Będą dwie nowe ustawy. Tak rząd odpowie na weto Karola Nawrockiego

Będą dwie nowe ustawy - ws. ułatwienia inwestycji w energetykę wiatrową na lądzie oraz zamrożenia cen energii w IV kwartale 2025 roku - poinformowała w niedzielę wieczorem minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. Oceniła, że prezydencki projekt ustawy ws. mrożenia cen jest bezużyteczny. "Pan prezydent sam się zakiwał" - stwierdziła.

"Będę chciała, żeby ta ustawa o rozwoju odnawialnych źródeł energii jeszcze we wrześniu wróciła do Sejmu. To jest bardzo ważna ustawa, potrzebna polskiej gospodarce. Jeżeli chcemy się rozwijać, być konkurencyjni, musimy zmierzać w kierunku OZE, które są po prostu najtańsze w systemie" - powiedziała w niedzielę w TVN24 Hennig-Kloska. Dodała, że w przypadku tego projektu rozważanych jest obecnie kilka scenariuszy, ale będzie on z pewnością zawierał "jakiś komponent deregulacyjny, ułatwiający inwestycje w energetykę wiatrową na lądzie".

Co z cenami prądu po wecie Karola Nawrockiego? Szefowa MKiŚ: Trzeba będzie zrobić wszystko

Minister klimatu przekazała również, że w poniedziałek 25 sierpnia odbędzie się nieformalne posiedzenie rządu zwołane w związku z budżetem. Zadeklarowała, że będzie zabiegać o to, aby temat ten przedyskutować z premierem i ministrami oraz zdecydować, jaki scenariusz wybiera rząd.

Reklama

Pytana, czy pomimo weta prezydenta Polacy będą mieli niższe ceny prądu, Paulina Hennig-Kloska stwierdziła, że trzeba będzie zrobić wszystko, żeby tak się stało. "I nie tylko w tej krótszej perspektywie najbliższych trzech, miesięcy, czy przyszłego roku, ale przede wszystkim w tej dłuższej perspektywie, żeby systemowo obniżyć ceny energii produkowanej w Polsce" - dodała.

Szefowa resortu klimatu i środowiska wskazała również, że minister energii Miłosz Motyka "chce wracać" z ustawą ws. zamrożenia cen energii elektrycznej w IV kwartale br., "jak najszybciej się da, czyli pewnie w takim trybie odrębnym, przysługującym rządowi".

Projekt Karola Nawrockiego ws. mrożenia cen energii "bezużyteczny"? "Sam się zakiwał"

Pytana, czy koalicja rządząca zagłosuje za projektem prezydenta Karola Nawrockiego dotyczącego zamrożenia cen energii, który jest już w Sejmie, stwierdziła, że projekt ten jest w tej chwili bezużyteczny, bo - zgodnie z obowiązującymi zasadami w parlamencie - trafił na 30 dni do konsultacji społecznych. "Więc moglibyśmy nad nim pracować w Sejmie na koniec września. Na koniec września to my musimy mieć uchwaloną ustawę. Pan prezydent sam się zakiwał" - zaznaczyła.

Zdaniem minister Hennig-Kloski tzw. ustawa wiatrakowa (zakładającą nie tylko liberalizację dotychczasowych przepisów ws. inwestycji w elektrownie wiatrowe, ale i m.in. zapisy ws. zamrożenia cen prądu w IV kwartale oraz dotyczące wsparcia dla budowy biogazowni - red.) nie była formą szantażu wobec prezydenta, a przepisami ws. "racjonalnego planowania zmian" w systemie elektroenergetycznym Polski "w sposób bezpieczny dla gospodarki, obywateli i całego systemu elektroenergetycznego". Szefowa MKiŚ przypomniała, że rząd PiS zostawił energetykę z "ogromnymi zagrożeniami blackoutów, z nieprzedłużoną ustawą o rynku mocy, dającą wsparcie blokom węglowym, które już kończą swój żywot".

"Jeżeli pan prezydent Nawrocki chce faktycznie obniżenia cen energii dla obywateli, ale nie w taki sposób, żeby wiecznie tylko dopłacać z budżetu, (...) tylko żeby faktycznie obniżyć ceny, to my musimy zwiększać udział OZE w miksie energetycznym" - stwierdziła Hennig-Kloska, odpowiadając na pytanie, jak rząd zamierza przekonać prezydenta do podpisania nowej ustawy zawierającej element dotyczący energetyki wiatrowej. Dodała, że wydobycie węgla to działalność deficytowa, w zeszłym roku sektor zanotował 11 mld zł straty, a w br. do jego wydobycia trzeba dopłacić 9 mld zł.

Rząd i prezydent odbijają piłeczkę. Stawką ceny energii dla Polaków

W niedzielę do prezydenckiego weta do tzw. ustawy wiatrakowej odniosła się również minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. "Blokowanie rozwoju energii z wiatru to odebranie szans rozwojowych przede wszystkim mniejszym miejscowościom. Nie jest to wiedza wyssana z palca. Ale na twardo przebadana" - napisała na portalu X. Dodała, że wyniki badań pokazują, że inwestycje w wiatraki przekładają się na wzrost PKB, większą liczbę miejsc pracy i wyższe dochody gmin w których te inwestycje są prowadzone. Z kolei utrzymywanie energetyki węglowej oznacza "koncentrację pieniędzy w rękach wąskiej grupy interesu". Pełczyńska-Nałęcz zaznaczyła, że w górnictwie pracuje obecnie 70 tys. osób, a do każdego zatrudnionego trzeba dopłacać ponad 100 tys. zł rocznie, wskazując, że średnie wynagrodzenie w górnictwie wynosi 13,5 tys. zł i jest o 70 proc. wyższe niż w przemyśle lub budownictwie.

Tymczasem prezydencki minister Karol Rabenda również w niedzielę przekonywał, że zablokowanie prezydenckiego projektu ws. zamrożenia cen energii byłoby "politycznym samobójstwem" dla koalicji rządzącej, a zwłaszcza dla koalicjantów PO. Wskazywał też, że powinniśmy dziś dyskutować o tym, czy zamrożenie cen prądu powinno być kontynuowane lub co powinniśmy robić, żeby ceny energii w Polsce spadały.

Obecnie zamrożenie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na poziomie 500 zł za MWh netto obowiązuje do końca września. Zapisy dotyczące przedłużenie mrożenia na IV kwartał 2025 r. znalazły się w nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw (czyli tzw. ustawie wiatrakowej) w trakcie prac sejmowych.

Co zawierała ustawa zawetowana przez Karola Nawrockiego?

Głównym celem ustawy była jednak liberalizacja dotychczasowych przepisów ws. inwestycji w wiatraki na lądzie. Nowela znosiła wprowadzoną w 2016 r. zasadę "10H" i wprowadzała 500 m jako minimalną dopuszczalną odległość nowych turbin wiatrowych od budynków mieszkalnych. Obecnie jest to 700 m. Przepisy dawały jednak decydujący głos samorządom, które miały decydować samodzielnie o możliwości realizacji inwestycji, w tym o jej lokalizacji i skali, na swoim terenie.

Tzw. ustawa wiatrakowa tworzyła też nowy system korzyści dla mieszkańców okolic farm wiatrowych. Inwestor miał wpłacać co roku na tzw. fundusz partycypacyjny 20 tys. zł, waloryzowane wskaźnikiem inflacji, od każdego megawata mocy zainstalowanej. Pieniądze zgromadzone na tym funduszu przeznaczane miały być na wypłaty dla właścicieli budynków mieszkalnych znajdujących się w pobliżu elektrowni.

W zawetowanych przepisach były również zapisy dotyczące ułatwienia repoweringu, czyli wymiany lub modernizacji turbin na nowsze oraz wprowadzające aukcyjny system wsparcia dla instalacji biometanu o mocy powyżej 1 MW. Zmodyfikowane miały zostać również zapisy dot. odnawialnych źródłach energii. Przepisy miały umożliwić wytwórcy prądu z OZE zaliczenie energii elektrycznej wyprodukowanej i sprzedanej po cenach ujemnych na potrzeby rozliczenia obowiązku sprzedaży w ramach systemu aukcyjnego. 

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »