Banki centralne. Inflacja deptana stopami

Stopy procentowe najpierw podnieśli Węgrzy, a w środę zrobili to Czesi. W Polsce nie zanosi się na rychłe zaostrzenie polityki pieniężnej. "Jastrzębie" ostrzegają, że kto ociąga się z podniesieniem stóp procentowych w odpowiedzi na wysoką inflację, ten potem będzie zmuszony do przeprowadzenia radykalnych podwyżek. Przestrogą jest Turcja, która wpadła w inflacyjną spiralę - stopy ma 19-procentowe, a skok cen 17-procentowy.

W środę zgodnie z oczekiwaniami czeski bank centralny podniósł główną stopę procentową z 0,25 do 0,5 proc. We wtorek Narodowy Bank Węgier podwyższył stopę referencyjną z 0,6 proc. do 0,9 proc. Wielu ekonomistów podejrzewa, że Węgrzy następnej podwyżki dokonają pod koniec trzeciego kwartału tego roku. Poprzednio stopy procentowe podnoszono w Budapeszcie w grudniu 2011 roku. Były to zupełnie inne czasy, bo wykonano wtedy ruch z poziomu 6,75 proc. do 7 proc.

Wyścig cen

Węgrzy zaostrzają politykę monetarną, gdyż swoją wysoką inflację uznają za duży problem. Według Eurostatu skok cen nad Balatonem jest największy w Unii Europejskiej i wynosi 5,3 proc. Eurostat polską inflację wylicza na 4,6 proc., a nasz GUS na 4,7 proc.

Reklama

Za podwyżkami stóp procentowych w Polsce opowiadają się członkowie RPP: Eugeniusz Gatnar, Jerzy Żyżyński i Łukasz Hardt. Jednak przewagę mają zwolennicy trwania przy obecnej polityce pieniężnej, wśród nich są m.in. Rafał Sura, Eryk Łon i prezes NBP Adam Glapiński.

Rafał Sura powiedział niedawno, że nic nie wskazuje, by do końca 2021 roku inflacja miała inny charakter niż podażowy, a to przemawia przeciw podwyżkom stóp. Jak tłumaczył, bieżące ceny dóbr i usług w tej chwili najbardziej zależą od światowych cen surowców energetycznych i żywności, a na nie krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. I dodał, że podwyższenie w tym momencie stóp procentowych byłoby ciosem dla powstającej z kolan gospodarki.

Czekanie na lipcową projekcję

Niektórzy polscy ekonomistów przewidują, że RPP lekko podniesie stopy procentowe jeszcze przed końcem tego roku, bo będzie do tego zmuszona przez okoliczności ekonomiczne. Wiele jednak wskazuje na to, że ich prognoza (czy raczej postulat) nie spełni się. Jeszcze niedawno prezes Glapiński utrzymywał, że prawdopodobnie stopy pozostaną bez zmian do wygaśnięcia kadencji obecnej RPP, czyli co najmniej do końca pierwszego kwartału 2022 roku. W tym miesiącu nieco złagodził stanowisko.

- Zanim zaczniemy zmiany w polityce pieniężnej, chcemy upewnić się, że gospodarka jest na ścieżce trwałego wzrostu. Gdyby okazało się, że prognozy wskazują na silny wzrost PKB, a jednocześnie inflacja miałaby trwale przekraczać cel NBP ze względu na wzrost popytu i mocny rynek pracy, to wtedy być może będzie uzasadnione dostosowanie polityki pieniężnej. Należy poczekać na kolejne dane z gospodarki, które pomogą ocenić trwałość ożywienia gospodarczego i perspektywę inflacyjną w kolejnych latach. Szczególnie pomocna będzie lipcowa projekcja NBP - powiedział Adam Glapiński 11 czerwca. Prezentacja projekcji jest planowana na 12 lipca.

W naszych kręgach władzy modne jest powoływanie się na wspólnotę działań krajów Grupy Wyszehradzkiej, jednak w sprawie stóp procentowych Polska obiera inny kurs niż Węgry i Czechy. Można się tylko pocieszać, że różnica zdań w sprawie polityki pieniężnej ma zupełnie inny charakter niż czesko-polski konflikt o kopalnię węgla brunatnego w Turowie.

Ład polski i amerykański

Wielką różnicę między Budapesztem a Warszawą widać na przykład w kwestii rozpoczęcia wygaszania programu skupu aktywów (QE). Węgrzy obniżyli stopę procentową bez redukowania QE w jakikolwiek sposób. Natomiast prezes NBP wyraźnie podkreśla, że najpierw zakończy się polskie QE, a dopiero potem zacznie cykl podwyżek stóp. Jego zdaniem, odwrotna kolejność działań byłaby nielogiczna. W tej sprawie stanowisko NBP wydaje się być takie, jak amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Fed zapowiedział bowiem dwie podwyżki stóp procentowych w 2023 roku, ale wiadomo, że będą one poprzedzone wygaszaniem programu skupu obligacji.

Wielu analityków jest zdania, że w miarę szybkie rozpoczęcie przez RPP podwyżek stóp procentowych zostanie sprowokowane przez rządowy program "Polski Ład". Wprowadzenie go w życie może podwyższyć inflację i dodatkowo ożywić koniunkturę gospodarczą. "Polski Ład" zwiększy bowiem dochody gospodarstw domowych charakteryzujących się największą skłonnością do konsumpcji.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Turecka spirala inflacyjna

W bieżących działaniach NBP widać chęć pomagania rządowi. Utrzymując niskie stopy procentowe mimo wysokiej inflacji i prowadząc operację skupu aktywów bank centralny pośrednio finansuje dług publiczny. Na polskich konsumentów nakładany jest swoisty "podatek inflacyjny", gdyż wzrost cen towarów i usług zwiększa wpływy z VAT.

Przykładem kraju, w którym utracono kontrolę nad inflacją jest Turcja. Nad Bosforem przy 17-procentowej inflacji stopy procentowe są na poziomie 19 proc. Podobieństw między Polską, a Turcją jest jednak niewiele. Turcy od mniej więcej 20 lat są za pan brat z dużą inflacją i wysokimi stopami. Ważną przyczyną inflacyjnego korkociągu jest słabość krajowej waluty - lira słabnie od 10 lat, a to podnosi ceny dóbr importowanych. Dobrą stroną gospodarki tureckiej jest natomiast 7-procentowy wzrost gospodarczy.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inflacja | stopy procentowe | banki centralne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »