Brokerzy pewni swego

Od 1 października niemalże w pełni zostaną zliberalizowane ograniczenia w przepływie gotówki za granicę. Od tego dnia każdy inwestor będzie mógł samodzielnie otworzyć rachunek w zagranicznym biurze maklerskim. Rodzimych brokerów ta wizja jednak nie zraża. Co więcej, kolejni zaczynają oferować pośrednictwo na zachodnie giełdy.

Od 1 października niemalże w pełni zostaną zliberalizowane ograniczenia w przepływie gotówki za granicę. Od tego dnia każdy inwestor będzie mógł samodzielnie otworzyć rachunek w zagranicznym biurze maklerskim. Rodzimych brokerów ta wizja jednak nie zraża. Co więcej, kolejni zaczynają oferować pośrednictwo na zachodnie giełdy.

Zgodnie z obecnym prawem dewizowym, inwestowanie za granicą możliwe jest tylko za pośrednictwem zarejestrowanego w Polsce biura maklerskiego. Ewentualnie można postarać się o zezwolenie dewizowe w NBP.

Już kilka miesięcy temu Jan Truszczyński, główny negocjator polskiego rządu z UE, obwieścił, iż od października 2002 roku nastąpi liberalizacja przepływów gotówkowych. Wówczas biura maklerskie nie wykazywały szczególnego zaniepokojenia. Jak się wydaje, nadal są one optymistycznie nastawione do możliwości obsługiwania zagranicznych rynków za własnym pośrednictwem.

Reklama

Zdaniem Pawła Karczewskiego, maklera DB Securities, w jego firmie testy wypadły pomyślnie. - Technologicznie jesteśmy przygotowani do obsługi klientów. Nie obawiamy się liberalizacji przepływów i konkurencji ze strony zagranicznych podmiotów, które bezpośrednio działają na danym rynku - twierdzi makler.

Skąd może się brać taka pewność siebie? Zapewne z tego, że polski klient praktycznie nie ma możliwości negocjowania prowizji maklerskiej. Dla zachodniego biura nawet posiadanie 1 mln zł nie jest gwarancją generowania dużych obrotów. Pozostaje więc jedynie standardowa opłata.

Jeśli zaś inwestor zechce składać zlecenia tradycyjną metodą, musi pamiętać chociażby o takich szczegółach, jak znacznie droższe rozmowy telefoniczne. Rodzimi brokerzy często podkreślają także, iż wówczas zachodnie prowizje są wręcz zaporowe dla naszych inwestorów. I to nawet tych z większymi portfelami.

Konrad Sobik, zastępca dyrektora wydziału brokerskiego Beskidzkiego DM, zapewnia, że w jego firmie opłaty będą konkurencyjne (rzędu około 1% lub mniejsze). Nie chce jednak jeszcze wszystkiego ujawniać, zanim broker nie wystartuje z ofertą, co planowane jest za kilka tygodni. - Pamiętajmy również, że inwestorzy lubią mieć możliwość bezpośredniego kontaktu z maklerami. Tego zachodni pośrednicy nie zapewnią - twierdzi K. Sobik.

Inni brokerzy także nie przejmują się zbytnio faktem zliberalizowania ustawy. Niektórzy wskazują, że barierą może być szybki dostęp do informacji. Tym bardziej że tzw. brokerzy dyskontowi (czyli ci, którzy biorą najniższe prowizje) zazwyczaj nie oferują nic, poza samym przekazaniem zlecenia. Dostęp do serwisów natomiast dużo kosztuje.

Prawo i Gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »