ARiMR tylko na papierze preferuje polskich graczy

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa może kandydować do miana najbardziej rozrzutnej instytucji rządowej. Z powodzeniem. Tym razem chce kupić 2,6 tys. komputerów, które mogą kosztować ponad 17 mln zł. Problem w tym, że dostęp do przetargu ewidentnie ograniczono polskim oferentom.

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa może kandydować do miana najbardziej rozrzutnej instytucji rządowej. Z powodzeniem. Tym razem chce kupić 2,6 tys. komputerów, które mogą kosztować ponad 17 mln zł. Problem w tym, że dostęp do przetargu ewidentnie ograniczono polskim oferentom.

Po głośnym, ostatecznie unieważnionym,s konkursie na dostawę samochodów terenowych, Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa chce teraz kupić 2,6 tys. komputerów i około 600 serwerów. To dopiero wstęp do kolejnego zakupu 4 tys. komputerów w przyszłym roku. Inwestycje są związane z wprowadzeniem systemu IACS i będą poprzedzone przetargami publicznymi. Najbliższy przetarg na komputery, który ma wyłonić najtańszego oferenta, jest z definicji nieograniczony. Ale tylko z definicji.

- Już na wstępie bowiem przygotowano specyfikację, w której zostały postawione warunki nie do spełnienia przez wiele firm, w tym wszystkich polskich producentów komputerów - mówi nasz informator.

Reklama

W efekcie wartość przetargu może znacznie podskoczyć. Według naszych wyliczeń, agencja będzie musiała na 2,6 tys. komputerów wydać nawet ponad 17 mln zł.

Niby-preferencje

Przy rozpatrywaniu ofert, jak zapewniła agencja, będą preferowane firmy krajowe, wszystko wskazuje jednak na to, że tylko na papierze. Specyfikacja istotnych warunków zamówienia zawiera np. wymóg posiadania przez dostawcę certyfikatu ISO 14001, którego nie ma żaden polski producent pecetów. To wymagany w UE certyfikat potwierdzający m.in. dbałość firmy o środowisko naturalne.

- Jest jednak wiele firm komputerowych, które taki certyfikat posiadają. Nam zależy na tym, żeby sprzęt, który kupimy, był światowej jakości - mówi Dariusz Żelichowski, odpowiedzialny w ARiMR za kontakty z oferentami.

Za światową jakość agencja będzie musiała słono zapłacić - nawet o 40 proc. drożej, niż gdyby dopuściła do przetargu polskie firmy. Tych najwyraźniej jednak agencja nie lubi. Na pytanie o ograniczenie dostępu dla polskich producentów Robert Pietrasik, druga z osób odpowiedzialnych za kontakty z oferentami, odpowiada:

- Komu to się nie podoba? Optimusowi? O jakich polskich producentach tu mówimy. W Polsce są tylko składacze komputerów - mówi Robert Pietrasik.

Składacze, nie-składacze, ale w innych przetargach z powodzeniem startują.

Kolejnym warunkiem nie do spełnienia dla rodzimych firm jest wymóg, żeby kilka elementów zestawów (płyta główna, monitor oraz dodatkowe oprogramowanie do zarządzania) zostało zaprojektowanych i wyprodukowanych przez producenta całego komputera.

Krajowe bez szans

Polscy producenci nie chcą oficjalnie wypowiadać się na temat przetargu. Przedstawiciel jednej z firm tłumaczy, że jeśli teraz oskarży agencję w mediach, to może zapomnieć o innych przetargach publicznych. Anonimowo producenci nie kryją wściekłości.

- Takich warunków, jak w tym przetargu, nie jest w stanie spełnić większość producentów, a na pewno żadna z polskich firm. Agencja ewidentnie chce je wykluczyć z przetargu jeszcze przed złożeniem ofert - mówi przedstawiciel jednego z polskich dostawców.

- Nie chodzi nawet o to, czy w przetargu nie mają szans wystartować Optimus, JTT, NTT czy inny dostawca krajowy, ale o fakt, że ograniczając w ten sposób dostęp do przetargu, agencja będzie skazana na kupno droższego sprzętu. Ze środków budżetowych znów zostanie wydana kwota większa niż potrzeba - mówi inny z potencjalnych dostawców.

Koleżeńska pomoc

Oferty w przetargu można składać do 3 października. Tego samego dnia ma nastąpić otwarcie kopert. Agencja może spodziewać się serii protestów.

- Nie wykluczamy takiego protestu, ale pewnie nic to nie da - mówi jeden z krajowych producentów.

Jeden z polskich producentów podejrzewa, że przy sporządzaniu specyfikacji brał udział pracownik jednej z zagranicznych firm komputerowych. W elektronicznej wersji specyfikacji został bowiem ślad świadczący o zaangażowaniu w prace takiej osoby.

- To nie jest, niestety, dowód w świetle prawa, ponieważ zbyt łatwo go podrobić. Jednak fakt jest faktem, że te warunki pozbawiają nas możliwości złożenia oferty - mówi nasz informator.

Co ciekawe, kryterium wyboru oferty w 100 proc. stanowi cena.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »