A prywatny biznes medyczny sobie radzi

Problemem polskich szpitali nie jest finansowanie, lecz zarządzanie. Udowodnił to prywatny biznes medyczny.

Rząd chce pompować kolejne miliony w niewydolne państwowe szpitale, zamiast zadbać o to, by pieniądze ze składek podatników były dobrze wykorzystywane przez zarządzających. Publiczne szpitale, na podstawie kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia (NFZ), prowadzi coraz więcej prywatnych firm. Nie tylko na tym zarabiają, ale też inwestują. Jak EMC Instytut Medyczny.

Inwestorzy to kupią

Na giełdę wchodzili z dwoma szpitalami. Dziś sieć EMC Instytutu Medycznego liczy pięć placówek. EMC leczy ludzi i szpitale i wychodzi na swoje. A co najważniejsze - w 80 proc. utrzymuje się z pieniędzy NFZ. Od giełdowego debiutu w połowie 2005 r. wartość akcji spółki podwoiła się. EMC nie ma problemów ze zdobyciem pieniędzy na kolejne inwestycje od inwestorów.

Reklama

Jaka jest recepta na biznes na teoretycznie beznadziejnym rynku?

- Zanim zajęliśmy się tą działalnością, jeździliśmy do Czech, gdzie system prywatnej opieki zdrowotnej wystartował wcześniej. Nauczyliśmy się, że trzeba błyskawicznie reagować na warunki dyktowane przez płatnika, czyli państwo - wyjaśnia Piotr Gerber, prezes EMC.
Cztery szpitale przejęte od samorządów były praktycznie trupami. Zanim samorządowcy zdecydowali się sprzedać podległe sobie placówki, najpierw długo je reanimowali. Skutek podawania kroplówki zamiast wykonania operacji mógł być jeden - agonia, a potem śmierć.

- Samorządy długo dojrzewają do myśli, by sprzedać szpital. Robią to w ostateczności - mówi Piotr Gerber.

Szpitale publiczne są dotknięte tą samą chorobą, co większość firm państwowych: biurokracja, brak zdrowego rozsądku. Przykłady - w jednym ze szpitali przejętych przez EMC nie było wind. Za to na etacie było 14 noszowych, którzy dźwigali chorych pacjentów. Koszt dobowego wyżywienia chorego wynosił 95 gr. Ale potrawy na podstawie głodowego menu przygotowywało aż osiem kucharek.

Z kolei szpital w Ozimku - rezultat gierkowskiego rozmachu budowlanego - składał się głównie z korytarzy, halli i pokoi socjalnych. Chorzy gnieździli się po 6-8 osób w sali. Po przejęciu placówki przez EMC powierzchnia użytkowa zmalała z 7 tys. metrów kwadratowych do 3,4 tys. Ale liczba łóżek jest niewiele niższa niż przed liftingiem. W jednym pokoju leży nie więcej niż trzech pacjentów.

Krewni i znajomi

Restrukturyzacja szpitala po przejściach jest trudna nie tylko ze względów finansowych. W małych miejscowościach szpital jak w soczewce skupia interesy lokalnych sił politycznych i grup interesów. Normą jest zatrudnianie według kryteriów rodzinnych i znajomości z miejscowymi notablami. Instytut Medyczny znalazł na to sposób. Po przejęciu placówki nabór załogi powierza zewnętrznej firmie, która sporządza wstępną listę kandydatów. Zatrudnieni zostają ci, którzy przejdą przez rekrutację w EMC.

- Po tych kilku latach działalności nauczyliśmy się współpracować z samorządami, a one traktują nas z większym zaufaniem - przekonuje prezes. Spółka prowadzi obecnie rozmowy z kilkunastoma samorządami. W tym roku chce kupić przynajmniej dwa kolejne szpitale. Pieniądze na akwizycje ma z ostatniej emisji. Z uzyskanych 5,5 mln zł na zakupy zamierza wydać 2 mln zł. Jeśli potrzeby okazałyby się większe, EMC przeprowadzi kolejną emisję. Piotr Gerber nie ma wątpliwości, że znajdą się chętni na papiery Instytutu Medycznego.

Z funduszem trzeba umieć żyć

Menedżerowie prywatnych szpitali, tak jak ich koledzy ze służby publicznej, narzekają na NFZ. Ale potrafią się z nim dogadać.

Do tej pory zbankrutowały trzy prywatne szpitale, w tym jeden z winy NFZ, do czego fundusz się przyznał. Nie znaczy to, że pozostałym żyje się lekko. Menedżerowie prywatnych placówek lubią ponarzekać. Oczywiście na NFZ. Że faworyzuje konkurencję, która jest na państwowym garnuszku, że prywatnej inicjatywie stawia wyższe wymagania itp. Zresztą dostaje im się nie tylko od funduszu, ale też innych państwowych służb. - Sanepid przymyka oko na niedociągnięcia placówek publicznych, za to rygorystycznie egzekwuje powinności od placówek niepublicznych - mówi Adam Kozierkiewicz, dyrektor Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Prywatnej Służby Zdrowia.

Inwestycje i zyski

Mimo to prywatna opieka medyczna radzi sobie całkiem nieźle. Adam Kozierkiewicz mówi, że największe firmy notują 20-30-procentowy wzrost przychodów. O zyskach na razie nie ma mowy, bo cały zarobek idzie od razu na inwestycje.

Ale nie tylko największym udaje się ugrać coś dla siebie. Także ci mniejsi potrafią wyjść na swoje w kontaktach z funduszem. Firma Scanmed, pionier na rynku studenckiej służby zdrowia, dwa lata temu przejęła akademicki ZOZ w Krakowie z ponad 40 tys. studentów. Przed fuzją jej zysk wyniósł 700 tys. zł. Koszty restrukturyzacji studenckiej przychodni pochłonęły znaczną część zarobku z 2005 r. Mimo to Scanmed wyszedł na plus - zarobił 200 tys. zł. W 2006 r. spodziewa się pobić rekord i zarobić co najmniej 1,5 mln zł. Połowa przychodów firmy pochodzi z kasy NFZ.

Ucz się, by zarabiać

Piotr Garwoliński, wiceprezes Scanmedu, przyznaje, że fundusz jest trudnym partnerem. Dlatego konieczna jest doskonała znajomość procedur i przepisów.

- Współpraca z NFZ przypomina jazdę na dzikim koniu. Nigdy nie wiadomo, w którą stronę ruszy - uważa Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych (OSSN).

Branżę irytuje nie tylko podział rynku na gorszych i lepszych, ale także system kontraktacji usług, który wyklucza jakiekolwiek sensowne planowanie. Umowę z NFZ podpisuje się na rok. Bywa jednak, że fundusz w trakcie umowy zmienia reguły.

- Kiedyś kupiliśmy urządzenie do biopsji piersi, bo NFZ zgodził się płacić za badania. I płacił, ale po kilku miesiącach obniżył wysokość należności o połowę - mówi Piotr Gerber, prezes EMC Instytut Medyczny.

NFZ jest kluczowym klientem prywatnych szpitali. Z 336 mln zł przychodów w 2006 r. 50,3 proc. wpłacił właśnie fundusz.

Eugeniusz Twaróg

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »