Boksowanie się z UE uderzy w transformację energetyki
Opóźnianie wypłaty pieniędzy w ramach Krajowego Planu Odbudowy może przełożyć się m.in. na tempo transformacji energetycznej. Mamy w tym obszarze jako Polska wyjątkowo dużo do zrobienia, skala wyzwań jest ogromna. Nawet zakładając terminową wypłatę pieniędzy, realizacja ambitnych planów wytyczonych przez Unię stoi pod znakiem zapytania. Każde przesunięcie w czasie zwiększa ryzyko porażki.
- KPO miał być impulsem inwestycyjnym. Skala finansowania i jego zakres jest niespotykany. To istotne źródło finasowania inwestycji krajowych, w tym transformacji energetycznej, w której i tak jesteśmy opóźnieni. Wstrzymywanie wypłaty środków nie jest dla nas korzystne, tym bardziej, że na fundusze KPO nałożone są konkretne ramy czasowe, można wydatkować je tylko na przestrzeni kilku lat - mówi Interii Zofia Wetmańska, analityczka WiseEuropa.
Dodaje, że ani sektor finansowy, ani biznes nie są odpowiednio przygotowani na wydatkowanie tych środków. Ich rozsądne zagospodarowanie ro ogromne wyzwanie. Opóźnienia w dystrybucji pieniędzy powodują, że mamy jeszcze mniej czasu.
- Dodatkowo blokuje nas brak informacji. Sam proces tworzenia założeń programu (KPO - red.) nie był wystarczająco transparentny. Nie wszyscy interesariusze byli w to włączeni. Nie znamy ostatecznej wersji dokumentu. Tymczasem biznes powinien znać zapisy, warunki udzielania finansowania, wiedzieć, jak się przygotowywać, jakie projekty szykować, by skorzystać z tych funduszy - podkreśla Wetmańska.
Uruchomienie finansowania byłoby impulsem rozkręcającym gospodarkę. W tej chwili zwlekamy z transformacją, przeprowadzamy za mało inwestycji, które pozwalałyby nam dokonać zmian w krajowej energetyce. Wetmańska zaznacza, że ambicje zarysowane w strategiach krajowych nie odpowiadają celom polityki UE. A my dodatkowo borykamy się z regulacjami na rynku wewnętrznym, jak choćby zasada 10H, która wciąż nie została odblokowana, a która praktycznie wstrzymała rozwój energetyki wiatrowej na lądzie.
- Wszystko to spowalnia transformację i faktycznie może prowokować pytania, czy w jakieś perspektywie czasowej będziemy zagrożeni blackoutem. Nie mamy wystarczająco rozwiniętej zielonej energetyki i zaczynamy na nowo usprawiedliwiać konieczność funkcjonowania technologii zasilanych paliwami kopalnymi. A to jest błędna logika. Przede wszystkim powinniśmy skutecznie wykorzystać już dostępne narzędzia ułatwiające transformację i dalej zastanawiać się, jak przyspieszyć dekarbonizację - mówi.
Również WWF Polska ostrzega, że przez polityczną retorykę władz możemy stracić szansę na przebudowę gospodarki zgodnie z potrzebami ludzi i klimatu. Anomalie klimatyczne, które obserwujemy na całym świecie, pokazują, że nie możemy dłużej czekać z technologiczną i systemową zmianą gospodarki.
WWF Polska zaznacza, że narażenie kraju na utratę środków europejskich na ten cel to brak zrozumienia powagi sytuacji. - Bez przestrzegania obowiązujących przepisów nie będziemy w stanie dobrze wykorzystać gigantycznych środków na transformację gospodarczą. Przestrzeganie obowiązującego prawa jest też w oczywisty sposób kluczowe dla bezpieczeństwa obywateli, samorządów i firm - mówi Marcin Kowalczyk, kierownik działu klimatycznego WWF Polska.
Organizacja podkreśla, że zmiana klimatu jest faktem, podobnie jak to, że stoi za nią człowiek. I tylko człowiek ma narzędzia, żeby ustabilizować klimat, ograniczając emisje gazów cieplarnianych, a docelowo tworząc gospodarkę neutralną klimatycznie. - Musi się to stać nie później niż do połowy wieku. Każdy miesiąc zwłoki w transformacji gospodarki to ogromna strata - informuje WWF Polska.
Niedawno Parlament Europejski uchwalił dokument "Fir for 55", który jest aktualizacją wcześniejszych założeń europejskiego zielonego ładu. Zakłada on, że do 2030 r. UE osiągnie redukcję emisji CO2 aż o 55 proc. względem 1990 r. Podwyższony został cel udziału OZE z 32 proc. do 40 proc. Dojście do neutralności klimatycznej zakładane jest do 2050 roku. Tym samym walka o klimat przestaje być dodatkiem, a staje się jednym z filarów odbudowy unijnej gospodarki po pandemii.
W ramach KPO Polska ma otrzymać 57 mld euro, przy czym 34 mld euro to nisko oprocentowane pożyczki, a 23 mld euro to dotacja. Pieniądze mają zostać przeznaczone na prorozwojowe inwestycje w takich obszarach jak cyfrowa transformacja, odporność i konkurencyjność gospodarki, energia i zmniejszenie energochłonności, zielona i inteligentna mobilność oraz dostępność i jakość systemu ochrony zdrowia. KE nie zatwierdziła jednak jak dotąd planu dla Polski.
Jak podał Reuters, unijny komisarz ds. gospodarczych, Paolo Gentiloni, ujawnił, że problemem jest polski wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, by zbadać nadrzędność prawa unijnego nad krajowym. - Nie jesteśmy jeszcze na końcu tej drogi, debaty trwają, rozmowy trwają - mówił Gentiloni. Wiceszef Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis z kolei informował, że Komisja musi otrzymać dodatkowe wyjaśnienia i zapewnienia od Polski, zanim wyda pozytywną ocenę dla KPO. Jak dotąd Komisja zaakceptowała plany odbudowy 18 państw, 10 z nich otrzymało już część pieniędzy.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Wiceminister Funduszy i Polityki Regionalnej Waldemar Buda mówił w czwartek, że KE nie prosiła o przedłużenie czasu na zatwierdzenie KPO, który upłynął 3 sierpnia. Dodał, że stanowisko Gentiloniego nie jest oficjalnym stanowiskiem KE. Buda liczy, że KE zakończy proces zatwierdzania programu jeszcze we wrześniu.
Monika Borkowska