Budżetówka dostanie najwięcej

Na zapisanych w budżecie podwyżkach najbardziej procentowo skorzystają osoby najmniej zarabiające i emeryci. Pensje pracowników budżetówki mają wzrosnąć o 2,3 proc., czyli tyle, ile wyniesie planowana inflacja.

Już w 2009 roku gospodarka może boleśnie odczuć skutki przedwyborczego rozdawnictwa z budżetu.

Politycy w przedwyborczym rytmie sprawili, że w 2008 roku Polacy odczują poprawę w swoich portfelach - nie mają wątpliwości ekonomiści. Ale państwo wypłaci te dodatkowe pieniądze zwiększając dług, który trzeba będzie spłacić w przyszłości i który może zacząć mocniej ciążyć już za dwa, trzy lata, gdy tempo wzrostu gospodarki spadnie.

- To taka konsumpcja dziś z odroczonym terminem płatności. Oczywiście może jej nie być, jeśli będzie reforma finansów i ograniczenie wydatków - mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.

Co więcej, do kolejnych wydatków socjalnych z budżetu zachęcać będą rewelacyjne wyniki tegorocznego budżetu. Nadal po ośmiu miesiącach ma on nadwyżkę mimo zaplanowanego ogromnego deficytu.

Kto zyska

Wśród tych, którzy skorzystają w przyszłym roku, można wskazać wszystkich pracujących, bo płacona przez nich składka rentowa będzie jeszcze niższa. Oprócz tego, zatrudnieni w sektorze publicznym otrzymają podwyżkę na poziomie 2,3 proc., czyli zgodną z przewidywaną średnioroczną inflacją. W nowym roku wyższe będą płace najmniej zarabiających. Jeśli w tym roku zarabiali 936 zł, to w przyszłym nie będą mogli dostać mniej niż 1126 zł (w rezultacie wzrosną też świadczenia oparte na płacy minimalnej).

Ale zyskają też ci, którzy już nie pracują. Politycy zdecydowali bowiem, że przywrócona zostanie coroczna waloryzacja świadczeń emerytalnych i będzie ona oparta nie tylko na inflacji, ale i wskaźniku 20-proc. wzrostu płac w gospodarce. Wreszcie dzięki decyzji parlamentarzystów zyskają też rodzice, bo wzrośnie ulga na posiadane dzieci. Rząd obiecuje też, choć wcześniej to wykluczał, że o kilka miliardów złotych wzrosną nakłady na służbę zdrowia.

- Wprowadzone zmiany powodują, że faktycznie dużo pieniędzy pozostanie w kieszeni podatnika. Ale to wyłącznie doraźna korzyść - mówi Jacek Wiśniewski.

Kto za to zapłaci

Ekonomiści podkreślają, że od polityków różni ich perspektywa spoglądania na finanse państwa, a ostatnie działania parlamentu to wyłącznie świadectwo krótkoterminowego korzystania z gospodarczego boomu.

- Jeśli coś dostajemy w tej chwili, to możemy też coś stracić w przyszłości. Można też zastanawiać się, że skoro więcej wydajemy na świadczenia socjalne, to może mniej wydajemy na inwestycje, na drogi, a wtedy może szybciej spadałoby bezrobocie i firmy chętniej lokowałyby się na wschodzie, a nie tylko na zachodzie Polski - podkreśla Rafał Benecki, ekonomista ING Banku.

- W przyszłości na dzisiejszych decyzjach stracimy wszyscy, bo utrzymuje się duży deficyt i musimy płacić odsetki od długu - dodaje ekonomista Raiffeisen Banku.

Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan, dodaje, że tak naprawdę na decyzjach polityków traci 54 proc. ludzi w wieku produkcyjnym, czyli ci, którzy pracują.

- Za wszystkie świadczenia socjalne, które budżet podwyższa, muszą zapłacić pracujący. Nie ma innej możliwości - podkreśla.

Rząd przewiduje, że w 2008 roku Polska pożyczy na rynku finansowym ponad 45,6 mld zł, po tym jak w tym roku będzie to 39,2 mld zł. Wydatki budżetu w przyszłym roku będą nominalnie o 6,3 proc. wyższe niż w obecnym i wyniosą 275,1 mld zł przy dochodach 246,9 mld zł (wyższych o 9,1 proc.).

- Jeśli za dwa, trzy lata polska gospodarka zwolni, to przy 70-proc. udziale wydatków stałych konieczne będzie zwiększenie deficytu lub zwiększenie podatków - mówi Jeremi Mordasewicz.

Według analityków w 2008 roku jeszcze nie powinno być kłopotów z realizacją ustawy budżetowej, ale więcej wątpliwości będzie w 2009 roku. Wtedy dodatkowo niższe będą dochody budżetu, bo obecny Sejm uchwalił obniżkę stawek podatkowych do 18 i 32 proc.

- Budżet 2009 roku będzie napięty, bo dynamika wzrostu PKB może być już niższa, a do kasy państwa wpłynie mniej pieniędzy z uwagi na obniżkę składki rentowej i reformę podatków - zaznacza Rafał Benecki.

Tymczasem w 2009 roku Polska zobowiązała się, że spełni jedno z kryteriów z Maastricht wymaganych dla przyjęcia euro i obniży deficyt sektora general government do poniżej 3 proc. produktu krajowego brutto.

- Budżet 2008 roku zmiejsza nasze szanse realizacji programu konwergencji. Gdyby nie to rozdawnictwo, to pewność spełnienia tego programu byłaby większa - mówi ekonomista ING Banku.

Wszyscy powinni mieć świadomość, że dziś zaciągane długi trzeba będzie spłacić i będą to musieli zrobić młodzi ludzie. Z roku na rok rośnie zadłużenie przypadające na statystycznego Polaka.

CO RZĄD ZROBI Z 23 MLD ZŁ W TYM ROKU

Po ośmiu miesiącach budżet zanotował nadwyżkę w wysokości około 275 mln zł wobec planowanego deficytu w wysokości 17,76 mld zł - poinformowała PAP wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska. To efekt wyższych od planu dochodów i zmniejszonych wydatków. Wcześniej mówiła, że ostateczny deficyt na koniec roku wyniesie około 23 mld zł (choć ustawa budżetowa na 2007 rok zakłada deficyt rzędu 30 mld zł). Oznacza to, że gabinet Jarosława Kaczyńskiego ma teoretycznie 4 miesiące na wydanie tej kwoty. Główne wydatki to płatności za inwestycje infrastrukturalne, nasz wkład w inwestycje współfinansowane ze środków unijnych oraz pieniądze dla samorządów. Co najmniej kilka miliardów może przejść na następny rok.

ZE STRONY PRAWA

Projekt ustawy budżetowej przedstawia parlamentowi rząd do 31 października. Uchwalenie i rozpatrywanie przez Sejm projektu ustawy odbywa się według ściśle określonych procedur budżetowych, które obejmują kolejne następujące po sobie fazy postępowania nazywane tradycyjnie czytaniami. Polski system prawny przewiduje uczestnictwo obydwu izb parlamentu w uchwalaniu ustawy budżetowej. Senat nie ma jednak prawa odrzucenia ustawy budżetowej uchwalonej przez Sejm. Przy uchwalaniu ustawy budżetowej obowiązuje szczególny tryb postępowania, który wiąże się z tym, że konstytucja ogranicza czas trwania postępowania ustawodawczego w tej sprawie do 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej. W tym czasie ustawa musi być przedłożona Prezydentowi RP do podpisu. W przypadku nieuchwalenia ustawy budżetowej prezydent może zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Jeżeli rząd nie jest w stanie przedstawić ustawy budżetowej do 31 października, to zobowiązany jest do przedłożenia projektu ustawy o prowizorium budżetowym, która określa dochody i wydatki państwa na określoną część roku.

Reklama

Paweł Czuryło

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: ekonomista | budżetówka | świadczenia | deficyt | wydatki | budżet | Sejm RP | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »