780 dni to u nas to norma..
Scena z amerykańskiego filmu, w której na sali sądowej sędzia pyta, czy strony zawarły ugodę, nie jest tylko wymysłem hollywoodzkich scenarzystów.
W USA polubowne rozwiązywanie sporów to norma. Jak wynika z opracowania sporządzonego przez Correll University, 88 proc. z 530 największych korporacji amerykańskich stosowało z powodzeniem mediacje. 81 proc. spośród nich woli je od tradycyjnego postępowania sądowego. Niemal wszystkie deklarują chęć korzystania z mediacji w przyszłości. Ponad 4 tys. amerykańskich firm przyznaje, że woli pozasądowe metody rozwiązywania sporów. Nic więc dziwnego, że badania American Arbitration Association wskazują, iż 85 proc. postępowań mediacyjnych kończy się ugodą.
Dwa sposoby na ugodę
Mediacja sądowa - występuje wtedy, gdy spór już się toczy przed sądem, a obie strony podejmują decyzję, że mimo to spróbują zawrzeć umowę. Często inicjuje ją sąd, kierując się pewnymi przesłankami, np. wieloletnimi relacjami biznesowymi skłóconych firm. Mediacją zajmuje się tzw. mediator sądowy.
Mediacja pozasądowa - występuje wtedy, gdy sprawa nie trafiła jeszcze do sądu. Strony dochodzą do wniosku, że skoro same nie znalazły sposobu, żeby się porozumieć, być może pomocna okaże się osoba trzecia. Wspólnie podejmują decyzję, kto ma zostać mediatorem.
Czekać czy ustępować?
Według badań Banku Światowego, w Polsce proces sądowy trwa średnio 780 dni, a na odzyskanie długu trzeba czekać nawet i trzy lata. Jeśli dodamy do tego, że - jak twierdzą firmy windykacyjne - po sześciu miesiącach większość długów jest nie do odzyskania, warto się zastanowić nad ugodą. Wówczas problem można rozwiązać w kilkadziesiąt dni, do tego ponosząc niższe koszty. Specjaliści szacują, że - wzorem państw zachodnich - są one niższe od sądowych mniej więcej o połowę.