Będą napięcia. Eksperci analizują gospodarcze konsekwencje wygranej Trumpa
Powrót do Białego Domu Donalda Trumpa może stanowić duże wyzwanie dla relacji Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi. W wielu sprawach - od handlu po pomoc wojskową dla Ukrainy - stanowisko republikanów budzi obawy na Starym Kontynencie. Niepokoi też dobrze znana z poprzedniej kadencji tendencja do protekcjonizmu i podejście “Najpierw Ameryka” - „America First”.
Europa obawia się konsekwencji znanego jej sprzed czterech lat protekcjonizmu. Stany Zjednoczone są głównym partnerem handlowym UE. W ciągu ostatniej dekady wymiana między oboma stronami wzrosła ponad dwukrotnie. Tymczasem Trump zasugerował nałożenie na cały import ceł w wysokości do 10 proc. Dla UE, której handel towarowy z Waszyngtonem osiągnął w 2022 r. 870 mld euro, nałożenie takich ceł byłoby znaczącym ciosem.
Ekspert Rady Atlantyckiej (Atlantic Council), Jörn Fleck, ostrzegał niedawno, że Trump może wykorzystać politykę celną, aby wywrzeć presję na UE. Jego zamiarem - twierdzi - miałyby być negocjacje dotyczące wzajemnego handlu na niekorzystnych dla Europy warunkach. UE najczęściej wysyła do USA leki, produkty farmaceutyczne i pojazdy. A z powrotem dostaje gaz ziemny, oleje napędowe i ropę naftową. Jeśli obietnica dotycząca ceł wejdzie w życie, Komisja Europejska rozważa podjęcie działań.
O wiele wyższe cła - wynoszące 60 proc. - miałyby objąć towary importowane z Chin. Ta obietnica Trumpa też nie wszystkim się spodobała. Eksperci twierdzą, że przez akcje odwetowe Pekinu amerykańscy producenci poniosą duże straty. Przypominają, że dla prezydenta USA Joe Bidena "jedynym sposobem, by Stany Zjednoczone wygrały strategiczną konkurencję z Chinami, jest posiadanie sojuszy". Natomiast dla Trumpa, który kilkakrotnie określał sojuszników jako ciężar, "sojusze są kulą, która jest dla kraju obciążeniem".
Jedną z najbardziej delikatnych kwestii między UE a Stanami jest finansowe i wojskowe wsparcie Waszyngtonu dla Ukrainy. Od czasu rosyjskiej inwazji, w lutym 2022 r., Waszyngton jest jednym z głównych sojuszników Kijowa. Pod koniec października Departament Stanu informował, że od rozpoczęcia agresji pomoc wojskowa kraju przekroczyła wartość 64,1 miliardów dolarów.
Donald Trump wielokrotnie krytykował tak hojne wsparcie Ukrainy i wyrażał zamiar ograniczenia tej pomocy. Twierdził też, że “mógłby rozwiązać wojnę w 24 godziny” w drodze porozumienia z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. Dawał do zrozumienia, że odpowiedzialność za finansowanie ukraińskiej obronności spadnie w większym stopniu na Europę. „Jednym ze scenariuszy jest ten, że Trump wstrzyma dostawy broni na Ukrainę” – powiedział w wywiadzie dla Euronews Bart Szewczyk, analityk z German Marshall Fund.
Taka decyzja - ostrzegają eksperci - osłabiłaby sojusz transatlantycki i obniżyłaby poziom bezpieczeństwa w Europie. Przywódcy europejscy w dużym stopniu polegają na Stanach Zjednoczonych w zakresie zrównoważenia sił militarnych w regionie, zwłaszcza przeciwko Rosji. Na wiecu wyborczym w lutym Trump ostrzegł, że nie będzie bronił państw członkowskich NATO przed atakiem Moskwy, jeśli nie wywiążą się ze swoich zobowiązań dotyczących wydatków na obronność. Chodzi o przekazanie na obronność 2 proc. PKB.
Waszyngton obecnie finansuje około 16,2 proc. swojego budżetu NATO - tyle samo, ile wnosi do niego Berlin. Stany Zjednoczone skarżą się, że wielu z 31 członków Sojuszu Północnoatlantyckiego nie spełnia rocznego celu wydatków na obronę wynoszącego co najmniej 2 proc. PKB. Sojusz wojskowy szacuje, że w tym roku cel spełni 23 członków. Przed dziesięcioma laty 2 proc. PKB przekazały na obronność zaledwie trzy państwa. Przypomnijmy, że rekordzistą w UE jest POlska, której wydatki na obronność szacowano na 3,9 proc. PKB.
Konsekwencje gospodarcze nowego scenariusza politycznego w Stanach Zjednoczonych określili tamtejsi analitycy. Twierdzą, że należy spodziewać się większej inflacji i wzrostu ceł. Ich zdaniem, zapowiadane przez Trumpa ograniczenie imigracji może mieć wpływ na wzrost płac. Liczą też na spadek podatków i prognozują wzrost stóp procentowych.
Analitycy zwracają uwagę, że Trump faworyzuje banki, spółki naftowo-gazowe i obronne. Zapowiadają dodatkowe impulsy na ich korzyść na Wall Street. Informują o zyskach indeksu Nasdaq, amerykańskiej giełdy papierów wartościowych. Jeszcze przed otwarciem akcje Tesli zaliczanej do najbardziej wzrostowych firm, zyskały 13 proc. Prawdopodobnie dzięki roli, jaką Elon Musk mógłby odegrać w nowej administracji Donalda Trumpa.