Albo pieniądze, albo strajk!

- Albo pieniądze, albo strajk - mówili reporterom górnicy, idący na pierwszą zmianę w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej. Podkreślali, że górnicy zarabiają dziś gorzej niż ludzie wielu innych zawodów, a prace w tej branży rosną znacznie wolniej.

Wszyscy ci, którzy chcieli rozmawiać z dziennikarzami, zapewniali, że do poniedziałkowego 24-godzinnego strajku dojdzie oraz że wezmą w nim udział. Skarżyli się, że mimo pracy także w weekendy, w bardzo trudnych warunkach, ich miesięczne pensje nie przekraczają 2.000 zł "na rękę".

Według danych Kompanii Węglowej, prognozowana na koniec tego roku średnia płaca w spółce wynosi 4.558 zł brutto; mniej więcej tyle zarabia także średnio górnik dołowy. Kompania proponuje podwyżkę o 4,8 proc. w tym roku i 10-11 proc. w przyszłym; związki chcą odpowiednio 6,9 i 14 proc.

Reklama

W poniedziałek rano w kopalniach zorganizowano tzw. masówki. Normalnie ok. 6.30 powinien rozpocząć się zjazd górników z porannej zmiany na dół. Ze wstępnych informacji wynika, że co najmniej w kilku kopalniach na razie zjeżdżają tylko służby odpowiedzialne m.in. za bezpieczeństwo zakładów.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: górnicy | strajku | strajk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »