Budżet: zaiskrzyło między PO i PiS

Nudny początek nie zapowiadał późniejszych emocji. Po prezentacji projektu budżetu na przyszły rok doszło w Sejmie do ostrej wymiany zdań między PO i PiS. Premier domagał się od Platformy uczciwości. PO żądała od szefa rządu prawdomówności.

Zaczęło się jak zwykle przy prezentacji budżetu, od zapewnień, że rząd wykonał kawał dobrej roboty. "Nie jest to bardzo dobry budżet, to jest dobry budżet" - krygował się nieco premier, tłumacząc, że zasadnicze zręby projektu przygotował gabinet Marka Belki. PiS dokonał jednak gruntownej rekonstrukcji.

Punktowanie rządu

Sejmowa debata nabrała rumieńców, gdy na trybunie pojawił się poseł Zbigniew Chlebowski z klubu PO, który zaczął "punktować" rząd, wyliczając, rozbieżności w deklaracjach programowych PiS, a zapisami ustawy budżetowej.

Reklama

"Liczyliśmy na konsolidację finansów, realizację programu "Tanie państwo", więcej pieniędzy na rozwój i inwestycje (w tym z UE), oczekiwaliśmy faktycznego obniżenia deficytu liczonego metodologią UE i planu przystąpienia do strefy euro, obniżenia podatków. Mój klub nie liczył na rewolucję, ale na pewne impulsy w autopoprawce" - powiedział Chlebowski i przystąpił do generalnego ataku. Zarzucił rządowi, że w projekcie nie ma śladu reformy finansów publicznych. Pytał premiera dlaczego rząd nie likwiduje agencji i funduszy i tworzy dodatkowe rezerwy celowe, na które zamierza przeznaczyć 12,5 mld zł.

"Gdzie się podział program taniego państwa" - pytał Chlebowski, podkreślając, że w administracji rośnie zatrudnienie o 3 tys. urzędników, zaś cięcia w wydatkach publicznych dotyczą głównie obsługi długu, mniejszej dotacji do KRUS i PFRON. Skrytykował rząd, że zmniejsza wydatki na dostęp do internetu, a zwiększa - na paliwo rolnicze. Chlebowski dopytywał, gdzie w budżecie są rezerwy na program mieszkaniowy PiS, który zakłada budowę 3 mln mieszkań w 8 lat. Przypomniał też premierowi, że gdy był jeszcze zwykłym posłem apelował do prezydenta Kwaśniewskiego o zmniejszenie wydatków jego kancelarii. Teraz, kiedy sam stoi na czele rządu niespieszno mu do cięcia kosztów utrzymania głowy państwa.

Premier kontratakuje

Wystąpienie Chlebowskiego wyraźnie rozsierdziło Kazimierza Marcinkiewicza.

"To już nie jest hipokryzja, to jest coś więcej - tu premier zawahał się na chwilę - jakiego słowo nie użyję z trybuny sejmowej" - mówił poirytowany odnosząc się do zarzutu, że rząd zamiast obniżać podatki w rzeczywistości je podnosi.

"Doskonale pan wie, że zmiany w ustawach podatkowych muszą zostać wprowadzone do 30 listopada - grzmiał premier, przypominając, że objął swoją funkcję 10 dni przed tym terminem. Wyjaśniał dalej, że PiS zapowiadał reformę podatkową od 2007 r.

Premier domagał się od PO uczciwości w debacie politycznej. Zapewnił, że likwidacja agencji już się zaczęła. W styczniu przyszłego roku rząd przedstawi ustawa likwidująca agencję nieruchomości rolnych i tworzącą bank ziemi. Rząd chce też sprzedawać posiadane ośrodki wypoczynkowe. Marcinkiewicz przyznał, że rezerw celowych jest dużo. Jednak - wyjaśniał - ma to służyć właśnie zadaniowemu tworzeniu budżetu. Dodał, że obecnie administracja zatrudni o 3 tys. urzędników więcej, ale zatrudnienie ma spaść do końca 2006 r. o 10 proc. Premier dodał, że celem jest zatrudnianie dobrych i dobrze opłacanych urzędników.

Premier odpowiadając na zarzuty Chlebowskiego użył zwrotu "Kochana Platformo". Wyliczał "bóle" jakie odczuwa PO, które biorą się stąd, że PiS realizuje swój program wyborczy. Powiedział, że PiS w przeciwieństwie do teorii liberalnej, która dyscyplinę budżetową rozumie jako cięcia wydatków na cele społeczne, "nie tnie, lecz grupuje wydatki w taki sposób, żeby ludziom żyło się lepiej". Premier zapewnił też, że rząd nie może zmniejszyć budżetu kancelarii prezydenta, może to uczynić tylko parlament.

Chlebowski po raz drugi

"Kilkakrotnie minął się pan z prawdą" - odpowiedział na wystąpienie szefa rządu Chlebowski. "Doskonale pan wie, że zmiany podatkowe mogą być wprowadzane w trakcie roku budżetowego" - ripostował odnosząc się do zaniechań w reformowaniu systemu podatkowego.

Chlebowski zwrócił uwagę, że zmiana kwoty wolnej od podatku i progów podatkowych jest w gestii resortu finansów, zaś zgodnie z prawem zmiany podatkowe korzystne dla podatników mogą być wprowadzane w ciągu roku. Do 30 listopada muszą być wprowadzone zmiany niekorzystne. Dodał, że nie powiedział, iż to rząd powinien zmienić budżet kancelarii prezydenta.

Odnosząc się do postulatu uczciwości zażądał od premiera prawdomówności.

Co jest w budżecie

"To jest budżet zmian" - powiedział premier zachęcając posłów do głosowana za projektem. Do głównych zmian z pewnością trzeba zaliczyć becikowe, które, wedle rządowych rachunków, przedstawionych przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza, dostanie 250 tys. rodzin i 70 proc. dzieci urodzonych po nowym roku. Szef rządu zaznaczył też, że w budżecie udało się też wygospodarować dodatkowe środki na sądownictwo, w tym na walkę z przestępczością zorganizowaną. Wprowadzone zostały też zmiany w Narodowym Funduszu Zdrowia, co przyniesie więcej nakładów na leczenie.

Od słów do czynów

"Ta ustawa to jest ustawa przechodzenia od słów do czynów" - mówił dobitnie premier, przekonując, że rząd poprzez ten budżet realizuje program PIS.

"Zwracam uwagę, że rynki finansowe przyjęły budżet bardzo dobrze, może nawet za dobrze. Aż tak dobrze, że złotówka się umacnia" - powiedział premier w trakcie pierwszego czytania projektu budżetu.

Z ogólnych założeń należy odnotować rządowe plany wobec budownictwa mieszkaniowego. Premier powtórzył to co znamy jeszcze z kampanii wyborczej, czyli obietnicę budowy 3 mln mieszkań. Rząd daje sobie na to osiem lat.

Kazimierz Marcinkiewicz zapowiedział też zwiększenie nakładów na budowę dróg z 4,9 mld zł do 6 mld zł. Obiecał też, że utrzymane zostaną niskie koszty paliw.

Szczegółowe propozycje polityki finansowej na przyszły rok przedstawiła minister finansów Teresa Lubińska. Otóż rząd zaplanował dochody państwa na poziomie 194 mld zł. Rozchody mają być o 30 mld zł większe. Według założeń w przyszłym roku wzrost PKB wyniesie 4,3 proc. wobec 3,3 proc. w tym roku. W kwartale 2006 r. gospodarka ma przyspieszyć do co najmniej 5 proc. Mimo wysokiego wzrostu bezrobocie na koniec przyszłego roku spadnie według rządowych założeń tylko do 16,9 proc.

Podczas swojego wystąpienia minister Lubińska kolejny raz pokazała, że w pewnych sprawach ma nieco inne zdanie niż szef rządu. O ile premier Marcinkiewicz mówił, że fundusze unijne to dla naszej gospodarki wielka szansa, bo z Brukseli możemy dostać aż 8 mld euro, to minister finansów podkreślała, że musimy liczyć tylko na siebie, gdyż 96 proc. dochodów budżetowych kreujemy sami.

Do komisji

Co dalej będzie z budżetem? Otóż wszystkie kluby - oprócz PiS - uznały, że projekt wymaga poprawek i opowiedziały się za skierowanie go do komisji finansów. Poza PO, które zapowiedziało, że budżetu nie poprze jeśli premier nie odpowie na jej pytania, pozostałe ugrupowania sejmowe na razie wstrzymują się z jednoznacznymi deklaracjami w tej sprawie.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »