Atom już nie taki zły. Przez rosnące ceny energii

​Ceny energii rosną od miesięcy na całym świecie, a Niemcy zaczynają wątpić w słuszność decyzji o wyłączeniu elektrowni jądrowych.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Od stycznia energia podrożała w Niemczech o około 140 procent. Zdaniem ekspertów to przede wszystkim następstwo szybujących cen gazu ziemnego, które od początku roku wzrosły o 440 procent. Rachunki gospodarstw domowych za prąd i gaz są jednak tylko o ułamek większe, zaledwie o 4,7 procent, ale wielu obawia się, że wkrótce producenci energii przeniosą podwyżki na prywatnych odbiorców.

W Niemczech koszty prądu są obecnie najwyższe w Europie. Prawie połowę ceny, którą płaci końcowy odbiorca, stanowią podatki i opłaty, z których częściowo finansowane jest wsparcie dla rozwoju energetyki opartej na źródłach odnawialnych.

Reklama

Pod koniec tego roku wygaszone mają zostać trzy z sześciu czynnych jeszcze niemieckich elektrowni atomowych, a w przyszłym roku ostatnie trzy. Tym samym zrealizowana zostanie decyzja rządu federalnego o całkowitej rezygnacji z energii atomowej, podjęta w 2011 roku po katastrofie w japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima. Ponieważ Niemcy jednocześnie chcą odejść od produkcji energii elektrycznej z węgla i przez pewien czas będą bardziej zależne od gazu, zanim lukę wypełni energia ze źródeł odnawialnych, ceny prądu mogą jeszcze bardziej pójść w górę.

Według sondażu porównywarki cenowej Verivox trzy czwarte Niemców chce, by rząd robił więcej przeciwko podwyżkom cen, a 31 procent byłoby za dłuższym wykorzystaniem elektrowni atomowych, jeżeli to wpłynęłoby na stabilizację cen prądu. Od 2018 roku poparcie dla energii jądrowej wzrosło o 11 punktów procentowych.

Argumenty za i przeciw

W rozpoczętych właśnie rozmowach koalicyjnych pomiędzy SPD, Zielonymi i FDP energia atomowa nie odgrywa jednak żadnej roli. 13 października w gazecie "Die Welt" opublikowano list otwarty międzynarodowych ekspertów pod wymownym tytułem: "Kochane Niemcy, zostawcie proszę elektrownie jądrowe w sieci". Autorzy ostrzegli, że Niemcy, mimo wszystkich wysiłków, mogą nie dotrzymać własnego celu klimatycznego na 2030 rok, bo odejście od energii atomowej jeszcze bardziej zwiększy emisje CO2.

Jednym z niemieckich sygnatariuszy listu był Simon Friedrich, profesor filozofii nauki na holenderskim Uniwersytecie Groningen. - Chcemy wspierać odnawialne źródła energii - zapewnia w rozmowie z DW. Przyznaje, że kiedyś, jak wielu z jego pokolenia dorastającego w latach 80. XX wieku, był zagorzałym przeciwnikiem energetyki jądrowej. Dopiero jako student fizyki stał się nieco krytyczny. Friedrich wprawdzie nie uważa, że elektrownie atomowe nie są bezproblemowe, ale jego zdaniem mogą przejściowo odegrać znaczącą rolę, bo nie są szkodliwe dla klimatu i przy każdej pogodzie są w stanie wyprodukować duża ilość energii elektrycznej.

Niewielkie szanse na nowy zwrot energetyczny

Ale nawet choć nie jest jasne, jak Niemcy zdołają jednocześnie odejść od atomu i węgla, a zarazem osiągnąć cele klimatyczne, wydaje się mało prawdopodobne, by nowy rząd zgodził się na przedłużenie działania pracujących jeszcze elektrowni atomowych.

- Koszt polityczny byłby ogromny. Tego nie zrobiłby żaden wybrany polityk, a już na pewno nie rząd, w którym będą Zieloni - ocenia profesor Lion Hirth z Hertie School of Governance w rozmowie z DW. - Wyglądałoby to jak zdrada sprawy - dodaje. - Jest niewiele tematów politycznych, co do których przez tak długi czas wykształcił się tak mocny konsensus.

Europa podzielona w sprawie atomu

Tak jest jednak tylko w przypadku Niemiec. W innych europejskich krajach sytuacja wygląda całkiem inaczej. Francja przewodzi grupie krajów w UE, które popierają energię jądrową jako drogę wyjścia z kryzysu klimatycznego. Do tej grupy należą także dwaj inni sąsiedzi Niemiec: Polska i Czechy. Cała trójka buduje aktualnie nowe reaktory i naciska na to, by energia atomowa została uwzględniona w unijnych planach dekarbonizacji.

Francja kieruje się tu ważnym interesem gospodarczym. W kraju tym reaktory wytwarzają 70 procent zużywanej energii elektrycznej, w Niemczech jest to obecnie 11 procent.

W kwietniu 2020 roku autorzy raportu dla Komisji Europejskiej doszli do wniosku, że energia atomowa jest bezpiecznym, ubogim w emisje CO2 źródłem energii, porównywalnym z energią wiatrową i wodną. Odmienną opinię wyrazili ministrowie ds. energii Niemiec, Austrii, Danii, Luksemburga i Hiszpanii we wspólnym liście, w którym wezwali Komisję do innej oceny energii jądrowej. Argumentują, że atom jest "technologią wysokiego ryzyka" i nie może być porównywalny z energią wiatrową.

Żałoba po elektrowni atomowej

Z końcem roku całkowicie wyłączona ma zostać elektrownia atomowa Gundremmingen w Bawarii. Według jej operatora - koncernu RWE - w pierwszym roku po zamknięciu liczba zatrudnionych spadnie z 540 do 440. Wielu pracowników potrzebnych będzie jeszcze na czas unieruchomienia i demontażu, który może potrwać nawet dziesięć lat. Ale z czasem liczba zatrudnionych będzie coraz mniejsza.

Pomimo awarii reaktora w 1977 roku, która spowodowała wyłączenie jednego bloku i szkody gospodarcze, wielu okolicznych mieszkańców nadal popiera energię atomową. - Naprawdę nam smutno - mówi o planowanym wyłączeniu reaktorów Gerlinde Hutter, która prowadzi gospodę "Zum Ochsen" w Gundremmingen. Boi się, że w przyszłości będzie mieć mniej gości, bo wielu pracuje teraz w elektrowni. - Boimy się też, że pewnego dnia nie poradzimy sobie już z ceną prądu. Na pewno dalej będziemy dostawać prąd z elektrowni atomowych, bo wszystkie inne kraje wokół nas je budują - dodaje Hutter.

Ian Bateson

Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »