Bankrut znalazł wielki skarb
Islandia rozpoczęła swoją naftową przygodę. 4 stycznia podpisana została umowa o eksploatacji należących do niej złóż wspólnie z Norwegią.
Załamanie się jesienią 2008 r. islandzkiego rynku finansowego sprawiło, że swoje oszczędności stracili nie tylko mieszkańcy tego kraju, lecz również tysiące Brytyjczyków i Holendrów, którzy zaufali wysokiemu oprocentowaniu, będącemu, jak się okazało, finansową piramidą stworzoną przez banki.
Naruszony został system emerytalny, nieruchomości gwałtownie straciły na wartości i 300-tys. naród stał się z dnia na dzień "goły". Mieszkańcy wulkanicznej wyspy wzięli się jednak ostro do pracy. Jak mówią dzisiaj, los okazał się sprawiedliwy i nieoczekiwanie ich nagrodził. Właśnie znaleźli skarb i rozpoczyna się ich naftowe eldorado.
Złoża ropy i gazu, znalezione między Islandią a norweską wyspą Jan Mayen, nie zostały jeszcze oszacowane, lecz są podobno gigantyczne, a pole Dreki, nazwane od wikińskich drakkarów z głowami smoków na dziobach, nazywane jest w Reykjaviku przyszłością Islandii.
Rząd przydzielił już dwie koncesje na eksploatację pola położonego 300 km na północny-wschód od Islandii firmom z Wysp Owczych. Są to Faroe Petroleum (67,5 proc.) i Valiant Petroleum (56,25 proc.), lecz ważnym rozgrywającym jest Norwegia ze swoją państwową firmą Petero, która automatycznie uzyskała koncesję na 25 proc. złóż. Pozostałe udziały posiada nowo powstała Iceland Petroleum.
Udziały Norwegii są reperkusją wielkiej wojny dorszowej prowadzonej z Islandią w latach 70. XX w. na morzu, przy wyspie Jan Mayen. W 1981 r. podpisano umowę o specjalnej strefie ekonomicznej, na podstawie której oba kraje mogą wzajemnie żądać od siebie 25 proc. zasobów naturalnych.
Wtedy chodziło tylko o ryby, lecz złoża muszą być duże, ponieważ nagle, przed kilku laty, rząd Norwegii "przypomniał" sobie o umowie i zaproponował jej rewizję z rozszerzeniem na surowce. Zaraz po jej ponownym podpisaniu w 2008 r. norweskie firmy rozpoczęły poszukiwania ropy i gazu i prawie natychmiast znalazły "poważne ślady". Pierwsze odkrycia nastąpiły jesienią 2011 r. podczas badań sejsmologicznych prowadzonych przez norweska firmę TGS.
Islandia będzie zmuszona oddać jedną czwartą swoich zasobów Norwegii, lecz w Reykjaviku nikt się tym specjalnie nie przejmuje, ponieważ złoża - według wstępnych szacunków mającego powierzchnię 40 tys. km kwadratowych - wystarczy dla wszystkich. Z drugiej strony Islandia to kraj rybacki, a kiedy ropa i gaz znajdują się na głębokości 2 tys. pod powierzchnią morza i w klimacie arktycznym, to tylko Norwegia dysponuje odpowiednim know-how, żeby je wydobyć, więc Islandczycy są w sumie zadowoleni z "braterskiej pomocy".
Główny konsultant TGS Joern Christiansen powiedział wiosną o odkrytych złożach, że jest to taki sam typ jak na norweskim szelfie kontynentalnym, więc bardzo dobry.
Dyrektor sieci islandzkich stacji benzynowych N1, Hermann Gudmundsson, nazwał odkrycie złóż w krajowej telewizji najważniejszą wiadomością ostatnich 100 lat, która zmieni Islandię nie do poznania w nadchodzących latach, z kraju rybackiego w naftowe królestwo.
- Za 10,15 lat Islandia będzie najbogatszym krajem świata, oczywiście w przeliczeniu dochodów na jednego mieszkańca. Norwegowie też byli kiedyś biednymi rybakami i im zazdrościliśmy, lecz teraz nadchodzi i nasz czas - stwierdził. Sissel Eriksen, dyrektor ds. poszukiwania ropy i gazu w norweskim dyrektoriacie naftowym, powiedziała, że wyniki poszukiwań nastrajają bardzo optymistycznie co do wielkości tych złóż, które mogą należeć do jednych z największych na świecie.
Zbigniew Kuczyński