Bez badań, certyfikatów i kontroli. Takie mięso trafiało do kebabów

Według ustaleń policji, w miejscowości Brzoza pod Bydgoszczą działał zakład nielegalnie produkujący mięso do kebabów. Produkt nie miał oznaczeń weterynaryjnych i nie był poddany odpowiednim badaniom, jednak trafiał do placówek gastronomicznych. Śledczy sprawdzają obecnie drogi dystrybucji "lewego" mięsa - czytamy w "Gazecie Pomorskiej".

Wszystko zaczęło się jesienią 2024 r. To wtedy policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy, zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej i korupcyjnej, ustalili, że w miejscowości Brzoza prawdopodobnie prowadzona jest nielegalna działalność związana z produkcją mięsa kebabowego.

Ponad 1,5 tony nielegalnego mięsa kebabowego pod Bydgoszczą

Wizyta w zakładzie potwierdziła wcześniejsze przypuszczenia. "Sprawdzając pomieszczenia chłodni, funkcjonariusze ujawnili 1600 kilogramów zamrożonego mięsa oraz około 200 kg surowego. Łączna wartość oszacowana została na kwotę około 70 tysięcy złotych" - informuje policja.

Reklama

Mięso nie miało odpowiednich badań. Powiatowy Lekarz Weterynarii, który razem z policją zjawił się w podbydgoskim zakładzie, stwierdził, że podmiot nie miał zgody na prowadzenie w tym miejscu działalności polegającej na produkcji mięsa kebabowego. Było to więc mięso nielegalne. Brak oznaczeń weterynaryjnych i badań oznaczał z kolei, że na mięsie nie można było umieścić daty przydatności do spożycia.

Po ujawnieniu tych faktów policja wszczęła postępowanie dotyczące wprowadzania na rynek produktów pochodzenia zwierzęcego w sposób niezgodny z rodzajem działalności określonej dla danego podmiotu w rejestrze prowadzonym przez powiatowego lekarza weterynarii.

Postępowanie trwa. Mięso było nielegalne, ale od "uznanego" producenta

Postępowanie to - jak przekazał "Gazecie Pomorskiej" prokurator Włodzimierz Marszałkowski, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe - cały czas się toczy.

Sprawa póki co "nie ma charakteru kryminalnego", a działalność zakładu w Brzozie uznano za wyczerpującą znamiona wykroczenia. 

W toku postępowania ustalono, że mięso pochodziło od "uznanego" producenta. "Inną rzeczą jest to, czy mięso było uzyskiwane i przetwarzane bez wymaganych badań i zezwoleń, a inną, czy stwarzało zagrożenie dla zdrowia i życia" - mówi prok. Marszałkowski, podkreślając, że na razie informacji o takim zagrożeniu prokuratura nie posiada. Wiele wyjaśnią wyniki badań próbek zabezpieczonego mięsa. Prokuratura czeka obecnie na ich wyniki.

Obecnie śledczy sprawdzają, do których placówek gastronomicznych trafiało "lewe" mięso kebabowe.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: mięso | kebab | afera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »