Budowa drugiej nitki rurociągu jamalskiego ma małe szanse

Coraz więcej wskazuje na to, że druga nitka rurociągu jamalskiego nie powstanie - tak twierdzi Aleksander Gudzowaty, szef zaangażowanego w projekt Bartimpexu. To kłopot dla Gazpromu. Jeśli tak się stanie, Polska będzie musiała sprowadzać z Rosji tylko 2,88 zamiast 12 mld m sześc. gazu.

Coraz więcej wskazuje na to, że druga nitka rurociągu jamalskiego nie powstanie - tak twierdzi Aleksander Gudzowaty, szef zaangażowanego w projekt Bartimpexu. To kłopot dla Gazpromu. Jeśli tak się stanie, Polska będzie musiała sprowadzać z Rosji tylko 2,88 zamiast 12 mld m sześc. gazu.

W tym tygodniu ma się odbyć kolejna tura rozmów między Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem (PGNiG) i Gazpromem. Główny temat negocjacji pozostaje ten sam - wielkość dostaw rosyjskiego gazu do Polski. Aleksander Gudzowaty, dyrektor generalny Bartimpexu, zaangażowanego w ten projekt, twierdzi, że to polska strona rozdaje karty podczas negocjacji tzw. kontraktu jamalskiego. I natychmiast dodaje, że oddanie sporu pod arbi traż międzynarodowy, co niedawno zresztą zapowiedziało PGNiG, uważa za nieuzasadnione.

As w rękawie

Jego zdaniem, to, jakie ilości gazu mają być dostarczane do Polski w ramach kontraktu jamalskiego, zależy tak naprawdę od PGNiG.

Reklama

- Istnieją takie rozwiązania sporych kwestii, które nie wymagają uciekania się do zmian w kontrakcie jamalskim. Jeżeli rozumiemy go dosłownie, to obecnie ze względów technicznych w ramach tej umowy PGNiG ma obowiązek odbierania dokładnie 2,88 mld m sześc. gazu w skali roku przez pierwszą nitkę. Nie więcej. Pozostałą część gazu, jaką polska importuje z Rosji, czyli około 4 mld m sześc., były przesyłane do tej pory przez przejścia graniczne z Białorusią w Wysokiem (1,5 mld m sześc.) i z Ukrainą w Drozdowiczach (2,3 mld m sześc). Obecnie PGNiG może zażądać na te ilości gazu odrębnych kontraktów i w ten sposób bronić się, o ile będzie zmuszane do zakupu gazu ponad tą wielkość - twierdzi Aleksander Gudzowaty.

Co ciekawe, do tej pory dostawy te nie były regulowane żadnymi umowami. PGNiG za rządów premiera Jerzego Buzka podpisywało jedynie aneksy do kontraktu jamalskiego, regulujące dostawy przejściami ukraińskim i białoruskim.

Czas się kończy

Polska w umowie z Rosją zakontraktowała 12,5 mld m sześc. gazu rocznie, z czego 10 mld m sześc. w ramach II nitki jamalskiej.

- Jeżeli druga nitka zostałaby wybudowana, wówczas to Rosjanie mogliby zastosować restrykcje z tytułu nieodbierania przez Polskę całości zakontraktowanego gazu. Ale w sytuacji, kiedy jej nie ma, dostawy gazu w ramach tzw. kontraktu jamalskiego ponad 2, 88 mld m sześc. wymagają zgody PGNiG. Myślę jednak, że druga nitka jamalska nie powstanie. Tym bardziej że w perspektywie liberalizacji rynku gazu kontrakty długoterminowe z klauzulą "bierz i płać" są przestarzałą formułą - twierdzi Aleksander Gudzowaty.

Tymczasem Polska skorygowała prognozy zapotrzebowania na gaz do 13,7 mld m. sześc. w 2005 r. i 17,6 mld m sześc. w 2010 r. Wcześniej zakładano, że zużyjemy odpowiednio 15,6-18,0 mld m sześc. w 2005 roku i 18,4-22 mld m sześć. w 2010 r.

Nie rozstrzygnięta nadal pozostaje też kwestia wsparcia dla EuRoPol Gazu, operatora rurociągu jamalskiego. Aleksander Gudzowaty uważa, że dokapitalizowanie tej spółki to obowiązek strony rosyjskiej. Tymczasem Gazprom i PGNiG prowadzą rozmowy na ten temat, a kompromisu nie widać. Żeby dokończyć pierwszą nitkę, trzeba wybudować dwie stacje kompresorowe. To - bagatela - koszt rzędu około 200 mln USD (800 mln zł).

- Polska strona może tylko zaakceptować dwa rozwiązania: pożyczkę dla tej spółki albo powrót do zapisów zawartych w kontraktach jamalskich, czyli obowiązku strony rosyjskiej sfinansowania zakończenia budowy rurociągu jamalskiego. Odnoszę wrażenie, że czas już zaczyna poganiać obie strony. Sądzę, że z końcem roku musi dojść do konkretnych ustaleń. Trzeba przecież uregulować sprawy związane z dostawami gazu na przyszły rok - mówi szef Bartimpexu.

Zaznacza, że ważne jest jednak to, aby PGNiG i Gazprom dążyły do wypracowania takiego rozwiązania, które co prawda odpowiadałoby potrzebom obu stron, ale byłoby zgodne z interesami Polski.

Szkoda, że tak późno

Inny projekt Aleksandra Gudzowatego, czyli rurociąg Bernau-Szczecin, ma coraz większe szanse powstania. Po pierwsze - pojawiła się szansa norweskiego gazu właśnie tą ścieżką, po drugie - rura mogłaby być wykorzystana do ewentualnego tranzytu paliwa na Litwę. Szef Bartimpexu czuje się usatysfakcjonowany tym, że projekt obronił się mimo ostrej, acz - jego zdaniem - nieuzasadnionej krytyki ze strony przedstawicieli rządu Jerzego Buzka.

- Wracamy do pierwotnego rozwiązania, najprostszego i najtańszego. Szkoda tylko, że tak późno. Dzięki Bernau-Szczecin moglibyśmy osiągnąć już teraz niezależną pozycję wobec jakiegokolwiek dostawcy, bo mielibyśmy już połączenia gazowe i ze Wschodem, i z Zachodem. A tak mamy nadal tylko jednego dostawcę - ze Wschodu - mówi Aleksander Gudzowaty.

Podkreśla, że cena norweskiego gazu, który mógłby być przesyłany do Polski także przez połączenie Bernau-Szczecin, powinna być kwotowana dopiero przy polskiej granicy. Wówczas staje się konkurencyjna dla polskiego odbiorcy.

- Teraz norweski gaz przesyłany przez połączenie w Zgorzelcu (48,6 tys. m sześc.) jest kupowany w Emdem, bardzo daleko od Polski. To błąd. Doszła kwestia rozliczeń z Niemcami, co podrożyło przedsięwzięcia. W przypadku kupowania gazu na granicy polskiej to Norwegowie wzięliby na siebie koszt jego transportu, a tak musiało zrobić PGNiG - konkluduje Aleksander Gudzowaty.

Najpierw gazociąg

Obecnie partnerem Bartimpexu w projekcie Bernau-Szczecin jest Ruhrgas.

- Wysłaliśmy PGNiG propozycję przystąpienia do spółki, która jest zgodna z początkowym listem intencyjnym podpisanym między PGNiG, Ruhrgasem i Bartimpexem na temat udziału państwowej firmy w polskiej części rurociągu. To, czy PGNiG przystąpi do spółki, będzie zapewne zależało od jego sił witalnych i przyszłości tego przedsiębiorstwa. Nie będziemy jednak zwlekać do czasu wyklarowania sytuacji. Musimy budować gazociąg i czekamy na odpowiedź PGNiG - mówi Aleksander

Gudzowaty.

Tymczasem już pod koniec 2003 r. także po stronie polskiej rozpocznie się realizacja inwestycji, znajdującej się obecnie na etapie projektu.

- Jeżeli wszystko ułoży się zgodnie z planem, rozpoczniemy wykup ziemi pod budowę gazociągu w Polsce - mówi Aleksander Gudzowaty.

Nie wyklucza, że koszty budowy Bernau-Szczecin mogą wzrosnąć. Już poniesiono 10-12 mln zł wydatków. Bernau-Szczecin ma transportować minimum 2,5 mld m sześc gazu. Jego zdolności przesyłowe mają być większe. Szef Bartimpexu nie chciał jednak ujawnić, o jakie wielkości chodzi. Nieoficjalnie natomiast wiadomo, że może to być nawet 5 mld m sześc. rocznie. Według pierwotnych założeń, budowa 30-kilometrowego odcinka gazociągu Bernau-Szczecin po stronie polskiej ma pochłonąć 200 mln DEM (400 mln zł).

- Polska nie jest dużym rynkiem gazu, ale ma szansę się rozwinąć - dodaje Aleksander Gudzowaty.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: druga nitka | gudzowaty | PGNiG | dostawy | Aleksander Gudzowaty | budowa | Szczecin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »