BrewDog oddaje zyski ze sprzedaży piwa. Sprzeciw wobec łamania praw człowieka w Katarze
Największy browar rzemieślniczy w Europie reklamuje się, wcale tego nie czyniąc. BrewDog przeznaczy wszystkie zyski ze sprzedaży piwa Lost Lager, sprzedawanego podczas turnieju mistrzostw świata w Katarze, na walkę z łamaniem praw człowieka.
- Piłka nożna ma być dla wszystkich. Ale w Katarze homoseksualizm jest nielegalny, chłosta pozostaje akceptowaną formą kary, a śmierć 6,5 tys. robotników w trakcie budowy stadionów można przemilczeć. Dlatego właśnie się wycofujemy - napisał BrewDog na Twitterze. Przedstawiciele szkockiej firmy z dumą określili się jako antysponsor turnieju. - Żeby tylko było jasne, kochamy futbol, ale po prostu nie kochamy korupcji, nadużyć i śmierci - dodał BrewDog.
To nic nowego w przypadku tej marki. BrewDog uznaje się za pioniera piwnej rewolucji i markę, która wyrasta z tradycji muzyki punk. Cała ich komunikacja od lat jest antysystemowa, a bycie w kontrze staje się niemalże dogmatem. Od początku istnienia Brewdog wzbudza też kontrowersje.
W początkowym okresie istnienia (firmę założono w 2009 roku) młodzieńczy humor i destrukcyjny marketing przyniosły marce uznanie zarówno w branży, jak i wśród fanów. Jednak rosnąca liczba błędów i skandali sprawiła, że niezależny browar stopniowo wypadł z łask. Można by długo wymieniać, począwszy od transfobicznych reklam, poprzez konflikt z brytyjską grupą handlową ds. alkoholu, oskarżenia o plagiat, aż po orzeczenia dotyczące standardów reklamowych.
Bezkompromisowe podejście zarządu sprawiło, że spółka wezwała do zlikwidowania Portman Group - długo panującego brytyjskiego organu promującego rozsądne picie - twierdząc, że hamuje on rozwój małych firm piwowarskich.
BrewDog naraził się też obrońcom praw zwierząt po tym, jak 12 butelek piwa The End Of History zostało zapakowanych w... ciała martwych zwierząt. Ekologiczne organizacje stwierdziły, że stosowanie strategii szoku w celu zwrócenia na siebie uwagi jest strasznie przestarzałe, zwłaszcza gdy wiąże się to z wykorzystywaniem lub poniżaniem zwierząt, i nazwały ten wyczyn tanim marketingiem.
BrewDog włączył się też w kampanię protestacyjną przeciwko rosyjskiemu zakazowi tzw. homoseksualnej propagandy przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi w Soczi. Wystartowało wtedy nowe piwo o nazwie Hello My Name is Vladimir. Jego etykietę zdobiły portrety Władimira Putina na wielobarwnym tle w stylu Warhola.
Ale potem BrewDog wywołał akcję protestacyjną w wyniku kampanii reklamowej "Don't Make Us Do This... Equity for Punks", która została uznana za transfobiczną ze względu na przedstawienie skeczu założycieli browaru, Jamesa Watta i Martina Dickie, pozujących w negliżu w dzielnicy czerwonych latarni. Reklamę uznano za obraźliwą karykaturę ludzi cierpiących z powodu dyskryminacji.
To nie koniec. W liście otwartym, który został zamieszczony na Twitterze w 2021 roku, 61 byłych pracowników zarzuciło marce, że stworzyła toksyczną atmosferę w pracy. Wspomnianego Jamesa Watta oskarżono o wspieranie kultury strachu, w której podwładni byli zastraszani i traktowani jak przedmioty. Firma i zarząd zostały zmuszone do przeprosin. Rozpoczęto nawet współpracę z ruchem internetowym #IAmWhole w celu wywołania dyskusji na temat zdrowia psychicznego. Jednak najnowsza kampania BrewDoga również spotkała się z chłodnym przyjęciem. Ma ona na celu zachęcenie ludzi do uwolnienia swoich uczuć i otwarcia się na tematykę lęku i depresji. Zupełnie przypadkowo zbiega się z premierą piwa Sad AF (znawcy internetowego języka natychmiast rozszyfrują akronim).