Bundestag na dobry początek
Wczorajsze ratyfikowanie przez Niemcy - jako przez pierwsze państwo unijnej Piętnastki - Traktatu Akcesyjnego z 16 kwietnia przebiegło zgodnie z oczekiwaniami.
Jednomyślność Bundestagu wręcz zaskakuje: za opowiedziało się 575 deputowanych, przeciw zaledwie 1, wstrzymało się 4. Chadecja próbowała dołączyć do ratyfikacji uchwałę o potępieniu powojennego przesiedlenia niemieckiej ludności z Czech, ale położyła uszy po sobie. Jednak to wyciszenie roszczeń ma charakter tylko taktyczny i temat wróci, gdy wszystkie tereny utracone przez Niemcy po II wojnie światowej (z wyjątkiem obwodu kaliningradzkiego) znajdą się już w Unii...
To szczęście, że w państwach członkowskich UE ratyfikacją traktatu zajmują się parlamenty, albowiem nastroje społeczne wobec rozszerzenia ostatnio się pogorszyły i zapewne będą się pogarszać wraz ze zbliżaniem się daty 1 maja 2004 r. Charakterystyczna jest zależność - im dane państwo położone jest dalej od państw nowo wstępujących, tym akceptacja jego obywateli dla rozszerzenia Wspólnoty jest większa. Największy spadek notowań naszej dziesiątki jako partnerów dotyczy państw ăfrontowychÓ obecnej UE oraz jej historycznego trzonu, czyli dawnej EWG.
Niektóre obyczaje panujące w starej Unii uwalniają Polskę od kompleksów. Do zgrzytu włosko-niemieckiego - gdy "capo di tutti capi" Silvio Berlusconi tytułuje "kapo" eurodeputowanego Martina Schultza - można odnieść się z politowaniem. Ale fakt, że już cztery państwa ze strefy euro - Niemcy, Francja, Włochy oraz Portugalia - przestają się czuć związane kryteriami z Maastricht i przekraczają limit krajowego deficytu budżetowego, wynoszący 3 proc. PKB, musi zdumiewać. Grozi im za to gigantyczna kara - na przykład Niemcy, kraj będący siedzibą Europejskiego Banku Centralnego, już powinny zapłacić ponad 30 miliardów euro. Jednak tylko teoretycznie, bo praktycznie śmieją się Komisji Europejskiej w głos.
Upadek unijnych zasad jest wodą na młyn naszego rządu, który właśnie planuje zwiększenie w latach 2004-05 deficytu budżetowego. I dlatego radość z wczorajszego głosowania Bundestagu miesza się z goryczą.