Bezpieczniej znaczy drożej
Konflikt gazowy pomiędzy Rosją a Ukrainą pokazał, że Unia nie potrafi sama rozwiązać kwestii bezpieczeństwa gazowego Wspólnoty. Skoro tak - to musimy zadbać o siebie sami. Konsekwencje rosyjsko-ukraińskiego konfliktu gazowego odczuło kilkanaście krajów Europy. W Polsce brak gazu z Ukrainy był początkowo praktycznie niedostrzegalny.
Mimo to Igor Wasilewski, prezes Operatora Gazociągów Przesyłowych Gaz-System, zgłosił do Ministerstwa Gospodarki potrzebę wprowadzenia ograniczeń w poborze gazu ziemnego dla odbiorców przemysłowych, zgodnie z planem ograniczeń zatwierdzonym przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Oznaczało to, że należy przygotować się na najgorsze.
Ostatecznie do masowych wyłączeń odbiorców przemysłowych nie doszło, bo 21 stycznia w godzinach rannych zostały wznowione dostawy gazu do Polski przez Ukrainę.
Co takiego się stało, że Polska w tak niewielkim stopniu odczuła konflikt, który w innych państwach wywołał potężne problemy? - Nasza struktura podaży gazu jest dużo bezpieczniejsza niż w sąsiednich krajach.
Dysponujemy własnymi złożami, a dodatkowo gaz do nas może być dostarczany więcej niż jednym gazociągiem - skomentował sytuację wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Polska zużywa rocznie niespełna 14 mld metrów sześciennych gazu. Z tego nieco ponad 4 miliardy metrów sześc. pokrywamy własnym wydobyciem. Kopalnie gazu rozrzucone są po całym kraju, a najwięcej jest ich na terenie województw podkarpackiego i małopolskiego oraz lubuskiego, wielkopolskiego i dolnośląskiego.
Jednak większość zużywanego w kraju gazu pochodzi z importu. Import z kierunku wschodniego wynosi około 9 mld m sześc. rocznie (w 2007 r. było to 8,8 mld sześc., z czego z Rosji 6,5 mld sześc., a z Uzbekistanu ok. 2,3 mld m sześc.). Dostawy te stanowią łącznie około 63 proc.krajowego zużycia gazu.
Import gazu z Rosji nadal będzie stanowił ogromną część dostaw, bo żadne inne państwo na świecie nie ma tak dużych zasobów tego surowca. Geolodzy szacują, że Rosja dysponuje około 35-proc. udziałem we wszystkich zasobach gazu na świecie.
Pod kontrolą ma jeszcze więcej, bo trudno sobie obecnie wyobrazić, że np. gaz z Turkmenistanu nie będzie eksportowany przez gazociągi rosyjskie.
Dostawy gazu ziemnego z Federacji Rosyjskiej do Polski są realizowane na podstawie długoterminowego porozumienia międzyrządowego, zwanego jamalskim. Gwarantuje dostawy gazu do 2022 roku. Z kolei na podstawie kontraktu średnioterminowego z firmą RosUkrEnergo dostarczany jest do Polski gaz z Azji Środkowo- Wschodniej (Uzbekistan, Turkmenistan). Umowa ta obowiązuje do 1 stycznia 2010 r., z możliwością jej przedłużenia do 1 stycznia 2012 r. Pozostałe ilości gazu importujemy z Niemiec.
Jak dywersyfikować?
Dostawy gazu na nasz rynek są dość mocno zdywersyfikowane, szkopuł jednak w tym, że nie dotyczy to różnych kierunków dostaw, lecz tylko większej liczby połączeń gazociągowych w zasadzie z jednego kierunku. Czy to nas uratowało przed losem Bułgarii i Serbii? W części tak, bo zawsze lepiej mieć więcej połączeń, niż opierać się na jednym.
"Na ogół kraje dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa dostaw starają się nie kupować od jednego eksportera więcej niż 30 proc.nośnika energii. W dobrej sytuacji są Niemcy, które mają gaz z czterech źródeł: własnych, z Morza Północnego, z Rosji oraz z importu skroplonego gazu z krajów arabskich. To wzorcowa wręcz dywersyfikacja - po ok. 20-30 proc. z jednego kierunku. Uniezależnia to zachodniego sąsiada Polski od różnych zawirowań politycznych i gospodarczych, a co ważniejsze - umożliwia prowadzenie elastycznej, ekonomicznie racjonalnej polityki energetycznej" - czytamy w analizie poświęconej importowi gazu oraz celowości jego wzrostu autorstwa profesorów Stanisława Rychlickiego i Jakuba Siemka z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Czy Polskę stać na takie rozwiązanie? Z pewnością oznaczałoby to wzrost cen gazu, a przede wszystkim problem z zagospodarowaniem dodatkowych jego ilości. Nowe kontrakty oznaczałyby konieczność rezygnacji ze starych - a to nie bardzo możliwe - albo szukania nowych dróg zagospodarowania surowca.
Zagwarantowanie pewności dostaw musi kosztować. Na Słowacji w czasie konfliktu i widma braku ciepła przeprowadzono sondaż wśród obywateli. Zapytano, czy zgodziliby się na duże - sięgające nawet 25 procent - podwyżki cen gazu przy gwarancji, że surowca nie zabraknie. Aż 80 proc. ankietowanych poparła takie rozwiązanie. Ciekawe, jak odpowiedzieliby na to pytanie Polacy. Potrzebne są nowe połączenia międzysystemowe.
Gaz-System opublikował wstępny projekt dokumentu opisującego proponowane warunki przeprowadzenia procedury open season. Dokument będzie podstawą do konsultacji z firmami zainteresowanymi przesyłaniem gazu ziemnego przez planowane nowe połączenia między systemami gazowniczymi. Gaz-System zamierza uruchomić procedurę open season dla dwóch połączeń: Polska - Dania w rejonie Niechorza (z systemem Energinet.dk) oraz Polska - Litwa w rejonie Suwałk (z systemem AB Lietuvos Dujos). Zwłaszcza ten pierwszy jest dla nas interesujący.
- Przeprowadzenie procedury open season pozwoli na zbadanie i potwierdzenie zapotrzebowania na moce przesyłowe wśród potencjalnych użytkowników systemu. Umożliwi także zawarcie długoterminowych umów na świadczenie usługi przesyłania paliw gazowych nowo planowanymi gazociągami, co będzie podstawą do podjęcia decyzji inwestycyjnej oraz uzyskania zewnętrznego finansowania dla projektów, np. w formule Project Finance - wyjaśnia prezes Igor Wasilewski. Jeśli się okaże, że gaz ma kto odbierać, budowa połączenia będzie przesądzona.
Gazoport potrzebny?
Konflikt gazowy pokazał także wyraźnie, jak duże znaczenie może mieć gazoport.
Według wiceministra skarbu Krzysztofa Żuka, terminal odbierający skroplony gaz w Świnoujściu może być gotowy w 2014 r. Faza projektowa inwestycji ma zostać zakończona do maja br. Przypomnijmy, że spółkę Polskie LNG powołało w 2007 roku PGNiG. Celem była budowa i eksploatacja terminalu skroplone go gazu ziemnego (LNG) w Świnoujściu.
W sierpniu 2008 r. rząd określił projekt jako strategiczny i zdecydował o objęciu udziałów w Polskim LNG przez należący w 100 proc.do Skarbu Państwa Gaz-System. Pod koniec listopada 2008 roku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podjęło decyzję o sprzedaży Gaz-Systemowi 100 proc. udziałów w spółce Polskie LNG za 52 mln zł.
Powstanie terminalu LNG ma pozwolić na odbieranie w początkowym etapie 2,5 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. Czy ta inwestycja przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego kraju? Zdania są podzielone. Część ekspertów uważa, że terminal będzie miał zbyt małe zdolności przeładunkowe, aby faktycznie odegrać znaczącą rolę w przypadku całkowitego zawieszenia dostaw gazu przez Rosję.
Zwolennicy inwestycji wskazują jednak, że 2,5 mld metrów sześc. to znacząca ilość gazu i w sytuacji kryzysowej może mieć bardzo ważne znaczenie. Krytykowana jest także wyższa cena gazu z terminalu, w porównaniu z cenami surowca dostarczanego gazociągami.
Energetyka polubi gaz?
Czy terminal LNG stanie się ważnym elementem gazowej układanki, będzie zależało także od tego, co wydarzy się w innych branżach. Kluczowy w tej dziedzinie może być kierunek rozwoju energetyki.
- Polska będzie musiała w energetyce postawiać na gaz z powodu ostrzejszych wymogów dotyczących emisji. Wynika to z dążenia Unii i Polski do przeciwdziałania zmianom klimatycznym - wyjaśnia Bogdan Pilch, wiceprezes zarządu Electrabel Polska, dyrektor ds. rozwoju rynku gazowego.
Uzgodnienia brukselskie, a zwłaszcza ich interpretacja, nie są jeszcze do końca jasne i jednoznaczne, ale to może jedynie opóźnić niezbędne decyzje o budowie elektrowni zasilanych gazem. Dlatego mówi się o perspektywie lat 2014-16, kiedy takie inwestycje powinny zostać zakończone. W tym kontekście innego znaczenia nabiorą dostawy gazu.
Według Pilcha, powinniśmy dążyć do około 15-, 16-procentowego udziału gazu jako nośnika energii pierwotnej. W tej chwili średnia europejska sięga dwudziestu kilku procent.
W Polsce jest zdecydowanie mniej, z uwagi na dominację węgla jako podstawowego nośnika energii.
- Jesteśmy zainteresowani dostarczaniem gazu dla branży energetycznej. Ale nie możemy polegać tylko na deklaracjach - mówi Michał Szubski, prezes zarządu PGNiG.
Wszak podpisanie kontraktów na dostawy gazu to długi proces, jeszcze więcej czasu wymaga zwiększenie wydobycia. Trudno więc wymagać, aby PGNiG rozpoczynało kosztowne inwestycje i pracochłonne negocjacje, nie mając pewności, że na surowiec znajdą się chętni. Zwłaszcza że już wkrótce może się okazać, że dotychczasowi najwięksi odbiorcy mogą zmniejszyć zapotrzebowanie na gaz.
- Branża chemiczna szuka innych dostawców gazu. Alternatywą może być wykorzystanie gazu syntezowego czy gazu koksowniczego - mówi Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.
Dariusz Malinowski