Bez karpia na Wigilię?
Czyżby czekały nas święta Bożego Narodzenia bez tradycyjnego karpia na stole? Ten najczarniejszy scenariusz może się w tym roku spełnić - uprzedza "Fakt".
Zimny kwiecień i maj zdziesiątkował ryby w stawach. Te sztuki, którym udało się przetrwać, są małe i chude. Do tego nawet jeśli dostaniemy karpia, zapłacimy za niego o połowę więcej niż w ubiegłym roku. Ale podobno odtłuszczone sztuki są wyjątkowo smaczne - pociesza "Fakt".
Przypomnijmy!
Na polskie bożonarodzeniowe stoły trafia co roku około 25 milionów karpi. Początkowo postne potrawy były jedynie darami ziemi. Ryby to innowacja wprowadzona najpierw przez kuchnię klasztorną, potem szlachecką. Karpie je dopiero czwarte pokolenie Polaków.
Jeśli kogoś nie "nawróciły" milczące marsze ekologów w obronie "braci karpi", zabijanych młotkiem albo dekapitowanych "na żywca", to czas na rybne zakupy.
Ryby najpierw trafią do stawów - zimochowów z bieżącą wodą - gdzie ich mięso straci posmak mułu, a później w ręce hurtowników i handlowców. W tym roku karpie są mniejsze niż w latach poprzednich. Kucharze podkreślają zgodnie, że mały karp jest smaczniejszy.
Produkcja kilograma karpia rośnie i obecnie kosztuje ok 8 -9 zł zł. Według hodowców, by godnie zarobić, kilogram musi kosztować w hurcie 12 - 13 zł. Kilogram karpia wyhodowanego na naturalnych paszach (które bardzo podrożały) zbożowych, kupionego bezpośrednio w gospodarstwie rolnym, kosztuje ok. 10 zł.