Aleksander Kwaśniewski: Unia to nie zagrożenie, lecz szansa

Unia nie jest zagrożeniem, ale wielką szansą. Nasze firmy zyskają dostęp do ogromnego rynku, wzrośnie bezpieczeństwo obrotu, przybędzie inwestycji zagranicznych. Skorzysta na tym każdy uczciwy przedsiębiorca - uważa prezydent RP.

Panie Prezydencie, w referendum będzie Pan głosował za członkostwem Polski w Unii Europejskiej. Poprosimy więc o takie argumenty, które są nie do zbicia przez eurosceptyków.

Wierzę w to, że 1 maja 2004 r. Polska będzie już członkiem Unii Europejskiej. Ta data jednak, o czym nie wszyscy pamiętają, zakończy piętnastoletni okres przygotowań Polski do członkostwa. Efekty ogromnej przebudowy kraju to demokracja, oparta na nowoczesnej konstytucji, przyjętej w 1997 r., to stabilna gospodarka, mocny pieniądz, zduszona inflacja. Wskaźnik wzrostu cen wyniósł w kwietniu 0,3 proc., a przecież na początku okresu transformacji sięgał 500! Dziś nasz produkt krajowy brutto jest o około 50 proc. większy niż w okresie Okrągłego Stołu, przy którym, w rozmowach reformatorskiej części władzy i opozycji demokratycznej, zainicjowany został proces głębokich reform ustrojowych.

Reklama

Proszę spojrzeć na dane statystyczne. W okresie członkostwa w Unii Europejskiej wszystkie kraje słabiej rozwinięte dokonały znaczącego postępu gospodarczego. Irlandia, startując z pozycji kraju ubogiego, w ciągu 25 lat przegoniła gospodarczo Niemcy i Wielką Brytanię.

Przykładem sukcesu w walce z bezrobociem jest Hiszpania. Przez dziesiątki lat Hiszpanie wyjeżdżali za granicę w poszukiwaniu pracy i chleba. Problemy na hiszpańskim rynku pracy były nie mniejsze niż u nas. Rozwój gospodarczy doprowadził do spadku bezrobocia z 22 do 11 proc. i do bardzo znacznego wzrostu płac.

Jesteśmy dobrze przygotowani do członkostwa w Unii i dlatego dziś powinniśmy postawić kropkę nad "i" wchodząc do Unii.

W biznesie nie ma sentymentów. Dlaczego przedsiębiorcy powinni głosować za integracją Polski z Unią Europejską?

Unia nie stanowi dla nas żadnego zagrożenia, ale wielką szansę. Polskie firmy uzyskają dostęp do ogromnego rynku unijnego na takich samych warunkach, na jakich działają na nim firmy dotychczasowych państw członkowskich. Przypomnę to, co stwierdzili moi doradcy ekonomiczni. Podstawowe znaczenie mają długookresowe korzyści integracji. Wynikają one z dostępu do dużo większego rynku, dzięki czemu polskie przedsiębiorstwa będą mogły odnosić korzyści ze zwiększonej skali produkcji. Eliminacja barier zwiększy konkurencję i doprowadzi do wzrostu wydajności pracy, obniżki kosztów produkcji oraz bardziej zróżnicowanej oferty dla konsumentów. Dla Polski, kraju cechującego się niedoborem kapitału w stosunku do potrzeb, członkostwo będzie oznaczać wzrost napływu inwestycji zagranicznych oraz radykalne potanienie kredytu dla rodzimych przedsiębiorców. Oznacza również poprawę funkcjonowania instytucji publicznych, stabilność i przejrzystość prawa, szansę na ograniczenie korupcji i biurokracji.

Do Polski popłyną fundusze unijne, z których budowane będą autostrady, modernizowane linie kolejowe, rozbudowywana lokalna infrastruktura, a więc to, co pomaga i ułatwia każdej firmie funkcjonować i konkurować. Polskie firmy skorzystają także na tym, że wejście Polski do Unii spowoduje przyspieszenie rozwoju gospodarczego, ożywienie rynku. Ważnym argumentem jest ponadto ostateczne zniesienie wszelkich ceł na polskie produkty, wprowadzane na wspólny rynek.

Członkostwo w Unii wpłynie stymulująco nie tylko na polepszenie standardów jakościowych i organizacyjnych w polskich przedsiębiorstwach, ale także przyniesie wzrost bezpieczeństwa obrotu gospodarczego. Usprawnieniu ulegnie polski system sądowniczy, zmniejszy się niejasność prawa, biurokratyczna uznaniowość i korupcja. Przejęcie unijnych wzorców gospodarowania powinno stopniowo eliminować takie przejawy złych zachowań gospodarczych, jak nieprzestrzeganie umów, brak rzetelności kupieckiej, niewywiązywanie się z obowiązków pracowniczych czy nieposzanowanie praw pracownika. Wzmocni się polski aparat państwowy. Na wszystkich tych zmianach uczciwy przedsiębiorca skorzysta.

W jakim stopniu członkostwo w Unii i pieniądze, które w związku z tym dostaniemy, rozwiążą problemy gospodarcze Polski? Jaką pracę ma do wykonania polski rząd, parlament i prezydent?

Niezależni eksperci są zgodni, iż nasza gospodarka może rosnąć w tempie ponad 5 proc. rocznie. To będzie najlepszy sposób na zmniejszenie dysproporcji między nami a rozwiniętymi krajami Unii Europejskiej. Idąc do Unii, z którą wynegocjowaliśmy korzystne warunki finansowe członkostwa, zmierzamy w dobrą stronę. Dzięki niej szybko unowocześnimy się, korzystając z jej pomocy i doradztwa. Bez Unii bylibyśmy skazani na odkrywanie Europy na własny rachunek, na odbijanie się od wielu ścian niemożności, na popełnianie licznych błędów i tracenie czasu.

Chcę jednak przestrzec przed uleganiem pewnym mitom, takim jak ten, że po wejściu do Unii natychmiast nasze płace, emerytury, zasiłki socjalne będą na poziomie unijnym. Ani ja, jako prezydent Rzeczypospolitej, nie będę zarabiał tyle, co na przykład prezydent Francji, ani też polski robotnik pracując w kraju nie uzyska tyle, co robotnik niemiecki. Ale też Polacy, stając się obywatelami Unii, będą mogli podejmować pracę w różnych krajach europejskich. Wielka Brytania, Dania, Holandia, Irlandia i Szwecja już zadeklarowały, że otworzą przed nami swoje rynki pracy od pierwszego dnia członkostwa. To kolejna ważna korzyść integracji.

Wyższe dochody Polaków Đ tak, ale po pewnym czasie i nie bez wysiłku z naszej strony. Podczas niedawnego szczytu trójkąta weimarskiego we Wrocławiu Gerhard Schroeder, kanclerz Niemiec, zwrócił uwagę, rozmawiając ze studentami wrocławskimi, iż także w ramach Unii występuje zróżnicowanie wysokości wynagrodzeń. Ci, którzy pracują w Brukseli, zarabiają więcej niż w Paryżu czy Berlinie.

Wejście Polski do Unii Europejskiej trzeba rozumieć jako trwający wiele lat proces. Unia stwarza Polsce szansę szybszego rozwoju i przykład Hiszpanii jest tu interesujący. Tak trzeba działać. Jest możliwe, że płace będą zrównywać się ze średnią europejską, że pomoc socjalna będzie wyższa, że stać nas będzie na spełnienie wielu oczekiwań społecznych, które są i które nie zostaną spełnione pierwszego dnia obecności w UE, ale w dłuższym czasie.

Skorzystanie z szansy, jaką daje Unia, wymaga pracy. Musimy przede wszystkim, zaraz po referendum, podjąć trudną reformę finansów publicznych. To zadanie właśnie dla parlamentu, rządu, także dla mnie jako prezydenta, który musi zaakceptować każdą z ustaw. Praca czeka jednak każdego z nas. Na przykład dla przedsiębiorców oznacza to konieczność bardziej aktywnego poszukiwania swojego miejsca na rynku i dostosowywania się do standardów unijnych. Nasz sukces zależeć będzie w dużej mierze od przygotowania i wiedzy polskich przedsiębiorców na temat reguł funkcjonowania unijnego rynku. Wierzę, że temu zadaniu sprostają. Nagrody gospodarcze, które każdego roku wręczam wyróżniającym się firmom, potwierdzają, iż polski biznes dysponuje dużym potencjałem rozwoju.

Kolejny istotny temat - euro. Wspólna waluta najpewniej zastąpi złotego. To tylko kwestia czasu. Czy to zysk z integracji, czy koszt, którego nie da się uniknąć?

Przystępując do Unii nie musimy natychmiast zamieniać złotego na euro. Ale będziemy dążyć do tego, by z czasem zastąpić złotego wspólną walutą europejską, gdyż leży to w naszym interesie. Wspólna waluta wzmocniłaby korzyści płynące z integracji. Zniknie ryzyko, że nasze oszczędności stopnieją w wyniku nagłego spadku wartości złotego. Ceny będą bardziej stabilne, tańsze będą kredyty. W Grecji stopy procentowe spadły po jej przystąpieniu do strefy euro aż o połowę. Wyeliminowane zostaje ryzyko kursowe i kosztów transakcyjnych we wzajemnym handlu państw członkowskich. Dzięki konieczności spełniania określonych kryteriów ekonomicznych i budżetowych kraje strefy euro zmniejszają ryzyko wystąpienia u nich kryzysu gospodarczego.

Notowania rządu Leszka Millera są bardzo niskie. Dla wielu osób ten rząd stanowi przeszkodę w drodze do Unii. Pojawiają się obawy, że jeśli w referendum powiemy "tak", to ta ekipa rządząca nie poradzi sobie później z właściwym przygotowaniem kraju do akcesji i wykorzystaniem szansy, jaką ona daje. Co Pan odpowiada na taki argument?

Powtarzam podczas spotkań z mieszkańcami w całym kraju, iż musimy myśleć obecnie tylko i wyłącznie o wygranym referendum, o tym, by uzyskać silne i zdecydowane "tak" dla członkostwa Polski w Unii. Czerwcowe referendum zadecyduje o przyszłości Polski na wiele lat, o przyszłości niezależnej od tego, kto będzie przy władzy i w fotelu premiera. Dlatego głosowanie unijne nie może mieć nic wspólnego z głosowaniem "za" czy "przeciw" rządowi. To będzie głosowanie za Polską nowoczesną, szybko modernizującą się w ramach Unii i z jej pomocą lub Polską tracącą czas na błędy, których można było uniknąć, i cierpiącą na brak środków, by podnosić standard życia.

Będąc pod koniec kwietnia w Warszawie, w Pałacu Prezydenckim, Pat Cox, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, powiedział dziennikarzom o doświadczeniach referendum w Irlandii. Opozycja oświadczyła wówczas: "Nie strzelamy do rządu, bo w referendum chodzi o sprawy istotniejsze niż kwestie bieżącej polityki". Irlandzkie referendum zakończyło się sukcesem i wiem, że polskie też będzie takie.

Silne są obawy osób wierzących, iż przyszła konstytucja europejska sankcjonować będzie zjawiska potępiane przez Kościół.

Idea wspólnoty europejskiej ma chrześcijańskie korzenie - przyznają to także niewierzący. Chrześcijaństwo inspirowało europejską duchowość, filozofię, kulturę, architekturę, muzykę, zwyczaje. Głęboko wierzącym katolikiem był Robert Schuman, nazywany ojcem Unii Europejskiej. Dążył do zagwarantowania Europie, którą wstrząsnęły dwie wojny światowe, trwałego pokoju. Pisał: "Demokracja zawdzięcza swoje istnienie chrześcijaństwu".

Dziś toczy się dyskusja o odwołaniu do Boga w przyszłej konstytucji europejskiej. Czy lepiej, by związana z chrześcijaństwem Polska przyglądała się tej debacie bez prawa głosu, podlegając tak czy inaczej wpływom Unii, czy też, by miała coś do powiedzenia? Wielu polityków europejskich bardzo ceni sobie naszą formułę preambuły do Konstytucji Đ preambuły, która łączy, a nie dzieli, jednoczy, nikogo nie wykluczając i nie obrażając. Mówię więc swoim rodakom: zanieśmy ten pomysł Europie.

Polska Konstytucja gwarantuje prawa Kościoła i ludzi wierzących w naszym kraju. Podobnie w krajach Unii Kościoły cieszą się pełną swobodą działania. Religijność społeczeństwa Europy zawsze zależała i będzie zależeć wyłącznie od nich samych. Jeśli niektóre są mniej religijne, to nie dlatego, że narzuciła im to Bruksela, lecz z własnej woli. Polską religijność kształtują sami Polacy. Katolicka Hiszpania nie utraciła swojej tożsamości. Swoją wiarę i obyczaje zachowali znani z religijności Irlandczycy.

Polska decydując się na ścisłą i strategiczną współpracę z USA nadwerężyła relacje z największymi europejskimi partnerami - Francja otwiera przecież listę zagranicznych inwestorów w naszym kraju, a Niemcy są największym partnerem handlowym. Czy to się opłaci? Jak ocenia Pan nieuchronną konfrontację Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i Stanów Zjednoczonych Europy? Czy poszerzenie Unii, dokonane na dużą skalę i w krótkim czasie, nie osłabi jej pozycji?

Jesteśmy sojusznikiem USA w walce z międzynarodowym terroryzmem i zagrożeniem, jakie niosą światu dyktatury dysponujące bronią masowej zagłady. Jesteśmy też kandydatem do Unii Europejskiej. Dlatego uważamy, że najważniejszym wyzwaniem, stojącym obecnie przed Europą, jest odbudowanie jedności i solidarności wewnątrz UE, a następnie działanie na rzecz poprawy stosunków transatlantyckich. Stosunki te muszą być budowane na podstawie wspólnoty interesów. USA i NATO są potrzebne Europie dla dalszego utrzymywania pokoju i bezpieczeństwa na Starym Kontynencie, a także w sprawach politycznych i społeczno-ekonomicznych. Historia Europy po II wojnie światowej wskazuje, że USA są ważnym partnerem, z którym trzeba współpracować.

Chcemy dążyć do dialogu, porozumienia i realizacji wspólnych projektów amerykańsko-europejskich. Zachowując dotychczasowe wartości europejskie, należy uciekać od myślenia o wspólnej europejskiej polityce w kategoriach wewnętrznych na rzecz myślenia o polityce europejskiej jako o części polityki globalnej. Europa powinna udowodnić, że nie jest wspólnotą zbudowaną tylko na gruncie interesów ekonomicznych i militarnych, ale połączoną takimi samymi wartościami, wiarą w siłę demokracji i obywatelskich wolności. Wspólnotą, która te właśnie wartości potrafi skutecznie obronić.

Polska już w przyszłym roku może stać się wschodnią granicą Unii. Czy nie obawia się Pan, że w konsekwencji naszego zapatrzenia na Zachód, powstanie nowa żelazna kurtyna, a stosunki gospodarcze z Rosją czy Ukrainą jeszcze się pogorszą? Ujmując to inaczej: czy firmy z UE nie pomaszerują przez Polskę na podbój Rosji, gdy nasze nie wykorzystają szans?

Polskie przedsiębiorstwa, które będą chciały podjąć współpracę z firmami na Wschodzie, będą mogły uczynić to na dokładnie tych samych zasadach, jak przedsiębiorstwa z pozostałych krajów Unii Europejskiej. Powołam się raz jeszcze na opinię współpracujących ze mną ekonomistów. Otóż twierdzą oni, że dzięki członkostwu w Unii będziemy stosować wobec importu z krajów Europy Wschodniej te same stawki celne, które stosuje obecna Unia. Zatem warunki dla rozwoju handlu poprawią się, bo stawki te są niższe od obecnie stosowanych w Polsce. Polscy eksporterzy będą również mogli liczyć na takie samo wsparcie, z jakiego korzystają obecnie eksporterzy z krajów Unii. Na przykład polski eksport rolny korzystać będzie z dotacji eksportowych, bez których bardzo trudno jest dzisiaj wejść na rynki wschodnie. Z kolei w rozmowach handlowych z Rosją uzyskamy jako członek Unii mocniejszą pozycję negocjacyjną. Pozwoli to na poprawę opłacalności naszych kontaktów ze Wschodem. Wierzę, że polscy przedsiębiorcy z tych szans skorzystają. Ich atutem przecież jest to, że znają specyfikę Wschodu lepiej niż ich koledzy znad Renu czy Sekwany.

Wyobraźmy sobie, że dziś jest 1 maja 2009 r.. Pięć lat temu Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Jakie są Pana nadzieje? Jaki ma Pan obraz kraju i polskiej gospodarki?

W 2009 r. będziemy mieli już za sobą pierwsze trudne lata. Zaczynają procentować wdrażane w pierwszych latach członkostwa programy. Polska w pełni wykorzystuje przeznaczane dla nas środki. Szacuje się, że po 2010 r. kwoty te mogą sięgać 15 mld EUR rocznie.

A więc tego dnia - w piątą rocznicę przystąpienia do Unii Europejskiej, dostrzeżemy już, że kraj szybko zmienia się. Na każdym kroku budowane i poszerzane są drogi, lepsze wyposażenie pojawia się w szpitalach, bezpieczniej jest na ulicy. Jadąc samochodem spostrzeżemy, że znikają małe poletka, a w ich miejsce pojawiają się wysokotowarowe gospodarstwa rolne. Powszechny staje się internet. Znajomość dwóch, trzech, czterech języków obcych nie jest problemem dla młodych ludzi, którzy w tym momencie szykują się właśnie do egzaminów na studia wyższe. Rosną nakłady na programy badawcze, związane z telekomunikacją, informatyką, optoelektroniką, lekami biomedycznymi czy nanotechnologiami.

Mam nadzieję, że tradycja 1-majowych spotkań świata pracy w ogrodach Pałacu Prezydenckiego zostanie przez mojego następcę utrzymana i tego dnia prezydent RP będzie miał okazję powiedzieć: "Pięć lat temu Polska wygrała swoją historyczną szansę, wchodząc do Unii Europejskiej".

rozmawiali Waldemar Tevnell, Jacek Pochłopień

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »