Budowlane domino pogrąży wiele firm
W 2012 r. sądy gospodarcze ogłosiły 219 upadłości polskich firm budowlanych. W porównaniu z rokiem ubiegłym stanowi to wzrost o ponad 53 proc. Taka sytuacja nie napawa optymizmem, bowiem rynek budowlany znajduje się w największej recesji od lat.
Rok 2013 z całą pewnością będzie równie trudny jak miniony. Liczba upadłości będzie mocno zbliżona do tej z roku 2012 i z całą pewnością będzie oscylować w granicach 220. Przemawia za tym fakt ogólnej bardzo złej kondycji finansowej polskich firm budowlanych i spadku zamówień na projekty budowlane ze strony samorządu terytorialnego.
Branża budowlana od lat należy do tych, w których zatory płatnicze stanową największy problem. W roku 2012 odnotowano ponad 2,8 mld zł zaległości firm względem swoich kontrahentów. W porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego stanowi to wzrost o 4 proc. Jednocześnie odnotowano 14-proc. wzrost zgłoszonych dłużników.
W czerwcu 2012 r., pierwszy raz od blisko czterech lat, odnotowano spadek zadłużenia względem analogicznego okresu roku ubiegłego. Jednak nie nastąpiło to w wyniku poprawy sytuacji na rynku. W tym czasie byliśmy świadkami licznych protestów firm kooperujących przy budowie m.in. autostrady A2 i spektakularnego upadku chińskiego konsorcjum COVEC, jak również firm, które domagały się zaległych płatności przy budowie stadionów na Euro 2012.
W tym okresie byliśmy świadkami również kilku spektakularnych upadłości dużych firm budowlanych. To wszystko spotęgowało strach i obawy o przyszłość. Z danych wywiadowni gospodarczej Bisnode Polska wynika, że firmy budowlane sprawdzają i są sprawdzane na potęgę. Szanują pieniądz, nie angażują się we współpracę z niepewnym kontrahentem. Pieniądze trzymają na kontach.
W Polsce zaledwie 34 proc. faktur było opłacanych w terminie. Tym samym blisko połowa miała opóźnienie nie większe niż 30 dni, co sytuuje nasz kraj raczej w końcu Europy. Zjawiskiem charakterystycznym dla Polski jest to, że najgorszymi płatnikami są najmniejsze firmy. Względem firm mikro zaledwie 33 proc. płatności dokonywanych jest na czas. Jednocześnie to właśnie te najmniejsze podmioty najdłużej wstrzymują środki pieniężne na własnych kontach. Blisko 10 proc. faktur ma znamiona opóźnienia powyżej czterech miesięcy.
Przyczyn kłopotów w branży budowlanej upatruje się w pogarszającej się koniunkturze i znacznie mniejszej od oczekiwań liczbie zleceń ze strony sektora publicznego, co zmusza firmy budowlane do konkurowania ceną w postępowaniach przetargowych. Część firm budowlanych przyjmowała warunki przetargowe inwestycji, mimo że były trudne do spełnienia, i teraz ma problemy z płynnością i kłopoty z zatorami.
Uwidocznił się efekt domina, jedna firma poprzez niepłacone zobowiązania ciągnie w dół swoich kontrahentów. Poza tym wydaje się, że przedsiębiorcy w ten sposób finansują swoją bieżącą działalność, traktując opóźnione płatności jako darmowy sposób na kredytowanie działalności. Siłą rzeczy wiele z nich ma problemy z rentownością.
Część firm nie płaci faktur świadomie i w taki sposób finansują swoją bieżącą działalność. Dostają nieoprocentowaną pożyczkę. Co więcej, na tworzeniu zatorów płatniczych mogą nawet zarabiać pieniądze, którymi powinny opłacić rachunki. Środki te często trafiają na oprocentowane konta. Dlatego też uwidacznia się potrzeba ciągłej kontroli ze strony organu nadzorczego, który jest zaangażowany w proces inwestycyjny.
Problem zatorów płatniczych ma swoje źródło w trwającej od długiego czasu wojnie cenowej pomiędzy firmami budowlanymi. Dodatkowo, znacząco w ostatnim czasie pogarsza się koniunktura w branży. Spodziewana mniejsza liczba zleceń ze strony sektora publicznego zmusza firmy budowlane do dalszego konkurowania ze sobą ceną w postępowaniach przetargowych. Na to wszystko nakłada się problem utrzymującej się niepewności na rynkach finansowych i słabnącego złotego.
W związku z tym w kolejnych latach spadnie liczba inwestycji ze strony sektora publicznego, a brak ożywienia w inwestycjach ze strony sektora prywatnego nie napawa optymizmem. Daremnie szukać firmy, która oficjalnie przyznaje się do celowego opóźniania płatności. Jednak zjawisko to jest dość powszechne.
Wydaje się, że firmy, szczególnie te znajdujące się w bardzo trudnej sytuacji na rynku, ratują się przeterminowywaniem swoich zobowiązań względem kontrahentów, twardo negocjując z podwykonawcami oraz dostawcami materiałów. To wpływa bowiem w bezpośredni sposób na obniżenie kosztów realizacji kontraktu. A w obliczu mniejszej liczny przetargów, rywalizacja cenowa o nowe zlecenia będzie bardzo ostra, ze szkodą dla wszystkich stron w procesie inwestycyjnym.
Należy zaznaczyć, że dodatkową przyczyną narastającego kłopotu zatorów płatniczych jest narzucenie w przetargach przez podmioty samorządu terytorialnego firmom budowlanym warunków płatności polegających na rozliczeniu lwiej części prac dopiero po wykonaniu całości inwestycji, w miejsce dotychczasowych rozliczeń etapowych.
W efekcie generalny wykonawca jest zmuszony do finansowania projektu w czasie jego realizacji. Taki sposób rozliczeniowy, szczególnie w przypadkach długotrwałych i kosztownych budów, w bezpośredni sposób wpływa na kondycję finansową firm realizujących projekt.
Nie bez znaczenia jest również to, że ogromna część firm budowlanych angażuje się w nierentowne dla nich projekty. Biorąc pod uwagę fakt, że sektor ten charakteryzuje się dość niskimi marżami i długim terminem płatności przekraczającym nawet trzy miesiące, przedsiębiorstwa zmuszone są do samodzielnego finansowania prac kwotami, które nie rzadko przekraczają ich możliwości finansowe.
Tomasz Starzyk
Autor jest pracownikiem Bisnode Polska, współpracuje także z wywiadownią gospodarczą Dun and Bradstreet Poland
Pobierz darmowy: PIT 2012