Atak na Orbana

Socjaliści, liberałowie i Zieloni zażądali w środę w PE od premiera Węgier Viktora Orbana wycofania kontrowersyjnej ustawy medialnej. Część posłów przywitała go z zaklejonymi ustami i pustymi czołówkami węgierskich gazet z napisem "ocenzurowano".

Socjaliści, liberałowie i Zieloni zażądali w środę w PE od premiera Węgier Viktora Orbana wycofania kontrowersyjnej ustawy medialnej. Część posłów przywitała go z zaklejonymi ustami i pustymi czołówkami węgierskich gazet z napisem "ocenzurowano".

Protest i następująca po nim gorąca debata odzwierciedlały sprzeciw wielu eurodeputowanych wobec węgierskiej ustawy, która uważana jest przez organizacje dziennikarzy i obrońców praw człowieka za próbę uciszenia i podporządkowania mediów. Weszła ona w życie 1 stycznia i powołuje m.in. wpływową Radę ds. Mediów, wybieraną przez parlament, która może karać media za "niezrównoważone politycznie" publikacje.

Zdaniem lidera socjalistów Martina Schulza, Orban powinien stanąć w obronie podstawowych, demokratycznych wartości europejskich. "Proszę wycofać ustawę i przedstawić lepszą, bardziej zrównoważoną" - apelował. Protestował głównie przeciwko temu, że w nowej radzie zasiadają wyłącznie przedstawiciele rządzącego Fideszu, należącego do europejskiej chadecji; nie ma zaś partii opozycyjnych.

Reklama

Schulz skrytykował też Orbana za dywan, ułożony w budynku Rady UE w Brukseli z okazji węgierskiej prezydencji. Widnieje na nim m.in. mapa historycznych, wielkich Węgier sprzed 1848 r. "Co panu to da? Co to za symbol, co to za przesłanie?" - dociekał niemiecki europoseł.

Lider liberałów Guy Verhofstadt protestował przeciwko ustawowym karom za "niezrównoważone politycznie informacje".

"Celem zarządzania mediami nie jest gwarantowanie właściwych i adekwatnych informacji. Celem jest zapewnienie pluralizmu i gwarantowanie, że wszelkie inicjatywy wychodzące od mediów mogą być realizowane. Mam nadzieję, że wykorzysta pan większość dwóch trzecich (w swoim parlamencie), by zagwarantować pluralizm i zmienić ustawę możliwe najszybciej" - powiedział były belgijski premier.

"Zrównoważona informacja nie istnieje. Czy Nixon uważałby za zrównoważone informacje na temat Watergate? Czy George W. Bush - na temat Abu Ghraib? Czy można znaleźć zrównoważone informacje na temat władzy, życia i polityki pana Berlusconiego? Nie! Informacja musi przeszkadzać politykom, dlatego pana ustawa nie jest w dzisiejszych czasach zgoda z wartościami UE" - uznał lider Zielonych Daniel Cohn-Bendit.

Nawiązał do opozycyjnej przeszłości Orbana. "Podstawą wolności jest swoboda myśli i wypowiadania się. Nigdy nie jest za dużo wolności. Demokracja umiera, gdy ogranicza się swobody. Pan pamiętał o tym 20 lat temu. Proszę wrócić do tamtych czasów" - wzywał.

Orban apelował do eurodeputowanych, by nie mieszać krytyki dotyczącej polityki węgierskiej z unijną prezydencją, której priorytety przyjechał przedstawić w PE. "Jestem gotowy do walki. Ale jeśli to Państwo zrobią, to ucierpi cała UE" - ostrzegł. Powtórzył obietnicę, że Węgry zmienią ustawę, jeśli okaże się to konieczne w ślad za trwającą oceną prowadzoną przez Komisję Europejską.

"Jeśli ktoś chce walczyć o wolność prasy, to może liczyć na pomoc antykomunistycznego rządu węgierskiego, który ma doświadczenia w tej materii" - zadeklarował.

Swój kraj przedstawił jako ten, który po II wojnie światowej "przelał najwięcej krwi za demokrację i za wolność" i wraz z rewolucją 1956 roku "był tym, który jako pierwszy zaczął demontować system komunistyczny i walczyć zbrojnie z ZSRR". "Jako pierwsi pokazaliśmy światu, że komunizm to nie niewinna ideologia, ale podstawowe zagrożenie dla cywilizacji Zachodu - podkreślił. - My, jako Węgry, zrobiliśmy wiele na rzecz ponownego zjednoczenia Europy. Wybiliśmy pierwszą cegłę z muru i to doprowadziło do upadku całego systemu".

Szef Komisji Europejskiej Jose Barroso cieszył się z zapowiedzi węgierskiego premiera, że dostosuje się on do ewentualnych uwag KE. "Może pan liczyć na nasze pełne poparcie. Ta prezydencja musi zakończyć się sukcesem!" - powiedział.

Także szef chadeckiej frakcji Joseph Daul zadeklarował zaufanie do Orbana, należącego do tej samej rodziny politycznej. Uznał, że Fidesz to "partia, która opiera się na wartościach podstawowych, jakimi są wolność i demokracja".

Debata była gorąca, a eurodeputowani czasem przerywali sobie nawzajem. Część posłów węgierskich oraz przedstawiciele chadecji i prawicy z innych krajów broniło premiera.

Jacek Kurski (PiS) protestował przeciwko "atakom na tle ideologicznym", uznając je za "zemstę za skuteczny konserwatyzm wprowadzany w życie" przez rząd Orbana. Kurski ocenił zarzuty stawiane Węgrom za niesprawiedliwe, mówiąc, że "w Polsce jest rada ds. mediów zdominowana przez opcję rządząca, która doprowadza do wyrzucania" z mediów dziennikarzy o konserwatywnych poglądach. "I nikt nie protestuje" - powiedział.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Parlament Europejski | atak | Węgier
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »