Białoruś: Gospodarcza bomba na naszej granicy?

Sytuacja na Białorusi może mieć wpływ na gospodarkę całego naszego obszaru. Według eksperta KIG, Polska może stać się kołem zamachowym dla białoruskiej gospodarki.

Tysiące polskich firm są zainteresowane rozszerzeniem współpracy z Białorusią - powiedział PAP główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej Piotr Soroczyński, odnosząc się do zaakceptowania przez Grupę Wyszehradzką planu wsparcia m.in dla białoruskich przedsiębiorców.

Według eksperta KIG, Polska może stać się kołem zamachowym dla białoruskiej gospodarki, a nasze firmy są w stanie wypracować podobne korzyści jak 20 lat temu inwestujące u nas niemieckie spółki. Wskazał, że chodzi np. o wspólne wytwarzanie dóbr na tzw. rynki trzecie.

"W naszym interesie leży, żeby wplątywać Białoruś w łańcuchy dostaw, które nam są potrzebne i wspólnie wytwarzać produkty" - powiedział. Przypomniał, że kraj ten jest obecnie w obrębie w Unii Celnej z Kazachstanem i Rosją, co w znaczący sposób może ułatwić eksport na tamtejsze rynki.

Reklama

Zaznaczył, że już obecnie białoruski przemysł jest istotnym partnerem dla wielu polskich firm, zarówno jeśli chodzi o eksport jak i import. Za wschodnią granicę - jak mówił - trafia np. nasza elektronika, urządzenia RTV i AGD, sprzęt transportowy, żywność, meble. Polskie firmy importują np. produkty ropopochodne. "Z punktu widzenia obrotów handlowych jest to dla nas ważny partner, a miarę rozwoju tamtejszej gospodarki, te obroty będą coraz większe" - zaznaczył.

Wskazał też, że Białoruś jest bardzo ciekawym rynkiem pod względem produkcji żywności, ale brakuje im maszyn i urządzeń do przetwarzania. "Kraj ten ma trochę swojego przemysłu, który warto trochę unowocześnić, wprowadzić nowe technologie" - dodał.

Zaznaczył również, że białoruskie firmy znajdują się w czołówce, jeśli chodzi o European Payment Risk Index, obrazujący ryzyko opóźnień w płatnościach kontrahentów w różnych krajach.

Wskazał, że "rozszerzeniem współpracy gospodarczej z Białorusią zainteresowanych są tysiące polskich firm, zarówno ze Ściany Wschodniej, jak i z całej Polski w różnych branżach".

Pytany, czego oczekują nasi przedsiębiorcy, powiedział, że bardzo istotnym ułatwieniem byłoby np. stworzenie bazy danych, w której firmy mogłyby znaleźć informacje o ofercie produktowej czy potrzebach inwestycyjnych białoruskiego przemysłu.

Litwa ostrzega

Saulius Skvernelis oznajmił, że sytuacja jest niepokojąca, jednak nie ma na razie informacji o tym, że Białorusini mieliby zrezygnować na przykład z przewozu ładunków przez Kłajpedę. Gdyby jednak Białoruś zrezygnowała z przeładunku na Litwie, port straciłby nawet 40 procent ładunków. Litewscy ekonomiści przypominają też, że z powodu braku turystów z Białorusi Litwa mogłaby stracić nawet 130 milionów euro.

W 2019 roku Białoruś znalazła się na 7. miejscu wśród wszystkich partnerów handlowych Litwy. Ekonomiści uspokajają jednak, że nie ma to większego wpływu na litewską gospodarkę, gdyż tylko nieznaczną część obrotu stanowią towary wyprodukowane na Litwie.

Unia Europejska powinna przedstawić Białorusi konkretną ofertę gospodarczą - mówił wczoraj premier Mateusz Morawiecki podczas wideoszczytu z udziałem unijnych liderów na temat sytuacji za naszą wschodnią granicą. Szczegóły dotyczące wystąpienia szefa rządu poznała brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka. Pilna narada europejskich przywódców w formie wideokonferencji rozpoczęła się po 12.00. O zwołanie jej zabiegał szef polskiego rządu.

Z informacji brukselskiej korespondentki Polskiego Radia wynika, że premier Mateusz Morawiecki wskazał na stopień uzależnienia, zwłaszcza surowcowego i energetycznego. gospodarki Białorusi od rosyjskiej. "Jeśli chcemy, aby Białorusini mieli wybór, to musimy im ten realny wybór dać w postaci oferty gospodarczej z Unii Europejskiej" - powiedział jeden z polskich dyplomatów. Premier mówił też o sankcjach. Opowiedział się za restrykcjami przeciwko osobom zaangażowanym w tłumienie protestów, a jednocześnie przeciwko sankcjom gospodarczym, które uderzyłyby w społeczeństwo i pogłębiło kryzys.

Unia Europejska nałoży kolejne sankcje na Białoruś - powiedział mediom unijny komisarz rynku wewnętrznego Thierry Breton.

Komisarz Breton w rozmowie z radiem Europe 1 podkreślił, że proces wyborczy na Białorusi nie był uczciwy, a tamtejsze społeczeństwo daje temu zdecydowany wyraz. Unijny polityk przypomniał również o przemocy, którą wobec protestujących zastosowały białoruskie służby, oraz że władze kraju nie przestrzegają zasad praworządności.

Thierry Breton powiedział również, że Unia Europejska w rozmowach z prezydentem Rosji Władimirem Putinem weźmie pod uwagę szczególne relacje Mińska z Moskwą. "Białoruś nie jest w Europie, jest na granicy pomiędzy Europą a Rosją, a jej sytuacja jest inna niż Ukrainy, czy Gruzji. Białoruś jest bardzo mocno połączona z Rosją, a większość populacji opowiada się za bliskimi związkami z Rosją" - mówił Thierry Breton.

Media do zamknięcia

Wyłączenie internetu i sytuacja po wyborach na Białorusi spowodowały straty wizerunkowe i finansowe białoruskiej branży IT - pisze ukraiński portal Ekonomiczna Prawda. Zwraca uwagę, że część firm może przenieść się na Ukrainę, a niektóre z nich już oddelegowały tam pracowników.

Portal cytuje list podpisany przez 2,5 tys. przedstawicieli tej branży na Białorusi, w którym skarżą się na warunki pracy w związku z obecną sytuacją w tym kraju. Prognozują też masowy odpływ fachowców za granicę, otwarcie biur w sąsiednich krajach, zwolnienie tempa wzrostu sektora IT na Białorusi, zmniejszenie inwestycji w białoruskie firmy z tej dziedziny i spadek wpływów z podatków.

"W ostatnich miesiącach obserwujemy nakręcanie spirali przemocy. Wyborcy i obserwatorzy odnotowali liczne naruszenia, wskazujące na fałszowanie wyników wyborów. Przypuszczamy, że wybory prezydenta Republiki Białorusi były sfałszowane" - czytamy.

"Nie jesteśmy ekspertami w polityce, ale jesteśmy ekspertami w biznesie technologicznym. W kraju powstają warunki, w jakich biznes technologiczny nie będzie mógł funkcjonować. Sturt-upy nie powstają w atmosferze strachu i przemocy. Start-upy powstają w atmosferze wolności i otwartości" - napisali w odezwie opublikowanej dwa dni po wyborach z 9 sierpnia.

Według serwisu przez problemy z dostępem do internetu w dniu wyborów prezydenckich na Białorusi i dwa dni po nich kraj stracił ponad 141 mln dolarów PKB, a część białoruskich firm z branży IT nie zyskała 50 proc. dochodów.

Ekonomiczna Prawda pisze, że kilkadziesiąt białoruskich firm już prowadzi rozmowy z ukraińskimi biurami coworkingowymi w sprawie możliwości przeniesienia się do Kijowa, a niektóre przedsiębiorstwa już oddelegowały do Kijowa część swoich pracowników.

Cytuje też wypowiedź wicepremiera ds. transformacji cyfrowej Ukrainy Mychajła Fedorowa, który podkreślił, że jego resort razem z ukraińskim biznesem sektora IT jest gotowy do tego, by stworzyć warunki do wygodnego przeniesienia się białoruskich firm IT i specjalistów na Ukrainę.

W rozmowie z portalem współzałożyciel firmy Gismart Dzmitry Lipnickij przekazał, że w Kijowie pracuje już 16 osób z jego przedsiębiorstwa. "Jeśli nie będą przeprowadzone nowe wybory i sytuacja w kraju się nie ustabilizuje, wiele firm IT zamknie swoje biura w Mińsku i przewiezie pracowników do sąsiednich krajów, w tym na Ukrainę" - oznajmił.

Na Białorusi od 9 sierpnia trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, które według oficjalnych wyników wygrał Alaksandr Łukaszenka. W minionych dniach zatrzymano blisko 7 tys. osób, wiele z nich brutalnie pobito.

PAP/IAR/INTERIA
Dowiedz się więcej na temat: Białoruś | rynki wschodzące
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »