Bandyci wygrywają z wideoloteriami
Zbliżają się dziwne zmiany w prawie hazardowym. Z nowelizacji, nad którą od października 2006 r. pracowało ministerstwo finansów, nagle zniknął jeden z głównych jej punktów, dotyczący opodatkowania wideoloterii (VLT).
Z nowelizacji ustawy zniknął zapis, który miał pomóc w walce z szarą strefą rynku hazardu. Czy to efekt pracy lobbystów?
Zaskakujący finisz prac nad projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Z nowelizacji, nad którą od października 2006 r. pracowało ministerstwo finansów, nagle zniknął jeden z głównych jej punktów, dotyczący opodatkowania wideoloterii (VLT).
Dotychczas nowela zakładała obniżkę podatku od tych gier z 45 do 20 proc. (ta stawka miała obowiązywać do końca 2008 r., potem co dwa lata rosnąć o 2 punkty, by w 2017 r. sięgnąć 30 proc. i się zatrzymać). Miało to sprawić, by VLT (zaawansowane automaty połączone w sieć) wyparły z rynku nielegalne automaty o niskich wygranych (AoNW), których wciąż jest sporo, a zdaniem policji służą praniu pieniędzy.
Kontrolę nad wideoloteriami ułatwiłoby to, że monopol na ich organizację miałby państwowy Totalizator Sportowy, a terminale VLT, w przeciwieństwie do tzw. jednorękich bandytów, nie wypłacałyby wygranych, ale po grze drukowały pokwitowanie, wymienialne na gotówkę.
Jeszcze miesiąc temu w uzasadnieniu do projektu ustawy, do którego dotarł PB, urzędnicy MF pisali, że dopiero obniżka podatku stworzy "realne podstawy do wdrożenia VLT". I wyłuszczali, że pozwoli to na "zrealizowanie jednego z podstawowych celów nowelizacji, czyli przejęcia klientów szarej strefy przez legalnie prowadzone gry".
Tymczasem w ostatecznym projekcie ustawy nie ma śladu po tym zapisie! Skąd ta zmiana? Przez dwa dni nikt z resortu finansów nie znalazł czasu na odpowiedź. Z naszych informacji wynika, że miały zdecydować m.in. względy społeczne.
- Wprowadzając wideoloterie, rząd naraziłby się na zarzut zwiększania dostępności hazardu i liczby osób od niego uzależnionych. A jeszcze w 2004 r. klub PiS występował z nowelą, idącą w kierunku ograniczania hazardu - przypomina jeden z ekspertów.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że legalni operatorzy AoNW (kilkadziesiąt firm, mających ponad 20 tys. automatów i łączne przychody zbliżone do 2,7 mld zł) nie ukrywali, że ich głównym orężem w walce lobbingowej z wideoloteriami będą właśnie opracowania "eksperckie", mówiące o tym, że są one mocno uzależniające. A kiedy w połowie kwietnia pisaliśmy o planach zmian w ustawie hazardowej, znany lobbysta rynku hazardu ni stąd ni zowąd wypalił: "niech się Pan nie podnieca, wideoloterii i tak nie będzie". Z kolei jeden z uczestników prac nad nowelizacją zapewniał nas, że będziemy mieli o czym pisać.
- Już na etapie rządowym projekt zmieniany jest w dziwnych okolicznościach, tak jak ostatnia nowela z 2003 r. - twierdził nasz informator.
Jak się okazuje dziś, obaj mieli rację. Skąd mieli taką wiedzę? Jedno jest pewne. Branża hazardowa przesycona jest nieetycznymi działaniami lobbingowymi czy wręcz korupcją. Każda nowelizacja ustawy (od 1992 r. było ich dwadzieścia jeden) budzi wielkie kontrowersje, podejrzenia o łapówki dla posłów i prokuratorskie śledztwa. Dla przykładu w 2003 r. media informowały, że wprowadzenie korzystnego opodatkowania AoNW miało "kosztować", bagatelka, 10 mln USD.
Dawid Tokarz