Adam Glapiński zostaje w NBP na drugą kadencję. Sejm zdecydował
Adam Glapiński pokieruje Narodowym Bankiem Polskim przez drugą, sześcioletnią kadencję, tj. do 2028 r. - zdecydował w czwartek Sejm. Za głosowało 234 posłów, 223 było przeciw, nikt się nie wstrzymał. Większość bezwzględna wynosiła 229 głosów. Nie głosowało 3 posłów.
Kto poparł Glapińskiego? Za głosowało 228 posłów PiS, 3 z Kukiz'15, 2 niezrzeszonych i 1 z koła Polskie Sprawy.
Przeciw było 126 posłów Koalicji Obywatelskiej, 44 z Lewicy, 24 z Koalicji Polskiej, 11 z Konfederacji, 8 z Polski 2050, 4 z Porozumienia, 2 z koła Polskie Sprawy, 3 z PPS i 1 niezrzeszony.
Nie głosowało 3 posłów (po jednym z Porozumienia, Kukiz'15 i koła Polskie Sprawy).
Adam Glapiński już zapisał się na kartach historii polskiej bankowości centralnej jako prezes, za którego czasów (w trakcie pierwszej kadencji) dynamika cen przeszła z etapu deflacji (-0,8 proc. w czerwcu 2016 r., gdy obejmował stanowisko) do dwucyfrowego poziomu inflacji. W kwietniu - a to najświeższe na tę chwilę dane Głównego Urzędu Statystycznego - wskaźnik cen sięgnął w ujęciu rocznym 12,3 proc. To zdecydowanie wyżej niż cel inflacyjny NBP, który od lat jest określony na poziomie 2,5 proc. z dopuszczalnymi odchyleniami do 3,5 proc. po wyższej stronie (1,5 proc. po niższej stronie).
Dlatego przed NBP niełatwe zadanie, by inflację sprowadzić do celu. Prognozy na tę chwilę są jednak mało optymistyczne. Walka z inflacją będzie się przedłużać, a jej dalszy wzrost jest praktycznie przesądzony. Jak szacuje jedna z instytucji finansowych, jej szczyt wypadnie w październiku i wyniesie 15-20 proc.
Już wiemy, że z inflacją walczyć będzie NBP pod kierownictwem obecnego prezesa, który jest jednocześnie przewodniczącym Rady Polityki Pieniężnej. Adam Glapiński uzyskał poparcie Sejmu i pokieruje bankiem centralnym przez kolejne 6 lat, ale na powołanie musiał czekać jednak dosyć długo - wniosek prezydenta wpłynął do Sejmu już w styczniu tego roku.
Gdy już było blisko głosowania, po tym jak Glapiński uzyskał rekomendację sejmowej Komisji Finansów Publicznych (27 posłów było za, 26 - przeciw), w połowie kwietnia, w ostatniej chwili punkt ten zniknął z harmonogramu. I wrócił miesiąc później.
Inflacja jest dzisiaj najgorętszym tematem gospodarczym ostatnich miesięcy. Tak samo zresztą jak rosnące stopy procentowe, które Rada Polityki Pieniężnej nieprzerwanie podnosi od października 2021 r., by z inflacją walczyć. Obecnie główna stopa to 5,25 proc. I znowu, odwołując się do prognoz ekonomistów trzeba napisać, że będzie wyżej. Szczyt dla stopy referencyjnej stale się przesuwa w górę. Najostrzejsze prognozy wskazują nawet na 8,5 proc. dla stopy referencyjnej.
Ceny rosną przez gwałtowne szoki podażowe i popytowe, przerwane łańcuchy dostaw, pandemię i szeroką pomoc od państwa w odpowiedzi na lockdowny; to też wzrost cen surowców energetycznych i w końcu wojna, która podbija m.in. ceny żywności. Mierzy się z tym dzisiaj praktycznie cały świat. Do tego trzeba dołożyć również luźną politykę fiskalną. I powstaje z tego mieszanka, która inflację w Polsce podbija.
Ale to tylko jedna strona medalu. Jest też druga - komunikacja banku centralnego i samego prezesa Glapińskiego.
