Auta elektryczne "made in China" początkiem handlowej wojny? KE oskarża Pekin
Komisja Europejska (KE) oskarża Chiny o sztuczne zaniżanie cen aut elektrycznych. Komisja rozważą też wprowadzenie cel na elektryki "Made in China". Wszystko dlatego, że Chiny stają się światowym liderem w produkcji i eksporcie samochodów z napędem elektrycznym. Chińskie "elektryki" powstają z wydatną pomocą państwa - a takie wsparcie powoduje, że wszelka konkurencja z chińskimi dostawcami staje się trudna, a wręcz niemożliwa.
W latach 2016-2022 Pekin wsparł rodzimych producentów aut elektrycznych równowartością 57 mld dolarów - zwraca uwagę Polski Instytut Ekonomiczny (PIE). Chińskie auta elektryczne bywają tańsze od europejskich (w podobnej klasie) o ok. 20 proc. Tak duże wsparcie od państwa powoduje, że dla Europy wszelka konkurencja z chińskimi dostawcami staje się trudna, jeśli nie niemożliwa - zauważa PIE.
Z tego powodu Komisja Europejska rozważa wprowadzenia ceł na auta elektryczne pochodzące z Chin. To tzw. cła antysubsydyjne - podają eksperci think tanku.
Great Wall Motor, SAIC, BYD - takie nazwy europejskim miłośnikom motoryzacji wciąż niewiele mówią. Tymczasem wiele wskazuje, że powinniśmy się do nich przyzwyczajać. Wymienione chińskie koncerny motoryzacyjne rozpychają się na rynkach całego świata. I - jeśli globalna polityka gospodarcza w najbliższym czasie nie ulegnie drastycznym zmianom - najpewniej już za kilka lat ich produkty staną się popularne i chętnie kupowane.
Jednym z powodów może być rozwój i dostępność technologii (Chiny są największym na świecie producentem baterii elektrycznych). Ale głównym argumentem może być cena. Chińskie elektryki bywają nawet o jedną piątą tańsze od europejskich odpowiedników.
Komisja Europejska (KE) wskazuje jednak, że Chiny sztucznie zaniżają cen aut elektrycznych. PIE wylicza, że udział elektrycznych samochodów z Chin w europejskim rynku obecnie wynosi 8 proc., a prognozy ekspertów są jednoznaczne - już w 2025 roku ma wzrosnąć do 15 proc.
Publiczne wsparcie dla chińskich koncernów przybiera różne formy i - biorąc pod uwagę potencjał kraju - umożliwia prawdziwą "agresywną" ekspansję na najatrakcyjniejsze rynki świata. Chińscy producenci korzystają z preferencyjnych kredytów, tańszej energii czy preferencyjnej dzierżawy gruntów - wylicza PIE. I dodaje do tego wciąż niezwykle istotny element: znacznie niższe koszty pracy.
Bruksela tymczasem najbardziej obawia się o niemiecką i francuską motoryzację, bo to właśnie Niemcy i Francuzi inwestują najwięcej w rozwój elektrycznych pojazdów. Tymczasem europejskim koncernom niezwykle trudno (z racji kosztów) konkurować z Chińczykami. Na razie (według danych za I kw. 2023 roku) Niemcy mają 22-proc. udział w europejskim rynku aut elektrycznych. Francuzi wykroili dla siebie 16 proc. tego świeżego "tortu", jakim dla motoryzacyjnych gigantów jest produkcja i sprzedaż "elektryków".
Eksperci PIE zwracają uwagę, że jesteśmy w okresie budowania potencjału poszczególnych koncernów produkujących pojazdy elektryczne i najbliższe lata "ustawią" pozycje rynkowe marek.
Chiny są największym producentem i konsumentem aut elektrycznych na świecie - podsumowuje motoryzacyjne dane sprzedażowe Polski Instytut Ekonomiczny. Udział Chin w globalnej sprzedaży w 2022 roku wyniósł 60 proc., podczas gdy producentów z UE - 21 proc. i USA - 8 proc.
Te liczby pokazują, jak bardzo ekspansywne są chińskie koncerny motoryzacyjne w zdobywaniu rynków dla pojazdów elektrycznych. Dość powiedzieć, że tylko w sierpniu 2023 roku w Chinach sprzedano 641 tys. aut elektrycznych. W tym samym czasie w całej Europie klienci kupili 284 tys. "elektryków" (w Polsce 2328).
Taki wolumen sprzedaży, zdaniem PIE, tworzy naturalne przewagi chińskiego sektora nad konkurencją międzynarodową. "KE w ramach postępowania musi stwierdzić, w jakiej mierze te czynniki, a w jakiej udzielane subsydia, odpowiadają średnio za cenę chińskich modeli niższą od europejskich producentów o 20 proc." - zwraca uwagę instytut.
Wykres. Sprzedaż aut elektrycznych na świecie w sierpniu 2023 r. (w tys. sztuk):
Jednocześnie PIE zwraca uwagę, że ewentualne wprowadzenie ceł na chińskie "elektryki" mogłoby uderzyć pośrednio w europejskich producentów.
"Cła antysubsydyjne mogłyby dotknąć pośrednio też europejskie i zagraniczne firmy, które produkują w Chinach samochody elektryczne, np. Renault czy BMW. Jednocześnie ostra reakcja władz chińskich na informacje o wszczęciu postępowania sugeruje, że, w zależności od konkluzji KE, Europa i Chiny mogą stanąć przed perspektywą wojny handlowej" - przekonuje PIE.