Branża na wykończeniu. Traci u nas 3 mln euro dziennie

Gościem Radia PIN był dziś prezes Związku Polskie Mięso Witold Choiński.

Agnieszka Witkowicz-Matolicz: W jakiej kondycji jest dziś, po wprowadzeniu rosyjskiego embarga, polska branża mięsna?

- Tu trzeba mówić od razu o stratach przede wszystkim rolników, bo to jest dzisiaj dla nas najważniejsze. Ci rolnicy, którzy jeszcze zupełnie przyzwoicie zarabiali na początku roku, w tej chwili tracą ok. 100 do 150 złotych na jednej sztuce wyprodukowanej, czyli ok. 30 proc. w hodowli. Tak jak jeden z przedmówców w felietonie powiedział, to może dla nich oznaczać koniec produkcji. Bo ci, którzy stracą duże pieniądze na dużych fermach, nie będą w stanie sfinansować następnego wsadu zwierząt, czyli mogą być skazani na bankructwo.

Reklama

Czyli po prostu nowych prosiąt?

- Dokładnie.

Rozumiem, że cykl produkcyjny w branży trwa na tyle długo, że pieniądze zainwestowane w zeszłym roku, czy dwa lata temu, dopiero teraz miałyby się zwrócić.

- Cykl jest około dwuipółkrotny w branży, ale żeby wstawić następny rzut hodowlany, to trzeba mieć pieniądze z poprzedniego cyklu. Jeśli rolnik dzisiaj na jednym cyklu straci tak olbrzymie pieniądze, to nie będzie w stanie sfinansować, ani żaden bank nie udzieli mu kredytu na następny wsad i na następną produkcję.

Czy można już oszacować straty?

- Tak, my szacujemy, że rolnik traci ok. 100-150 złotych na jednej sztuce, branża traci przy braku eksportu ok. 3 miliony euro dziennie. Jeśli mamy cały eksport na rynek krajów trzecich wart ok. miliarda euro, to dziennie łatwo policzyć jest to między 3 a 4 miliony euro, czyli ok. 12-15 milionów złotych.

No właśnie, bo embargo do Rosji to jest jeden problem. Ale w związku z tym, że w Polsce wykryto afrykański pomór świń, to nie możemy eksportować też na inne rynki.

- Dokładnie tak, natomiast już embargo do Rosji mamy częściowo zmniejszone, ponieważ Główny Lekarz Weterynarii przedwczoraj już wydał takie pismo, które zezwala na eksport produktów odpowiednio przygotowanych na rynek Federacji Rosyjskiej. Oczywiście na razie będzie to jakiś niewielki na razie procent i pomoc dla branży, ale każdy krok w tym kierunku jest dobry. Natomiast nasz główny odbiorca za ubiegły rok to były Chiny. Tam wyeksportowaliśmy w ubiegłym roku ponad 50 tysięcy ton. Na drugim miejscu była Białoruś, później Rosja. Białoruś i Rosja oczywiście są traktowane jako jeden rynek, rynek Unii Celnej i to stanowiło ponad 85 tysięcy ton. Później jest Korea, Japonia, Wietnam itd.

Chiny, Korea, Japonia, Wietnam też nie importują teraz naszego mięsa.

- Wszystkie te rynki stoją, ponieważ mamy zapisy w świadectwach, które mówią, że na terenie kraju nie może występować afrykański pomór świń, w niektórych przypadkach rok, w innych przypadkach 3 lata. Wobec tego w tej chwili są potrzebne rozmowy bilateralne Głównego Lekarza Weterynarii, Ministerstwa Rolnictwa z odpowiednimi krajami, które zmienią to podejście.

Czyli powinniśmy przekonać Chińczyków do tego, że u nas afrykański pomór świń jest tylko na pewnym obszarze i nie całe nasze mięso jest skażone.

- Po pierwsze wystąpił tylko w dwóch przypadkach i to w dodatku u dzików, które zostały znalezione blisko granicy z Białorusią, czyli możemy nawet w 99 proc. sądzić, że to są dziki, które przyszły stamtąd. Bo ognisko pomoru ciągnie się od Gruzji, poprzez Rosję i Białoruś. Wobec tego, na 99 proc. są to dziki, które przyszły z tamtej strony. Wobec tego musimy dzisiaj pewne działania prewencyjne zrobić, które zapobiegną dalszemu rozwojowi tej choroby.

Jak teraz przebiega eksport do Unii Europejskiej?

- Niektórzy odbiorcy z Unii Europejskiej też odmówili przyjęcia surowców, natomiast cały eksport na rynek Unii Europejskiej stanowił zaledwie ok. 40 proc. całego naszego eksportu. On jest w tej chwili prowadzony w mniejszym lub większym stopniu, ale tak naprawdę wartość dodaną w branży budowało się na eksporcie na rynki trzecie. Najwięcej zarabiało się, wręcz to rekompensowało sprzedaż później takich elementów, które sprzedaje się na Unię lub w kraju, to są szynki, schab, karkówka i na tych elementach tak naprawdę przedsiębiorcy nie zarabiali. Oni do nich dokładali. A zarabiali na tłuszczach, które szły na rynek Federacji Rosyjskiej, na boczkach, które szły do Korei, na uszach, nogach, które szły do Chin. Na tamtych elementach niszowych budowało się wartość dodaną tak naprawdę, a do tych elementów kulinarnych, do których jest przyzwyczajony Polak, Europejczyk tak naprawdę dokładano. Wobec tego dopiero wtedy cała ta sztuka bilansowała się, żebyśmy mogli dalej funkcjonować.

Czyli rozumiem, że teraz polskie władze powinny się spotkać na rozmowie z kontrahentami z dalekiej Azji? Z przedstawicielami władz krajów takich jak Chiny, czy takich jak Japonia.

- Tak.

Czyli same te unijne rozmowy nie wystarczą?

- Inne kraje pokazały, że niestety Unia Europejska oczywiście prowadzi rozmowy z Federacją Rosyjską, ale inne kraje takie jak Dania, Holandia już w ubiegłym tygodniu rozpoczęły rozmowy bilateralne. My też chyba powinniśmy takie rozmowy zacząć nie czekając aż Unia za nas wszystko załatwi. Plus możemy wykorzystać i powinniśmy już dawno próbować wykorzystać instrumenty, które Unia już posiada. Dopłaty do prywatnego przechowalnictwa, czy przywrócenie dopłat do eksportu. To w jakiś sposób ustabilizowałoby rynek.

Teraz z działań polskiego rządu nie są państwo zadowoleni? Nie wyciągnęli pomocnej dłoni?

- Brakuje nam tutaj działań organizacyjnych. Organizacyjnych takich przypadkach, jakie mamy teraz, a jest to przypadek kryzysowy niewątpliwie, powinno powstać natychmiast tak naprawdę po sytuacji pierwszej, która powstała na Litwie gdzie Unia Celna zablokowała nam eksport, powinien powstać sztab kryzysowy, w którym powinni się znaleźć przedstawiciele kilku resortów. M.in. Spraw Zagranicznych, Gospodarki, Rolnictwa, przedstawiciele branży, którzy na bieżąco pracowaliby, przekazywaliby informacje do przedsiębiorców, do rolników, gdzie wszyscy mieliby informację, co się na bieżąco dzieje. Poza tym pewni eksperci też mają już doświadczenie w takich działaniach. Tych działań nie ma niestety, są często informacje takie bardzo ogólnikowe, które nic takiego tak naprawdę przedsiębiorcy nie dają. A dzisiaj przedsiębiorcy stoją przed dylematem zwalniać ludzi, czy nie zwalniać ludzi. Część przedsiębiorców musiało już zwolnić ludzi, część wysłało ludzi na urlopy przymusowe. Oni cały czas stoją w rozkroku i nie wiedzą, co dalej mają robić.

Właśnie, mamy obietnicę rządu, że rząd będzie się starać o unijne rekompensaty. Jest na to szansa? To byłaby faktycznie realna pomoc? Czy lepsze byłyby te rozmowy np. z Chińczykami?

- I to i to musi być prowadzone. Rozmowy z Chińczykami i Japończykami, czyli rozmowy bilateralne z krajami trzecimi muszą być prowadzone. Rozmowy z Unią Europejską o ewentualnych odszkodowaniach dla rolników i przedsiębiorców też muszą być prowadzone. Niezależnie od tego powinny być prowadzone rozmowy o wprowadzeniu tych instrumentów unijnych, które Unia posiada, które tak naprawdę pomogłyby nie tylko polskim rolnikom, ale również unijnym rolnikom.

To mamy dwa kłopoty - jeden mają rolnicy z całej Polski, a drugi mają ci, którzy są na tym obszarze buforowym, czyli Podlasie, Lubelszczyzna, jeden powiat z województwa mazowieckiego, bo stamtąd tak naprawdę już nikt nie chce importować.

- To jest nie tyle nie chce, co są pewne ograniczenia prawne dzisiaj. Unia Europejska wydała rozporządzenie, które mówi jak postępować w takich przypadkach. To rozporządzenie zamyka ten obszar i z tego obszaru nie mogą wyjechać świnie do uboju na inny obszar. Muszą być ubite w tym obszarze. Natomiast zdolności, możliwości ubojowe zakładów, które są w tym rejonie są niewielkie. Wobec tego nawet rolnicy, którzy mają podpisane kontrakty z innymi zakładami z terenu Polski nie mogą ich wywieźć i sprzedać do innych zakładów. Wobec tego dzisiaj ci rolnicy mają naprawdę bardzo poważny problem.

Jaka jest sytuacja na polskim rynku? Polscy konsumenci przestraszyli się tej choroby? Czy nie spada spożycie wieprzowiny?

- To jest choroba absolutnie niegroźna dla konsumentów. Jest to choroba typowo gospodarcza i tak jest też nazywana w wielu krajach. Choroba gospodarcza, ponieważ ona dotyczy tylko świniowatych.

To skąd ta panika?

- Panika gospodarcza, bo jest to choroba, która jeśli wejdzie do gospodarstwa, w 100 proc. powoduje śmierć zwierząt. Ona nie jest ani szkodliwa dla konsumenta, ani szkodliwa dla innych zwierząt. Mogą się zarazić nią tylko świniowate, czyli dziki i świnie. Natomiast, jeśli już wejdzie do producenta trzody chlewnej, tam śmiertelność zwierząt jest w 100 proc. Nie ma na nią szczepionki, która uchroniłaby pozostałe zwierzęta.

Czyli rozumiem, ze strach jest przed tym, że zarażą się inne świnie na innych terenach? A nie, że ludzie mogliby zachorować spożywając takie mięso?

- Tak. Strach przed rozwojem choroby i przed stratami gospodarczymi, które może ta choroba wywołać. Wśród producentów trzody mieliśmy przecież informacje, niedawno był taki przypadek w Rumunii, straty tam są przecież olbrzymie z tego powodu.

To co jeszcze można byłoby zrobić, żeby ta choroba się nie rozprzestrzeniała?

- Jednym z naszych pomysłów, które można by jednak wprowadzić niewielkim kosztem, bo skoro branża i rolnicy tracą tak olbrzymie pieniądze każdego dnia, to zbudowanie chociażby płotu na granicy z Białorusią tymczasowo, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się tego wirusa byłoby na pewno prewencyjnym działaniem i godnym polecenia. Wyliczyliśmy, że koszt budowy takiego płotu na odcinku ok. 140 kilometrów jest to zaledwie 10 do 14 milionów złotych, czyli tyle, ile branża traci każdego dnia.

Pytanie, czy dyplomatycznie byłoby to dobrze widziane. Bardzo dziękuję. Gościem Radia PIN był dziś prezes Związku Polskie Mięso, Witold Choiński.

Kliknij i pobierz darmowy program PIT 2013

Dowiedz się więcej na temat: polskie mięso | mięso | prezes | euro | choiński | Polskie | branża
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »