Boeing stąpa po cienkim lodzie. Strajk zagraża bytowi firmy
Strajk ponad 30 tys. pracowników Boeinga. Domagają się 40-proc. podwyżki. Administracja koncernu oferowała wzrost płac o jedną czwartą. Zatrudnieni w Seattle i Portland ostrzegają, że będą protestowali do skutku. Jak obliczono, jeśli fabryki staną na 50 dni, tak jak to było w 2008 r., straty koncernu mogą osiągnąć 5,5 miliarda dolarów.
Strajk rozpoczęło 30 tys. pracowników linii montażowych w Seattle i Portland. Zatrudnieni w koncernie domagają się podwyżek na poziomie 40 procent. Tymczasem kierownictwo zaoferowało 25-procentowy wzrost płac w ciągu czterech lat.
Związek zawodowy mechaników IAM-District 751, który reprezentuje pracowników, wyraził swoje niezadowolenie i poinformował, że za strajkiem głosowało 96 procent załogi. „Nasi członkowie przemówili dziś głośno i wyraźnie” – powiedział przewodniczący centrali związkowej Jon Holden.
Wraz z rozpoczęciem protestu została wstrzymana produkcja kluczowych modeli samolotów Boeinga: 737, 777 i 767. To poważny cios dla koncernu, który boryka się z problemami finansowymi. Ma też naderwaną reputację po serii problemów związanych z bezpieczeństwem lotów. W dwóch katastrofach, w 2018 i 2019 roku z udziałem modelu 737 Max, życie straciło 347 osób.
Obecne wydarzenia mogą mieć długofalowe konsekwencje dla pozycji firmy na rynku lotniczym. Ostrzegał przed tym załogę nowo wybrany prezes koncernu Kelly Ortberga. Został mianowany na swoją funkcję w sierpniu z misją uzdrowienia sytuacji w firmie. Jego zdaniem, strajk może zagrozić odbudowie Boeinga.
Analizujący sytuację zastanawiają się, jak długo potrwa protest. Przypominają, że po raz ostatni załoga porzuciła miejsca pracy w 2008 r. i odmawiała wykonywania obowiązków przez 57 dni. Eksperci twierdzą, że tym razem, jeśli będzie strajkować przez 50 dni, Boeing straci 5,5 miliarda dolarów.