Najpierw inflacja miała być przejściowa. To akurat mało kontrowersyjne stwierdzenie - największe banki centralne na świecie tak właśnie na początku odczytywały wzrost cen - jako krótkotrwały efekt odbicia po pandemii. W tym kontekście trzeba pamiętać zapowiedzi prof. Glapińskiego, że za jego kadencji stopy "na pewno nie wzrosną". Próbując uspokoić rynki finansowe i konsumentów, że problemu z inflacją nie ma - dolewał oliwy do ognia. Gdy inflacja zaczęła rosnąć i przekraczać kolejne psychologiczne bariery (5 proc. w lipcu; 5,5 proc. w sierpniu; 5,9 proc. we wrześniu; 6,8 proc. w październiku; 7,8 proc. w listopadzie i 8,6 proc. w grudniu), zmieniało się też stanowisko banku centralnego.
Stopy proc. zaczęły rosnąć w październiku. Ale wtedy prezes Glapiński po październikowym posiedzeniu rady, starał się rynek odwieść od przekonania, że to może być początek dłuższego cyklu zacieśniania polityki pieniężnej.
- Nie zapowiadamy, że to będzie cykl, nie zapowiadamy też, że to nie będzie cykl, tylko jednorazowe działanie. Na pewno na razie będziemy patrzeć, jaka jest reakcja na tę decyzję - deklarował wtedy szef NBP. Cykl cyklem miał wtedy nie być, ale dzisiaj już wiemy, że to najostrzejsze w historii zacieśnienie polityki pieniężnej.
Inflacja dalej rosła: w styczniu 2022 r. do 9,4 proc., w lutym na chwilę przez tarczę antyinflacyjną spadła do 8,5 proc., w marcu ponownie jednak przyśpieszyła do 11 proc., by w kwietniu przekroczyć kolejną granicę psychologiczną 12 proc. Prezes Glapiński stopniowo zmieniał komunikację: przechodził - jak to mówi się w odniesieniu do bankierów centralnych transformację - z pozycji gołębia do roli jastrzębia na czele jastrzębi.
- Pojawiam się przed państwem jako jastrząb. Będziemy robić wszystko, żeby zdusić inflację - mówił w lutym. W międzyczasie zmieniała się powoli Rada Polityki Pieniężnej i stopniowo traciła swoje "gołębie" nastawienie. A podwyżki stóp procentowych przyśpieszały.
Opozycja nie szczędziła słów krytyki pod adresem prof. Glapińskiego. Wojciech Saługa (poseł KO), podczas sejmowej Komisji Finansów Publicznych, mówił: - "Adam Drożyzna Glapiński" - taki Polacy nadali panu pseudonim, ponieważ doskonale wiedzą, mimo że pan się tego chce wyprzeć, że to pan, razem ze swoimi kolegami z Prawa i Sprawiedliwości, odpowiada za tę drożyznę, która obecnie panuje w Polsce.
- W lutym 2020 r. inflacja sięgnęła 4,7 proc. A pan właśnie wtedy przekonywał Polaków, że czeka nas era niskich stóp, że mamy cud gospodarczy i nie uprzedzał przed żadnymi ryzykami - to już posłanka koła Polska 2050 Paulina Hennig-Kloska podczas tego samego posiedzenia.
Jan Grabiec, rzecznik PO wskazał, że "To człowiek (Glapiński - red.) współodpowiedzialny w dużej mierze za obecną inflację, a więc wysokie raty kredytów i drożyznę, która gnębi Polaków". Przeciwna kandydaturze obecnego prezesa NBP była też lewica, której posłowie w Sejmie w środę rozwinęli transparent z hasłem "Glapiński musi odejść".
Podczas konferencji prasowej po majowym posiedzeniu prezes Glapiński po raz kolejny odpierał ataki, w tym, że stopy procentowych w Polsce zaczęły rosnąć zbyt późno. Mówił, że przesłanką dla podwyżki stóp nie był silny wzrost cen surowców w pierwszej połowie 2021 r.
- To się przełożyło na poziom cen w Polsce, ale nie było przesłanek do radykalnych działań (w tym podnoszenia stóp). Cały świat oceniał wtedy inflację jako przejściową - zauważył Glapiński. - Niepokoiła nas sytuacja w Niemczech, gdzie wprost recesja groziła - przypomniał. Jak dodał: dopiero w październiku 2021 r. sytuacja decyzyjna się zmieniła. A RPP musiała mieć pewność, że zacieśnienie polityki pieniężnej, po pierwsze, nie zdusi wzrostu gospodarczego, a po drugie inflacja jest trwała.
Odpierając zarzuty o spóźnioną reakcję RPP, przypomniał, że nie wskazali na to ani eksperci MFW, którzy stwierdzili, że podwyżki stóp proc. w Polsce rozpoczęły się we właściwym momencie, ani sytuacja w krajach, które wcześniej przeszły do polityki zacieśniania, nie jest dla tego argumentem. Jako przykład przywoływał Czechy, gdzie inflacja przekroczyła w kwietniu 14 proc. (tu jednak wskaźnik cen nie jest "sztucznie" obniżany przez działanie tarcz "antyinflacyjnych).
Innego zdania była cześć członków RPP wcześniejszej kadencji. - Gdybyśmy nieznacznie podnieśli stopę referencyjną na początku 2020 roku, bylibyśmy teraz w dużo lepszej sytuacji - mówił jeszcze w październiku prof. Łukasz Hardt. Podobne stanowisko wielokrotnie wyrażał także prof. Eugeniusz Gatnar, b. już członek RPP.
Prof. Glapiński przy okazji każdej konferencji ubarwiał swoje wypowiedzi. Przytoczmy tylko niektóre:
- Jak ktoś jest rozumny, to raz trzeba być gołębiem, raz jastrzębiem. Jak jest pokój, to nawet trzeba być gołębicą. A teraz trzeba być jastrzębiem.
- To nie tak, że nie mamy gołębiego serca, w sensie dla ludzi.
- Nie można się kopać z koniem. Deszcz pada. Musimy wziąć parasol.
- W gospodarce jak rośnie, to spada, jak spada, to rośnie. Inaczej niż w cyklu życia, gdzie się starzejemy.
- Nie mamy nadzwyczajnych bogactw, nie mamy szczęścia do dobrego miejsca na mapie, ale siła żywiołu polskiego narodu jest ogromna. No i mamy własną walutę.
- Proszę pamiętać, że te środki, których się domagamy (od UE - red.), to się nam należą jak psu buda?...micha! Bo psy nie powinny w budzie mieszkać, ale w domu, jak dwa moje wilczury.
- Te tarcze to kosztowne narzędzie, ale bardzo przydatne. Bardzo. Chodzi o inflację. Będziemy dalej cisnąć, żeby ją sprowadzić do 2,5 proc. plus minus 1 (pkt proc. - red.)
- Dopuszczam wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Do tych 4 proc. to mamy asfaltową drogę (stóp proc. - red.)
- Gotówka daje wolność w każdym znaczeniu, również w samopoczuciu.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
W biogramie zamieszczonym na stronie NBP, czytamy:
Adam Glapiński w 1972 r. ukończył Szkołę Główną Planowania i Statystyki w Warszawie (obecnie SGH) i od 1974 r. związany jest zawodowo z tą uczelnią jako wykładowca. Jest profesorem nauk ekonomicznych i kierownikiem Zakładu Ekonomii Politycznej i Historii Myśli Ekonomicznej w Kolegium Zarządzania i Finansów SGH. Wcześniej wykładał m.in.: w Polskiej Akademii Nauk (1978-1983), Inter-University Centre of Postgraduate Studies w Dubrowniku (1986-1989), University of Colorado at Boulder (1993-1998), United States Business and Industrial Council na University of Missouri i University of Kansas (1996) oraz Institut Superieur de Gestion (1994-2005).
W 1991 r. był ministrem budownictwa i gospodarki przestrzennej w rządzie Jana K. Bieleckiego. W 1992 r. pełnił funkcję ministra współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Jana Olszewskiego. Poseł na Sejm RP I kadencji (1991-1993) oraz senator IV kadencji Senatu RP (1997-2001), gdzie pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Komisji Gospodarki Narodowej. Wchodził również w skład Parlamentarnej Komisji Wspólnej Unii Europejskiej i Polski.
Był przewodniczącym rad nadzorczych: Banku Rozwoju Eksportu S.A. (1992 r.), Centralwings Nowy Przewoźnik (2007r.) oraz KGHM Polska Miedź S.A. (2007 r.). W latach 2007-2008 był prezesem zarządu, dyrektorem generalnym Polkomtel S.A.
W latach 1993-2001 kierował Instytutem Wolności Ekonomicznej i Politycznej.
W 2009 r. pełnił funkcję doradcy ekonomicznego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. W 2010 r. Prezydent RP powołał go w skład Rady Polityki Pieniężnej na sześcioletnią kadencję w latach 2010-2016. 29 lutego 2016 r. prezydent RP Andrzej Duda powołał go na członka zarządu Narodowego Banku Polskiego.
W dniu 10 czerwca 2016 r. został powołany przez Sejm RP na prezesa Narodowego Banku Polskiego. Urząd objął w dniu 21 czerwca 2016 r. po zaprzysiężeniu przez Sejm RP.
Bartosz Bednarz