto. Czyli na rękę za każdą godzinę dostałby ok. 4 zł.

Nieoficjalnie samorządowcy mówią: nie opłaca się zatrudniać pracownika tylko na dziesięć godzin w tygodniu, bo trzeba zapłacić za obowiązkowe badania lekarskie, szkolenia BHP czy odzież ochronną. - I nie wiadomo kto ma za to płacić - mówi Jolanta Cieśla, rzeczniczka Urzędu Miasta w Gorzowie.

Reklama

- Przeciętnie na pracownika potrzebujemy około 1,2 tys. zł miesięcznie. Z tego ponad 800 zł to wynagrodzenie. Za resztę opłacamy ZUS, podatek, zapewniamy buty czy ciepły posiłek. Z tego powodu do stawki za godzinę trzeba doliczyć średnio co najmniej 2 zł - tłumaczy Renata Dziaduk, specjalista ds. kadr i płac z prywatnej firmy ogrodniczej w Różankach pod Gorzowem.

Wicedyrektor gorzowskiego Powiatowego Urzędu Pracy Ryszard Rzemieniecki przekonuje, że samorządy mogą zmniejszyć koszty zatrudnienia: - Ubezpieczenie bezrobotnego odpada, bo opłaca je urząd pracy. Szkolenie nie musi być drogie, a ubranie nie zawsze potrzebne.

Miasta i gminy są zaskoczone przepisami tuż przed końcem roku. W kasach brakuje pieniędzy. 124 tys. zł kosztowałoby zatrudnienie 100 osób rocznie. - Nie mamy pieniędzy na ten cel w tym roku. Wolimy dokładać do prac interwencyjnych - mówi Aleksander Dziącko, rzecznik zielonogórskiego Urzędu Miasta.

Na dodatek nie wiadomo, co mieliby robić bezrobotni przez dziesięć godzin tygodniowo. Przepisy mówią o "pracach społecznie użytecznych". - Do sprzątania zatrudniamy firmy z przetargów. Bezrobotni byliby dla nich konkurencją - zastanawia się rzeczniczka gorzowskiego magistratu. Bezrobotni do tej pracy też się nie palą. - Nie opłaca się. Dziesięć godzin, nawet za 6 zł, to krótko - mówi pan Wiesław, 47- latek z Gorzowa.

Co to są prace użyteczne społecznie? - to prace zawarte na podstawie porozumienia pomiędzy starostą a gminą. Czas pracy bezrobotnego nie może przekroczyć 10 godzin tygodniowo, a odbywa się ona tylko w miejscu zameldowania lub pobytu danej osoby. Bezrobotny wykonujący pracę otrzymują świadczenie (nie wynagrodzenie) w wysokości nie niższej niż 6 złotych za godzinę. Z zakresu prac społecznie użytecznych wynika, że mogą to być prace w jednostkach pomocy społecznej czy charytatywnej. Nieuzasadniona odmowa podjęcia tej pracy pozbawia statusu bezrobotnego na okres 90 dni. Przypomnijmy iż z ponad 2,7 mln bezrobotnych niewiele ponad 10% ma prawo do zasiłku. Ludzie ci muszą z czegoś żyć - dlatego uciekają w szarą strefę.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: bezrobotni | samorządy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »