Bez skrajności - tylko złoty środek

Dwóch skrajności, czyli liberalizmu i socjalizmu, nie będzie. Partie spotkają się w połowie drogi. Obdarzone przez społeczeństwo największym zaufaniem Prawo i Sprawiedliwość chce rozmawiać z PO o programie koalicji.

Zdaniem Kazimierza Marcinkiewicza z PiS, rozmowy potrwają około dwóch tygodni, a rząd ma szansę powstać już w październiku. Jednym z kandydatów PiS na ministra finansów jest prof. Cezary Mech, twórca programu gospodarczego partii, były szef Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi.

Według Donalda Tuska, lidera PO, partiom uda się porozumieć. Nawet w kwestii podatków. - Jeśli nie zabraknie dobrej woli jednym i drugim, to znajdziemy porozumienie. Może nie będzie w 100 proc. satysfakcjonujące dla obu stron, ale umożliwi powstanie nowego rządu. Może nie od razu zaczniemy upraszczać podatki, ale konsekwentnie - uważa lider PO.

Reklama

Analitycy są zdania, że wygrana PiS nie oznacza rezygnacji z reform. Będą, ale wprowadzane wolniej niż w przypadku wygranej PO. Odsunie się też perspektywa wejścia do strefy euro. Jak zauważają ekonomiści PKO BP, zbliżony wynik obu partii sprawia, że żadna z nich nie jest siłą dominującą, zatem konieczny jest kompromis programowy. A to oznacza, że żadna z nich nie będzie mogła forsować zbyt "ekstremalnego" programu.

Podatki według PIS

- PIT: stawki 18- i 32-proc. (docelowo 28 proc.), próg podatkowy 80-100 tys. zł, kwota wolna (nie mniejsza niż obecne 2700 zł), 18 proc. dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą, ulgi na dzieci,

- CIT: 19 proc., ulgi na nowe miejsca pracy (1 tys. zł miesięcznie przez dwa lata, zwolnienie pracodawcy z obowiązku płacenia części składki ZUS),

- VAT: utrzymanie dotychczasowych stawek wraz z preferencyjną stawką na artykuły pierwszej potrzeby,

- Likwidacja podatku giełdowego i od lokat bankowych.

- Tu okopy PO będą bardzo silnie bronione. Upieramy się przy liniowości podatków. Jeśli Polska ma być konkurencyjna, musimy pamiętać, że podatek liniowy jest standardem w Europie Środkowej i Wschodniej. Sama idea obniżania podatków nie jest PiS obca - uważa Janusz Lewandowski, eurodeputowany PO.

Ekonomiści wątpią jednak we wprowadzenie podatku proporcjonalnego. - Prawdopodobieństwo, że będziemy płacić podatki według modelu 3 x 15 jest zerowe. Wątpliwe jest też wprowadzenie podatku liniowego. Spodziewam się raczej obniżenia obowiązujących dziś stawek, ale nie w przyszłym roku - uważa Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.

Także według analityków PKO BP możliwości zmian w przyszłorocznych podatkach są ograniczone. Zdaniem ekonomistów Banku Handlowego, nowa koalicja prawdopodobnie wprowadzi zmiany mające obniżyć obciążenia podatkowe, ale ich skala będzie mniejsza od deklarowanej przez PO.

Według Stanisława Kluzy, głównego ekonomisty BGŻ, rozwiązaniem, które PO mogłaby zaakceptować, są dwie stawki w PIT i kwota wolna od podatku. - Tu kompromis jest konieczny i łatwy do osiągnięcia. Różnice między stawkami proponowanymi przez PO i PiS nie są wielkie. Ostatecznie zapewne spotkają się w pół drogi - uważa ekonomista BGŻ.

Trudniej będzie o zgodę w VAT. - Być może PiS zgodzi się na ujednolicenie stawki, rekompensując to wyższą kwotą wolną w PIT i przyznaniem jej także dzieciom - uważa Stanisław Kluza.

Finanse publiczne według PiS

- Wprowadzenie nieprzekraczalnej wysokości deficytu budżetowego 30 mld zł, co ma pozwolić na zejście z deficytem w 2009 r. do ok. 2,3 proc. PKB,

- Zmiana systemu tworzenia budżetu z obecnego "współczynnikowego" (polegającego na przechodzeniu wszystkich wydatków z roku poprzedniego pomnożonych przez współczynnik wzrostu), na budżet "zadaniowy",

- Wydłużenie planowania budżetowego do trzech lat.

Zdaniem Janusza Lewandowskiego, także w kwestii finansów publicznych koalicjanci dojdą do porozumienia.

- Minister finansów, nawet jeśli będzie nim przedstawiciel PiS, musi być świadomy konieczności utrzymania dyscypliny finansowej. W pewnym momencie musi zacząć myśleć kategoriami kryteriów z Maastricht - uważa europoseł PO. Zdaniem analityków PKO BP, w strukturze budżetu na 2006 r. zajdą nieznaczne zmiany w stosunku do projektu obecnego rządu, ale nominalnie nie nastąpi znaczące obniżenie deficytu.

"W średnim okresie, zakładając wdrożenie stopniowej reformy finansów publicznych, utrzymanie nominalnego deficytu na poziomie około 30 mld zł lub niższym, możliwe i oczekiwane przez nas jest ograniczenie tempa przyrostu długu w ujęciu nominalnym i zatrzymanie dotychczasowego przyrostu jego wielkości w stosunku do PKB, pod warunkiem przyspieszenia wzrostu gospodarczego" - czytamy w komentarzu PKO BP.

Zdaniem Ryszarda Petru, pomysły PiS grożą wzrostem deficytu. - Liczę jednak, że dzięki PO nie dojdzie do takiej sytuacji - mówi ekonomista Banku BPH.

Zdaniem ekonomistów BH, mimo że PiS będzie opowiadać się za zacieśnieniem polityki fiskalnej w 2006 r. i obniżeniem deficytu do 30 mld zł, głębsze redukcje wydają się dziś mało prawdopodobne.

Według Stanisława Kluzy o kompromis będzie trudno. - Widać tu duże rozbieżności. Któraś ze stron będzie musiała ustąpić, być może zyskując coś w zamian. Trudno wyobrazić sobie połączenie koncepcji obu partii - uważa Stanisław Kluza.

Polityka pieniężna według PiS

- Likwidacja RPP,

- Polityka pieniężna ma stanowić element polityki gospodarczej rządu w celu ograniczenia bezrobocia, kryzysu demograficznego i kryzysu finansów publicznych oraz pobudzenia inwestycji i stabilnego przyrostu tempa wzrostu gospodarczego,

- Dalsze obniżanie realnych stóp procentowych,

- Sprzeciw wobec szybkiemu wprowadzeniu euro do czasu, gdy koszty integracji monetarnej będą zdecydowanie niższe od ewentualnych korzyści.

- Nie wyobrażam sobie oddalania perspektywy wejścia do strefy euro. Dziś realne wydają się lata 2009-10 - uważa Janusz Lewandowski. Tej możliwości nie widzą ekonomiści.

"Zwycięstwo PiS najprawdopodobniej przyczyni się do opóźnienia momentu wejścia Polski do strefy euro poza 2010 r." - czytamy w raporcie BH. Podobnego zdania jest Ryszard Petru. - W samej PO pojawiły się ostatnio głosy świadczące o tym, że ta kwestia nie jest dla niej priorytetowa - dodaje.

Tymczasem ekonomiści PKO BP są przekonani, że akcesja nie będzie strategicznym celem rządu, co spowoduje odsunięcie daty wejścia Polski do EMU co najmniej do 2012 r. Ich zdaniem, zwycięstwo PiS może też spowodować w negatywnym scenariuszu ryzyko eskalacji konfliktu RPP-rząd i manifestację niezależności rady poprzez nierozluźnianie polityki pieniężnej.

Według ekonomisty Banku BPH nie dojdzie do likwidacji RPP. - To nie wchodzi w grę - uważa Ryszard Petru. Podobnego zdania jest Stanisław Kluza. Liczy na to Janusz Lewandowski, choć przyznaje, że w tej kwestii na razie nie widać kompromisu między zwycięzcami.

- Mam nadzieję, że PiS nie będzie chciało rezygnować z dorobku, jaki udało nam się zgromadzić od 1989 roku. Częścią tego dorobku jest właśnie RPP - dodaje europoseł.

Prywatyzacja według PiS

- Stworzenie listy spółek strategicznych,

- Prywatyzacja z wykorzystaniem rynku giełdowego,

- Wolniejsze tempo sprzedaży spółek.

- Programy Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości dotyczące prywatyzacji są bardzo rozbieżne, więc o ewentualny kompromis będzie trudno - mówi Krystyna Skowrońska, poseł PO.

Problem w tym, że według ekspertów żadna z dwóch partii nie przedstawiła dotąd jasnej długoterminowej strategii dotyczącej prywatyzacji spółek skarbu państwa.

- Naszym zdaniem, kompromis jest możliwy do osiągnięcia, ale to PiS powinno pierwsze przedstawić swoje propozycje - dodaje Krystyna Skowrońska. Obie partie mówią o konieczności zachowania wpływów w części spółek o strategicznym znaczeniu (m.in. w branży energetycznej i paliwowej). PiS wspomina jednak o grubo ponad 10 spółkach, PO zaledwie o kilku.

- To właśnie nas różni. Spojrzenie na rolę państwa w gospodarce. Prywatyzacja jest też tylko elementem tej gospodarki. Bez wprowadzenia naszych rozwiązań dotyczących np. podatków tempo prywatyzacji będzie musiało być szybsze, bowiem w budżecie będzie brakowało pieniędzy - dodaje poseł PO.

Ubytki w państwowej kasie zauważa też PiS, ale chce je uzupełnić sprzedając np. resztówki. Na razie można znaleźć jeden punkt wspólny dla obu partii: sprzedaż akcji z wykorzystaniem giełdy. - To dobry sposób prywatyzacji - mówi Krystyna Skowrońska.

Bartosz Krzyżaniak, Marcin Goralewski

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »