Celnicy szukają haków na Ukraińców

Polskie władze szukają kontaktów na targach żywności w Kijowie, a służby graniczne drobiazgowo kontrolują eksporterów z Ukrainy.

Polskie władze szukają kontaktów na targach żywności w Kijowie, a służby graniczne drobiazgowo kontrolują eksporterów z Ukrainy.

Skoro nie można inaczej rozmawiać o problemie ukraińskiej blokady na polskie mięso, to trzeba chwytać się wszelkich możliwych sposobów. Mimo wielu listów z Warszawy z propozycją kolejnego spotkania, Kijów pozostaje niewzruszony. Dlatego polskie władze szukają każdej możliwości kontaktu, wykorzystując w tym celu nawet targi żywności w stolicy Ukrainy, na które udał się Krzysztof Jażdżewski, główny lekarz weterynarii. Czy coś wskóra?

Szczegółowe kontrole

Na razie mocnym argumentem mają być wnikliwe kontrole, jakim poddawany jest towar ukraiński, który przez Polskę trafia na teren Unii. Jest to głównie miód, mleko w proszku oraz śruta. Coraz więcej wysyłek podlega zwrotowi. Nieoficjalnie mówi się wprost o szukaniu haków. - Na razie drażnimy Kijów. Kiedy trafimy na większą wpadkę, zrobimy odpowiedni rozgłos - przyznaje jeden z urzędników resortu rolnictwa. Retorsji można było się spodziewać. Wspominał o nich Andrzej Lepper, wicepremier i minister rolnictwa, oburzony postawą Ukrainy. Sprowokowany wypowiedzią Iwana Bisiuka, głównego inspektora weterynaryjnego Ukrainy, który zapowiedział, że w związku z powtarzającymi się przypadkami przemytu (co było przyczyną wprowadzenia blokady 26 marca) Ukraina nie ma na razie zamiaru znosić zakazu importu mięsa z Polski, oświadczył, że Polska wkrótce może zastosować restrykcje zarówno wobec Ukrainy, jak i Rosji.

Reklama

Szczelny tranzyt

Tymczasem jeszcze na początku maja wszystko wskazywało na to, że blokada nie potrwa długo. Podczas wielu rozmów technicznych, które zakończyło porozumienie zawarte 4 maja na przejściu granicznym w Korczowej, ustalono nowe warunki polskiej wysyłki. Miała ruszyć 20 maja. Do tego czasu strona polska zobowiązała się m.in. wprowadzić dokument, który miał ściśle kontrolować drogę wysyłki, dopełnić formalności przy zwrocie trefnych przesyłek, zobowiązujące jej właściciela do zapłaty za ich utylizację. Eksport miał się odbywać przez dwa przejścia graniczne. Warszawa miała także zapewnić szczelne warunki eksportu tranzytem na Mołdawię. Tymczasem nieoczekiwanie sprawy przybrały inny obrót. Andrzej Lepper odkrył, że umowa została podpisana jednostronnie i nie obowiązuje strony ukraińskiej. Zapowiedział ukaranie winnych, a Kijów, którego urzędnicy stali się nieosiągalni, nabrał wody w usta.

Mira Wszelaka

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: blokady | Ukraina | Szukają | Polskie | hak | celnicy | haka | Haki | Kijów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »